Ziaelas Larcjusz chyba jednak nie zamierzał więcej dręczyć Hiacynta. Do takiego przynajmniej wniosku można było dojść, biorąc pod uwagę fakt, iż w ciągu ostatnich dwóch tygodni nie został zaczepiony przez niego ani razu. Ogrodnik przygotowany już na najgorsze, z początku był zdezorientowany tym brakiem zainteresowania z jego strony, jednak przez natłok pracy nie miał nawet czasu, aby głębiej się nad tym zastanawiać. Cieszył się, że jego rówieśnik dość szybko zrozumiał, jak wiele ciekawszych atrakcji znajdowało się w jego nowym miejscu zamieszkania, oraz że jego własne życie będzie mogło płynnie wrócić do swojego dawnego trybu. W rutynowym rytmie minęło mu parę spokojnych tygodni. Reszta niewolników dość szybko odpuściła sobie obgadywanie go za plecami i traktowanie z rezerwą, a o jednorazowo zafundowanych przez Ziaelasa nieprzyjemnościach przypominał sobie jedynie podczas reguralnego podcinania paznokci za pomocą tych przeklętych cążków, którym chyba nigdy nie uda mu się do końca wybaczyć.
Chociaż może jednak nie, bo przypomniał sobie o tym i teraz, siedząc na schodach z tyłu domu i zajadając się śniadaniem przyniesionym z kuchni. Chłopaczek uśmiechnął się triumfalnie na wspomnienie groźnego, głupiego Larcjuszka, któremu wydawało się chyba, że Hiacynt się go bał. No no, akurat! Zadowolony ogrodnik stwierdził w myślach, że jest bardzo mądry, a następnie szybko zmienił temat porannych rozważań. W tym momencie nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że kolejny raz pomylił się w swoich osądach, a zachowanie co niektórych ludzi było znacznie bardziej nieobliczalne, niż przewidywała jego logika.
Na ziemi parę metrów przed schodami miejsce zajmował czarny kot w dziwaczne rdzawe plamki, skrobiąc pazurkami ziemiste podłoże. Wyraźnie zrelaksowane czworonożne stworzenie mruczało głośno, przymykając co chwila skośne oczy, a Hiacynt z przejęciem poszukiwał głębi w jego uciekającym, zielonkawym spojrzeniu, nie mogąc do końca skupić się na przeżuwaniu mokrej kaszy z chlebem. Kot nie był raczej głodny, skoro kompletnie nie interesował się posiłkiem ogrodnika, ale Hiacynt i tak postanowił zostawić dla niego resztki, nim podniósł się ze schodów by zająć się wreszcie obowiązkami. Po drodze stanął przy pobliskiej fontannie, przemył wodą twarz oraz ręce. Po krótkim namyśle przysiadł na jej brzegu i umieściwszy oba łokcie na kolanach przyglądał się jak kotek uważnie obwąchuje pozostałości jedzenia na niedużym talerzyku, a następnie z brakiem zainteresowania odwraca się i odchodzi. Hiacynt opuścił głowę na dół i już zaczynał rozwodzić się w myślach nad swoją beznadziejnością, kiedy usłyszał za sobą donośne "chwaście!!!" i gwałtownie się wyprostował, obracając głową dookoła. Wciąż lekko zaspany nie był w stanie rozpoznać osoby, która wzniosła ten okrzyk, dopóki nie pojawiła się ona tuż przed nim, jak wilk, o którym była mowa, znienacka popychając go w ramię.
- Niech mię, prawie o tobie zapomniałem! - zawołał nie kto inny jak Ziaelas Larcjusz, młody i piękny, nawet w tym osobliwym ciemnym płaszczu z kapturem, który niewiadomo czemu przyodział. Hiacynt wybałuszył na niego szeroko oczy, licząc po cichu na to, że jedynie przegrzał się na słońcu, a może nawet wciąż śnił. Bękart przecież miał dać mu spokój... - To wszystko przez to, żeś tak zmarniał! Ledwo cię wypatrzyłem, a przecież nie stałem daleko. Zgaduję, że musiałeś bardzo się smucić, nie mogąc oddawać się służbie swojemu ukochanemu właścicielowi przez tyle czasu. Porzuć obawy zagubiony niewolniku, bo oto przybyłem, niczym wschodzące słońce, aby ponownie nadać kolorów twemu nędznemu życiu!
Ogrodnik zamknął otwarte przez czas jego wypowiedzi usta, obejmując rówieśnika zaniepokojonym spojrzeniem. Wyglądał on jakoś inaczej niż ostatnio, kiedy się widzieli i nawet nie chodziło o ubiór, a wyraz twarzy, w tym nieznikający z niej wyjątkowo nieszyderszy, wesoły uśmiech. Zielone oczy Ziaelasa błyszczały ekscytacją, co przywodziło Hiacyntowi na myśl obraz małego dzieciaka, który nie mógł się doczekać, aby coś przeskrobać.
CZYTASZ
Ballada o Kwiecie i Wschodnim Wietrze
RomanceRok czterech cesarzy, Rzym. Po przymuszonej, samobójczej śmierci cesarza Nerona w mieście panuje chaos. Chętni zabiegają o swoje miejsce na tronie, a w powietrzu wisi krwawa i niepewna atmosfera. Między całym zamieszaniem, w świecie, gdzie nie ma m...