Rozdział 1

14 1 3
                                    

Urodziłam się jako jedyne dziecko w rodzinie Ramirez, jednej z bogatych rodzin w mieście. Kiedy miałam z sześć lub siedem lat moi rodzice rozwiedli się. Nie pamiętam jak na to wtedy zareagowałam w końcu byłam wtedy dzieckiem, na pewno byłam smutna i takie tam w końcu to chyba każdy by tak zareagował. Jednak później kiedy byłam starsza jakoś zaczęłam akceptować to, bo i tak było lepiej dla nich jak nie mieszkali razem, nie było już tych kłótni i tak dalej.
Doszło do tego, że opiekę nade mną przejął mój ojciec a moja matka przeprowadziła się i mieszkała w innym mieście. Czasami odwiedzałam ją w wakacje i byłam u niej na kilka dni lub tydzień może dwa za dzieciaka. Jednak jak byłam coraz starsza kontakt nasz był coraz gorszy i doszło do tego, że było jej nawet ciężko zadzwonić raz w miesiącu.

W starym liceum do którego chodziłam, byłam w drugiej i trzeciej klasie  wpadłam w dosyć złe towarzystwo. Moje oceny pogorszyły się z tych dobrych na te złe, to nie tak, że wcześniej byłam kujonką czy coś tego typu, po prostu uczyłam się bo ojciec tak chciał. Nie wiem po co to robiłam. Może chciałam aby był ze mnie dumny? Cóż jak mówiłam moje oceny pogorszyły się a ja zaczęłam wtedy się staczać, w sumie nie poznawałam siebie już. Razem z moimi znajomymi wychodziliśmy wtedy na imprezy czy to w klubach czy to po domówki w których był sam alkohol, używki to po inne rzeczy. Każdy w moim wieku robił te rzeczy a więc ja chciałam się dopasować więc zaczęłam robić to samo. Sięgałam wtedy tylko po papierosy lub różny alkohol co zazwyczaj kończyło się wymiotowaniem. Mijały dni i mijały a ja staczałam się bardziej, nie obchodziło mnie to wtedy bo byłam aż tak zaślepiona. Pewnego wieczoru byłam na jednej domówce z znajomymi to wtedy pierwszy raz sięgnęłam pierwszy raz po marihuanę która była tam. Każdy tam wtedy ją palił, cóż nie była ona jakaś wtedy zła bo wiedziałam, że są gorsze rzeczy od marihuany,ale nie chciałam mieć żadnej styczności z tego typu rzeczami. Ale i tak ulegałam kiedy namawiała mnie do tego moja koleżanka która była o rok starsza ode mnie. I tak na każdej z możliwych imprez czy to nawet spotkań, zaczęłam palić razem z innymi. Po tych kilku tygodniach było znowu spotkanie w klubie tym razem tylko z moją przyjaciółką jeśli tak można ją wciąż nazwać. Byłyśmy razem w klubie bez innej grupy znajomych. Nie wiem wtedy po co tam poszłam. Może chciałam jakieś frajdy? Cóż był to wtedy klub w którym było dużo nastolatków lub osób po osiemnastce. Lecz wtedy kiedy siedziałyśmy przy barze i piłyśmy drinka moja przyjaciółka wyjęła z skórzanej torebki woreczek z białym proszkiem z razem z dwoma małymi plastikowymi rurkami. I wtedy wiedziałam co będzie, zaczęła mnie namawiać abym zrobiła to z nią a mimo tego, że odmawiałam to i tak wciąż nalegała. Po kilkunastu namowach i naleganiu uległam i obie zaczęłyśmy wciągać kokainę. Wtedy zaczęłam czuć się słabo ale zignorowałam to i po jakimś czasie obie poszliśmy na środek klubu i bawiliśmy się. Mój humor polepszył się i czułam się dobrze. I tak po tym pierwszym razem były kolejne i kolejne. Wtedy zaczęłam się powoli uzależniać.

Kiedy zaczęła się trzecia klasa liceum, czułam jak mój ojciec zorientował się, że coś jest nie tak więc musiałam to bardziej ukrywać. Potem było mi dosyć ciężko, cała moja grupa znajomych zaczęła coraz bardziej unikać mnie a nawet nie wiedziałam czemu. Czy zrobiłam wtedy coś? A może to coś innego? Tego nie wiedziałam. Byłam wtedy sama kiedy inni się bawili i spędzali razem czas. Przestałam wtedy chodzić do jakichkolwiek klubów. Nawet kokaina nie pomagała już wtedy. Nie miałam sił na nic, ani na naukę ani nawet żeby wstać z łóżka. Nie mówiłam nic ojcu i udawałam, że wszystko jest w porządku i tak dalej. Mówiłam ojcu jedynie to, że źle się czuję i przestałam chodzić do szkoły na kilka dni. Pewnego dnia kiedy miałam naprawdę dosyć co pewnie wydaje się głupie zaczęłam się samo okaleczać na lewym nadgarstku. Byłam pewnie głupia, że w ogóle wpadłam na taki pomysł. Pomijając robiłam to bo wtedy trochę to pomagało mi i znów zaczęłam chodzić do szkoły. Zaczęło się drugie półrocze trzeciej klasy. Próbowałam znów gadać z znajomymi z grupy i może nawet trochę się udawało. Znów gadaliśmy razem w szkole i wychodziliśmy na imprezy. Czułam się wtedy świetnie, mimo to nie mówiłam im o samookaleczeniu bo nie chciałam wyjść na wariata. Lecz szczęście szybko się skończyło. Kiedy był praktycznie koniec maja, wszystko fajnie niby, tak? Za niedługo wakacje jednak zdziwiłam się. Kiedy wróciłam do domu i poszłam do swojego pokoju na górę i zobaczyłam, że w moim pokoju szuflady były otwierane tak jak i szafki lub nawet materac z mojego łóżka leżał na ziemi. Wtedy wiedziałam. Ojciec już pewnie wie. Szybko wtedy zeszłam na dół i skierowałam się do salonu gdzie w którym był już mój ojciec i prawdopodobnie czekał wtedy na mnie. Siedział na kanapie a kiedy weszłam na stoliku leżał między innymi kokaina w proszku, papierosy i inne rzeczy.  Po chwili wstał i podszedł do mnie po czym powiedział.

- A więc to jest co cały czas robiłaś z tymi swoimi znajomymi? - Po czym wskazał na stolik.
- Albo twoje oceny jak się pogorszyły. -
- Wiem wszystko, co robiłaś nawet to co masz na nadgarstku. -

Wtedy tylko stałam i patrzyłam się na podłogę nic nie mówiąc, nie pamiętam co jeszcze mówił oprócz ostatnich słów kiedy powiedział że będę mieć szlaban i to, że zmieni mi szkołę i, że zapisze mnie do jakiegoś psychologa i psychiatry. Mimo, że błagałam i błagałam to i tak to nic nie dało.

Wtedy było koniec z imprezami, znajomymi z całą frajdą i tym co lubiłam. Dopiero wtedy  zrozumiałam jaki był mój stan i do jakiego doprowadzili mnie moi znajomymi i sama ja.
Kiedy skończył się rok szkolny i były wakacje siedziałam cały czas w domu albo chodziłam do różnych specjalistów na leczenia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I o to pierwszy rozdział ( > < )
Mam nadzieję, że się spodoba i przepraszam za jakiekolwiek błędy! (*>.<*)

Young Forever [PL VER] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz