Rozdział 25

7K 507 97
                                    

– A wiecie, że w szkole czasami wypadałoby się pokazać? – wytknęła nam Brooke, kiedy w niedzielę z samego rana pojawiła się w mieszkaniu Remo. Przyjechała razem z Deanem z myślą, że każdy z nas powinien poświęcić trochę czasu na naukę. Musiałam przyznać, że lekko mnie to zdziwiło, bo z reguły dziewczyna była ostatnią osobą, która przejmowałaby się szkolnymi sprawami.

Kiedy nam o tym przypomniała, sama uświadomiłam sobie, że moja sytuacja nie była najlepsza. Od miesięcy wspominałam, że chciałabym zdać te egzaminy, by w końcu móc wyjechać z miasta. Prawda była jednak taka, że nie byłam już pewna, czy umiem wystarczająco dużo, by te egzaminy zdać.

Na szczęście moja sytuacja nie była tak tragiczna jak sytuacja Deana, który przyjechał do nas z pobladłą twarzą, przekrwionymi oczami i stosem podręczników. Wyglądał, jakby pierwszy raz uświadomił sobie wagę swojego problemu i zaległości, których narobił sobie przez ostatnie lata.

– Zapłacę ci – powiedział całkowicie poważnie. – Postawię dom moich rodziców, jeśli dzięki temu napiszesz za mnie ten egzamin – zaoferował, patrząc mi w oczy. Mrugnęłam z zaskoczeniem, gdy w tym samym momencie złapał mnie za ramiona i nimi potrząsnął, mówiąc: – Tata mnie zajebie, jak się dowie, jakim debilem byłem przez ostatnie lata. Myśli, że jestem dobry z matmy, a ostatni rok płaciłem jakiemuś pierwszakowi, by wykonywał za mnie zadania.

– To debilem byłeś tylko przez ostatnie lata, a nie przez całe życie? – zapytała znudzona Brooke, która od kilku minut oglądała jakiś poradnik na YouTube i tylko wzdychała z frustracją, wyzywając prowadzącego od najgłupszych ludzi na świecie.

Cóż, żadne z nas nie zamierzało się wtrącać, gra nie była w tym przypadku warta świeczki.

– Zamknij się – warknął do niej i znowu potrząsnął moimi ramionami. – Dlaczego wzór skróconego mnożenia jest skrócony, skoro wcale krótki nie jest?! – jęknął z przejęciem, a ja przez cały czas próbowałam uwolnić się z jego uścisku.

– Popatrz, przynajmniej wiesz, że jest coś takiego jak wzór skróconego mnożenia, to już dobry początek – próbowałam go udobruchać, ale to wcale go nie przekonało. Wygiął usta w podkówkę, broda mu zadrżała jak u małego dziecka.

– Ja naprawdę jestem idiotą – powiedział z żalem.

– Szkoda, że uświadomiłeś to sobie dopiero teraz – burknęła Brooke, kreśląc coś w swoim zeszycie.

W tej samej chwili do kuchni wszedł Remo. Zatrzymał się w progu, uważnie zlustrował wzrokiem ślęczącą nad zadaniami Brooke i Deana, którego pokonał wzór skróconego mnożenia i który był bliski łez. Mrugnął, zmarszczył brwi, jakby uświadomił sobie, że kompletnie nie chce w to brnąć i zawrócił, nim zdołałam wykrztusić choć słowo. Parsknęłam z rozbawieniem i w końcu wyswobodziłam się z uścisku Deana, który z rezygnacją opadł na krzesło obok Brooke i zerknął na jej zeszyt.

– Mogę narysować ci kwiatka na marginesie?

Brooke uniosła powoli głowę i spiorunowała go wzrokiem.

– A ty co, kurwa, w Picasso się przemieniłeś, bo tabliczka mnożenia cię pokonała? Nie rysuj kwiatka, bo jeszcze liczenie płatków cię pokona i narysujesz koślawego – fuknęła, a ja przytknęłam dłoń do ust, by się nie zaśmiać. Dean spojrzał na nią ze złością i odwrócił się w drugą stronę.

Kilka sekund później Brooke chyba zrozumiała, że przesadziła, bo posłała mi wymowne spojrzenie, z niechęcią przewróciła oczami i dotknęła ramienia Deana. Natychmiast strzepnął jej rękę, ale nie poddała się.

– No narysuj mi tego kwiatka – powiedziała w końcu, kapitulując. Podała mu nawet swój długopis, na który Dean zerknął przez ramię.

– Teraz już nie chcę – prychnął, krzyżując ramionami na klatce piersiowej jak obrażone dziecko.

Elita 2 [ZOSTANIE WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz