Rozdział I

8 0 0
                                    

Taniec to było moje uzdrowienie.

Codziennie wstawałam z myślą, że przećwiczę nowy układ taneczny i stanę się lepsza. 

Jednak jedyne co mnie powstrzymywało to było jedzenie. Liczenie kalorii całkiem mnie przerażało, a ja wiedziałam, że musiałam utrzymać formę, żeby zmieścić się w strój na następne zawody. 

Nie wiedziałam jeszcze, że stanie się coś co całkiem odmieni moje życie. 

Dzisiaj nie czułam nic innego, było jak zawsze niby pięknie a jednak okropnie. Z trudem przyznawałam sobie, że tak naprawdę cierpię bardziej niż nigdy dotąd. Koniec roku szkolnego zmiótł mnie z planszy. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Ciągle tylko się katowałam.

Stanęłam przed lustrem w samej bieliźnie i zaczęłam patrzeć sama na siebie. Byłam tak szczupła, że byłam w stanie policzyć wszystkie moje żebra. 

Wszystko to okropnie mnie przerażało. 

Wiadomo, że starałam się z tym wszystkim walczyć, jednak ciągle mi się to nie udawało. Chodziłam na spotkania z terapeutką, ale to nie wystarczało. Czułam się z tym tylko trochę lepiej. Tylko kilka godzin, a później znowu to samo — obwinianie się o każdy zjedzony kęs.

Dzisiaj miałam wyjść na trening. Było po dziesiątej. Wiedziałam, że zostało mi mało czasu i musiałam z czegoś zrezygnować. Zdecydowałam, że nie zjem dzisiaj śniadania. Kilka kalorii mniej nic mi nie zrobi. Nie umrę. Nie zemdleję. 

Założyłam szare dresy i białą koszulkę. Na nogi włożyłem białe trampki i wzięłam ze sobą czarną materiałową torbę z wodą, rzeczami na trening oraz wodą. Jasne włosy związałam w niedbałego kucyka i wyszłam. 

Pomaszerowałam w stronę studia tańca i przebrałam się w swój strój. Fioletowe obcisłe spodenki i biały top. Poszłam na salę i zaczęłam tańczyć. 

Patrzyłam na trenerkę i powtarzałam każdy jej ruch. Muzyka niosła mnie po parkiecie i czułam się idealnie. Relaksowałam się. Muzyka i ruch idealnie do siebie pasowały. Para idealna. 

I w dodatku ja, którą uszczęśliwiał taniec. 

Uwielbiałam to i chciałam, żeby to trwało na zawsze. 
Chciałam tańczyć ciągle i się nie poddawać. 

To było moje marzenie. 

***

Opierając się o szybę autobusu czytałam książkę wracając z obozu tanecznego. Było mi na nim tak przyjemnie, że nie istniała rzecz, którą można by było do niego porównać. Nic nie było tak niezwykłe, żeby postawić je w jednej grupie. 

Wyjazd był długi, bo na dwa tygodnie wyjechaliśmy z Kalifornii i polecieliśmy do Europy. Wyspy Kanaryjskie przywitały nas gorącym słońcem, które prażyło całymi dniami. Naprawdę do takich chwil każdy by chciał wracać. Takie czasy pamięta się zawsze. Nawet jeśli miałoby się niedługo o nich zapomnieć. Na zawsze. 

Całe dnie spędzone na plaży, brązowa opalenizna i chwilę, które zostają w sercu na zawsze sprawiają, że chce mi się płakać, bo wiem, że ta przygoda się nie powtórzy. Niestety, ale nasza trenerka odchodzi, a drugiej takiej samej na tym świecie nie ma. Pani Williams się wyprowadza i nigdy więcej nie poprowadzi dla nas kolejnego treningu. Nigdy nie zorganizumuje obozu. Nic. Musimy zapomnieć i za tydzień przywitać kogoś nowego. Innego trenera, który miałby się nami zająć. Ale każda z nas wiedziała, że ten ktoś nie zajmie u nas pierwszego miejsca. Bo pani Williams była jedyna w swoim rodzaju i nikt nie będzie już tak dobry jak ona. 

Stracona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz