Rozdział 2

18 5 0
                                    

❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉

Rozdział 2

❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉

Luna cicho skradała się do głazu, za którym schowany był jej wróg. Podejrzewała, że to lis. Chociaż teraz zbliżając się, mogła wyczuć jego dokładniejszy zapach. Właśnie w taki sam sposób pachniała jej zwierzyna. Teraz miała pewność, że to właśnie takie samo zwierzę zjadło jej i jej brata posiłek! Musiała zawalczyć o swoje, odegrać się na tym wrednym lisie za złodziejstwo. Z wilkami się nie zadziera! Rzuciła się do ataku, skacząc prosto na drapieżnika, który nadal siedział schowany za skałą. "Lis" już zdążył wyczuć wilczycę, ale nie spodziewał się, że zostanie zaatakowany z jego strony. Luna przyciskając zwierzę do ziemi i wbijając w jeno blado-kremowe futro swoje łapy, zdała sobie sprawę, że pomyliła lisa z psem, a tym "złodziejem" jest przyjaźnie wyglądająca psina rasy golden retriver. Luna westchnęła z rozczarowaniem, nie zamierzała marnować swoich sił na takie słabe i głupie stworzenie jak pies. Chociaż lisy także były wstrętnym, podstępnymi zwierzętami, których wilczyca nie zamierzała tolerować, to jednak psy było o wiele gorsze. Utrzymując swój ogon niżej, uszy położyła wzdłuż głowy i zawarczała, ujawniając swoje ostre, białe zęby. Miała nadzieję, że w taki sposób wystraszy tego psa z dala od jej nory, nie musząc jej krzywdzić. Nawet jeśli to ten pies właśnie zjadł jej zwierzynę, to było to pewnie dlatego, iż nie umiała sama sobie czegoś upolować. Nie znaczyło to, że Luna jej wybaczała, ale po prostu postanowiła okazać litość - w końcu nie jest krwiożerczym stworzeniem, takim jak psy, które spotkała w swoich dzieciństwie...
- Wynocha stąd piesku domowy! Wracaj do swoich ludzi! - burknęła w stronę obcej, ale ta nie wyglądała na zainteresowaną odejściem, na szczęście nie więcej też walką. Podniosła się i merdając swoim ogonem patrzyła na Lunę z zainteresowaniem. Wilczyca zauważyła także, że suczka ma na swojej szyi obrożę, czyli znak przynależności do ludzi. Trudno przyznać, że wilki są przodkami takich uległych, grzecznych piesków! Ale jednak tak jest i dlatego Luna tak się nimi brzydzi. Jak można poświęcić własną wolność dla miski jedzenia na dzień, skoro w dziczy bez problemu da się upolować więcej? Czasami w lesie zdarza się przymierać głodem, ale te dwa życia są nieporównywalne, bo przecież na pewno ludzie ciągle zapominają karmić swoje "pieski"!
- Nie jestem psem domowym - odpowiedziała jej z nieukrywalną dumą w głosie. - Mieszkasz tutaj sama? Nie nudzisz się?
- Przecież widzę co masz na szyi! I jesteś psem, jedyne co umiesz to służyć ludziom - zawarczała w jej stronę, całkowicie ignorując pytanie, które jej zadała. Nie była sama, miała swojego brata, Burego, a i tak czuła się samotna... W każdym razie ostatnie co chciała to towarzystwo jakiegoś kundla.
- To? - odpowiedziała golden retriverka dotykając łapą swojej turkusowo-zielonej obróżki. - Mam ją od moich dwunożnych, to prawda, ale już z nimi nie mieszkam. Przyjął mnie do swojej grupy Kieł, nauczył przetrwania i walki, teraz jestem praktycznie wilkiem, jak ty i on! Chociaż - wypowiedź suczki przerwała Luna, która rzuciła się na nią, pokazując swoje własne kły. Zawładnęła nią wściekłość, gdy psina porównała psy do wilków. Te dwa nie miały nic wspólnego ze sobą i tak powinno pozostać. Bez cienia wątpliwości wilki były silniejsze, wytrzymalsze, samodzielniejsze i lepsze w całej okazałości.  Tak więc Luna nie mogła pozwolić, by ten PIES ją obrażał.
- Nienawidzę psów - wycedziła przez zęby. - Lepiej stąd zmykaj zapchlony szczeniaczku!
Psina zamrugała parę razy oczyma, bo właśnie zdała sobie sprawę, że to były tylko jej złudne nadzieje, że mogłaby zaprzyjaźnić się z wilkiem. Chociaż od strony wilczycy, to ta by nigdy nie chciała współpracować z psem. Luna puściła ją, a golden retriverka z podkulonym ogonem odeszła w stronę lasu, parę razy jeszcze zerkała na wilczycy z... Współczuciem? Luna całkowicie tego nie rozumiała. Okazała litość temu psu DWA RAZY, a tamta ma jeszcze czelność patrzeć na nią w taki sposób. Chyba nie próbowała we mnie wywołać poczucia winny? No cóż, na mnie to nie zadziała! - pomyślała, a później odeszła w stronę swojej własnej nory. Ale tak szybko jak o tym pomyślała, tak też wyrzuty sumienia zaczeły ją napadać napadły. Bo aż nie wróci jej brat - a nie wie przecież kiedy wróci, będzie siedzieć w samotności. Chociaż czy samotność nie jest lepsza od towarzystwa jakiegoś śmierdzącego ludźmi psa? Od poznanej przez nią golden retriverki akurat nie wyczuła silnej woni człowieka, ale obroża na jej szyi mówiła sama za siebie. Za to suczka pachniała tym dziwnym zapachem, przypominającym lisa... Najpewniej był to po prostu zapach psa, a Luna od czasu dzieciństwa go nie czuła. Kundle przeważnie nie zapuszczają się w te tereny lasu. Wilczyca ułożona na swoim posłaniu zamknęła oczy, przynajmniej się wyśpi po tym jak przez pół nocy Bury wył do Stada Śmierci... Wtedy, chyba zbyt mocno zareagowała, może spać teraz, nie powinna wściekać się na członka swojej watahy - chociaż... Czy Bury był jej watahą? Póki była ich wilcza mama i Gwiazda tworzyli stado, ale od kiedy ich nie ma, ona i jej brat coraz bardziej się od siebie oddalają. Przypomniała sobie, że nie udało jej się poznać imienia tej psiny... Ale dlaczego się tym przejmuje? Najpewniej jej nigdy więcej nie zobaczy i oby tak zostało, a teraz chce tylko zapomnieć o spotkaniu z tym głupim psem, który zepsuł jej humor i przypomniał o wszystkich niedawnych negatywnych wydarzeniach w jej życiu. Po chwili odpłynęła w świat snów, podczas gdy jej ciało zasnęło w legowisku...

- Posłuchajcie, zostańcie tutaj i czekajcie, dobrze? Luna Gwiazdko, słyszycie mnie? - czułym i troskliwym głosem powiedziała wilcza mama, a szczeniaki, które siedziały na przeciwko ich matki szczeknęły na zgodę. W końcu mimo ochoty biegania i zabawy, ich mama jest dla nich bardzo ważna i starają się być grzeczni. Ich rodzicielka podniosła Burego za kark swoimi zębami i zaczęła biec prosto przed siebie sprintem. Na Lunie robiło to wielkie wrażenie i myślała wtedy, że w przyszłości chce zostać tak silnym wilkiem jej jej ukochana mama. Łapy psiej mamy uderzały o czarną, żarzącą się drogę. Gdy dotknęła trawy, odłożyła tam swojego syna,  a następnie tą samą drogą wróciła po Lunę. Odłożyła ją obok jej brata i miała zamiar wrócić po ostatniego szczeniaka, ale wtedy obok Gwiazdki pojawiły się psy. Miały wielkie czarne cienie, a z ich pysków wylewała się biała piana. Luna zauważyła kątem oka coś czerwonego na ciałku jej siostry, która z przerażeniem piszczała i szczekała wzywając ich mamę. Od razu zamknęła oczy, nie chciała widzieć tego co się dzieje. Mimo tego, że widziała tylko ciemność, słyszała ujadanie kundli i huk wielkich metalowych istot, które co chwilę przemykały po drodze zaraz obok nich. Sierść na grzbiecie jej się jeżyła od tych wszystkich dźwięków i zaczynały ją boleć uszy. Wszystko było zbyt głośne i zbyt przytłaczające. Bury też nie był zachwycony, bo słyszała jego ciche pisknięcia i czuła jak jego ciało obok niej porusza się nierówno. Przez metalowe istoty, które żadnej ze stron się nie podobały psy zostały odgrodzone od wilków, ale i też psia mama nie mogła wrócić po Gwiazdkę. Nie tracąc czasu podniosła swoją córkę i trzymając ją w pysku biegła przed siebie, z dala od drogi. Ujadanie, szczekanie i warczenie psów powoli cichło. Luna otworzyła swoje oczęta, próbując zobaczyć czy za nimi są jeszcze psy i Gwiazdka, ale futro jej matki jej zasłaniało cały widok. Wtedy była małym szczeniakiem i nie rozumiała, że psia mama nie umiałaby w tym samym czasie bronić dwa szczenięta i walcząc ze stadem kundli... Została położona na ziemi, a jej rodzicielka do pyska wzięła jej brata i wyszeptała do córki:
- Biegnij, Luno, ile tylko dasz radę przed siebie.
Wilczyca posłuchała się matki, jej łapy co chwile zahaczające o źdźbła wysokiej trawy, która była wszędzie. Co skok do przodu widziała jej matkę, a później znowu lądując na ziemi by się odepchnąć widziała tylko trawę. Z każdą sekundą jej sapanie było coraz głośniejsze, a jej matka oddalała się od niej. Zaczekaj, proszę... - błagała w myślach, ale nie była w stanie powiedzieć tego na głos, bo była zbyt zmęczona. W końcu zatrzymała się, trawy zasłaniały jej cały widok wszystko. Nie miała pojęcia gdzie się znajduje, ani gdzie jest wilcza mama, Bury i Gwiazdka. Poczuła delikatne trącenie jej nosem, przez jej rodzicielkę! Wróciła!
- Wiem malutka, że jesteś zmęczona, ale musisz biec przed siebie. Bury jest jeszcze bardziej wyczerpany, teraz muszę jego nieść... - powiedziała troskliwie do córki, podnosząc swoim nosem jej ciało do góry. Luna spojrzała na nią z lekkim wyrzutem sumienia, ona była już zmęczona! Ale nie było czasu na dyskusje, tak więc po prostu starała się biec przed siebie, tyle ile mogła. W końcu ich oczom ukazał się ogromny las iglasty, tak wielkiego miejsca mały wilczek jeszcze nie widział! Zrobiło to na niej wielkie wrażenie, jeszcze wcześniej nie widziała takiego miejsca.

Otworzyła swoje ślepia, lekko zdyszana. Pod koniec snu zapomniała, że Gwiazdka umarła, ale teraz już wszystkie wspomnienia wróciły. Psy zabiły jej siostrę, więc nie pozwoli już żadnemu psu żyć. Gdy ta golden retriverka znowu się tu pojawi, to Luna zrobi z nią co trzeba. Nie okaże więcej litości psu. Nagle coś ją zerwało, poczuła zapach Burego, ale wymieszany z jakąś inną wonią. Podniosła się i wyszła z ich legowiska. Jej brat spokojnie szedł w jej stronę, uśmiechał się, co nie było w jego stylu. Czasami widać było, że jest szczęśliwy, ale nie aż tak, nie w taki sposób.
- Hej! - przywitała się Luna, a jej ogon podniósł się do góry, ale nie otrzymała odpowiedzi zwrotnej. - Wiesz co, jakiś kundel zjadł naszą zwierzynę, ale nie martw się! Widziałam niedaleko sarnę, możemy iść razem zapolować.
- Nie - odpowiedział jej spokojnym głosem, układając się na skale znajdującej się nad ich legowiskiem.
- Co w ciebie wstąpiło!? - zezłościła się Luna.
- Ehh, po drodze polowałem, więc nie jestem głodny. Nie musisz ukrywać, że sama zjadłaś wszystko.
- Jak możesz mnie oskarżać!? Jesteś okropny! Mam wrażenie, że nie jesteśmy już stadem! - wrzasnęła, a wypowiadając ostatnie słowa, od razu poczuła gule w gardle i pożałowała swojej wypowiedzi. - Ja...
- Ale my nie byliśmy nigdy stadem, Luna - odpowiedział jej ze spokojem, chociaż był zaskoczony. W oczach wilczycy zebrały się łzy, nie umiała sobie poradzić z emocjami. Nigdy nie byli ze sobą bardzo związani, ale skoro mieszkali i polowali razem, a mieli nawet wspólne terytorium, to Luna liczyła na to, że choć trochę są watahą.
- Skoro tak, to znajdę sobie partnera i odejdę na własne terytorium, a tam założę PRAWDZIWĄ watahę i rodzinę! - krzyknęła w złości, próbując ukryć smutek, który nadal jej towarzyszył. Nie miała zamiaru zrobić tego co powiedziała, jednak musiała COŚ zrobić, żeby Bury poczuł się równie smutny, co ona. Ale nie miała nawet okazji usłyszeć czy coś jej odpowiada, bo uciekła. Najszybciej jak umiała. Biegła przed siebie, w stronę lasu iglastego. Chciała być daleko, sama. Widząc, jak szybko wszystko obok niej przemyka, zastanawiała się, czy wilcza mama też tak się czuła gdy biegła? Luna dobrze pamiętała, jak szybko potrafiła być jej rodzicielka, zapamiętała ją jako wręcz najlepszego wilka! Szkoda, że Bury nie odziedziczył tego po ich mamie, zamiast tego jest wrednym i okropnym bratem - pomyślała sobie, zatrzymując się w końcu.
Wokół niej rozpościerał się las wypełniony iglastymi drzewami. Odwracając się w tył, ledwo co widziała swoją norę. Oby Bury jej teraz nie szukał, tylko dał jej trochę czasu dla siebie, ale znając jego wszystko jest możliwe.
Co jeśli Bury na prawdę odejdzie lub zażąda by Luna odeszła? Czy wtedy też znalazła by sobie drugą połówkę i na prawdę założyła watahę bądź stado? Chociaż sama Luna uważa, że nikt by nie umiał z nią wytrzymać - skoro Bury nie wytrzymuje. Czy ona więc zasługuje na takie życie, może samotność jest jej pisana? Bycie "samotniczką", mimo mieszkania z bratem, jak na razie jej się sprawdzało. Czasami czuła się samotna, ale to przecież jest tego cena...

❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉


Złoty WilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz