3. Widok na Canal Grande

30 7 3
                                    

Chiara Mancini opuściła mury weneckiej Akademii Sztuk Pięknych z teczką formatu A2 pod pachą i - jakby tego było mało - torbą podróżną w dłoni. Odziana w czarną sukienkę i długi płaszcz, słaniała się na niebotycznie wysokich obcasach.

Piątek i świątek nosiła się elegancko, ale w chwilach takich jak ta miała ochotę ogołocić szafę i zastąpić garsonki wygodnym dresem. Koniec końców obstawała jednak przy swoim, bo czuła się w T-shirtach i dżinsach bardzo nieatrakcyjnie. Czuła się zwyczajna, a zwyczajność jawiła jej się jako najgorszy z koszmarów. Była to niewątpliwie zasługa ojca.

Od rozwodu jej rodziców minęło już wiele lat. Znakomitą większość tego czasu spędziła pod kuratelą zubożałej matki, podczas gdy tata podróżował po świecie, miał najwyraźniej lepsze rzeczy do roboty. Pewnego dnia ponownie się jednak zakochał. Podjął wówczas decyzję o powrocie do rodzinnej Wenecji. Kupił zapierający dech w piersiach apartament z widokiem na Canal Grande, jakby nic go to nie kosztowało i zamieszkał w nim z nową partnerką oraz... jej synem.

Obecność rzeczonego syna przypomniała chyba mężczyźnie, że ma własne potomstwo. Skontaktował się z byłą małżonką i oświadczył, że Chiara powinna spędzać u niego weekendy, by odnowić łączącą ich więź.

Chiara nie wierzyła w jego światłe intencje, co więcej nie sądziła wcale, by kiedykolwiek łączyło ich coś wartego odbudowania. Znała go jako pracoholika. Był prawnikiem i miłował ten zawód nade wszystko. Jak sięgała pamięcią, nie spędził z nią nawet jednej wigilii świąt Bożego Narodzenia. Mogłaby więc pokusić się o stwierdzenie, że nie zauważyła nawet, gdy oficjalnie wyniósł się z domu i zaczął jedynie przysyłać okraszone wdzięcznym Buon Natale kartki. Mimo wszystko, zdecydowała się przystać na tę propozycję. Miała bowiem pewną nijak niezwiązaną z osobą ojca motywację.

Od dziecka kochała sztukę i wiązała z nią przyszłość. Miała niewątpliwie artystyczną duszę. Poezja, teatr, malarstwo, architektura, jakiej dziedziny by nie nazwać, przejmowała ją do żywego. Nie lubiła jednak mówić o tym głośno.

Matka pracowała w stolarnii, ojciec był adwokatem. Od dziecka wpajano jej, że zawód powinien być praktyczny, powinien gwarantować przychody. Próbowała zatem odnaleźć się w czymś innym. Pomagała w maminym warsztacie; wertowała na okrągło oferty studiów prawniczych na okolicznych uczelniach; w akcie desperacji obejrzała trzykrotnie Doktora House'a, licząc, że rozwinie w sobie jakąś medyczną obsesję. Ostatecznie jej wysiłek spełzł jednak na niczym, bo choć każda z tych dziedzin była niewątpliwie interesująca, Chiara doszła do wniosku, że jeśli nie spróbuje zawalczyć o wymarzoną przyszłość, nigdy nie przestanie zastanawiać się, co by było, gdyby odważyła się podjąć wyzwanie.

Chciała studiować na Wydziale Sztuk Wizualnych na weneckiej Akademii Sztuk Pięknych. Malowała chyba całkiem nieźle, jej rzeźby były też niczego sobie, ale nie dało się ukryć, że była samoukiem. Nie znała reguł, jakimi powinno się w tych dziedzinach kierować i choć lubiła kiedyś sądzić, że sztuka pozbawiona jest reguł, teraz żyła raczej według przykazania Pabla Picasso; Opanuj zasady jak zawodowiec, by łamać je jak artysta.

Niestety, nie miała obok nikogo, kto mógłby wskazać jej błędy, pomóc w przygotowaniach do egzaminów wstępnych. Potrzebowała odpowiedniego kursu, a nie było jej na takowy stać. Pracowała w wolnych chwilach w antykwariacie, lecz przekazywała większość zarobków matce, której niełatwo było związać koniec z końcem.

Dziewczyna zdecydowała się więc postawić ojcu warunek; poświęci czas ich relacji, jeśli ten opłaci jej weekendowe, organizowane przez Accademia di Belle Arte di Venezia zajęcia dla aspirujących tam licealistów. Mężczyzna przystał na tę prośbę. Pieniędzy miał aż zanadto i wydawał je lekką ręką, o ile tylko nie korzystała na tym bezpośrednio jego była żona.

Bajka o smutnym weneckim teatrzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz