Nicole
Siedziałam w klasie podpierając głowe ręką, jednocześnie słuchając pani Waller prowadzącą lekcje geografii.
Opowiadała właśnie o atmosferze, lecz przestałam jej słuchać wpatrując się za okno. W Michigan zaczynała się jesień, przez co pogoda nie dopisywała.
Patrząc przez okno dostrzegłam drewnianą ławkę, na której siedziała dziewczyna ubrana w szary dres, czytając książke. Za oknem kropiło, była gęsta mgła, a pomarańczowo-żółte liście spadały z koron drzew, które dodawały dziedzińcowi naszej szkoły uroku.
Z transu wybudziła mnie Nauczycielka, która przestała opowiadać i odchrząknęła.
-Nicole, mogłabyś odpowiedzieć na pytanie? - Spytała pani Waller ze zrezygnowaną twarzą.
-Nie pamiętam. - Westchnełam, po czym dodałam - Mogłaby Pani powtórzyć?
-Nicole Evans, w tym tygodniu 3 raz wyprowadzasz mnie z równowagi, zostań proszę po lekcji.
Ja pierdolę.
Czy ona naprawde musiała zwracać się do mnie pełnym imieniem? Przysięgam nienawidze mojego nazwiska z całego serca.-Dobrze proszę Pani. - Odpowiedziałam z nutą ironii, poirytowana sytuacją.
Po lekcji Pani Waller mówiła mi o tym, że nie zdam egzaminów końcowych jeżeli nie będę się uczyć i przykładać do jej lekcji, lecz za bardzo nie interesowały mnie jej wyznania.
Wyszłam z klasy, kierując się na stołówke ze słuchawkami w uszach, szukając wzrokiem mojej siostry. Po chwili ujrzałam ją w kolejce po jedzenie, jak zwykle ubraną w szare dresowe spodnie oraz niebieską bluze.
Podeszłam do niej od tyłu i objełam ręka w pasie, na co Evelyn wzdrygneła się.
-Hej Eve, ile lekcji ci zostało?- Próbowałam nawiązać interakcje z moją siostrą, która nie jest zbyt rozmowna.
-Nicole,nie dotykaj mnie. Dobrze wiesz jaki mam plan lekcji, a teraz odejdź i daj mi wreszcie spokój. -Powiedziała poirytowana, a w jej brązowych oczach ujrzałam smutek, malujący się na jej drobnej twarzy.
-Czy ty zawsze musisz być taka wredna?-Spytałam mojej o 2 lata starszej siostry, która zachowuje się jakby miała co najmniej 40 lat.
Evelyn nie odpowiedziała na moje pytanie, tylko mineła mnie i wyciągneła telefon. Widząc jej zachowanie stwierdziłam że dalsza interakcja z siostrą nie ma najmniejszego sensu, więc odeszłam.
***
Idę parkiem w strone domu, rozglądając się na lewo i prawo obserwując jak jesień nadchodzi dużymi krokami. Chociaż nie jest to moja ulubiona pora roku, to i tak bardzo lubie całą otoczke jesieni.
Myślami bujam w obłokach, nie chcąc bardzo wracać do domu bo wiem co mnie tam czeka. Moi rodzice nie powinni być razem, codziennie wieczorem modlę się by w końcu wzieli rozwód i nastał spokój, którego pragnę jak niczego innego od dziecka.
Jest jeszcze jedna osoba, która jest w stanie rozświetlić mój dzień,lecz wiem że przez następne miesiące nie zobaczę jej, chodź niczego innego tak bardzo nie pragnę.
Podchodzę do furtki na ogródku mojego skromnego domu, w którym wychowywałam się od urodzenia, lecz nie wspominam tego za dobrze.
Jest on mały, ma zżółkniałe i postarzałe ściany, wyglądem przypomina dom strachu, lecz to co jest najstraszniejsze, znajduje się w środku.
Nicole, wdech i wydech. Dasz rade.
Powtarzam na okrągło tą plątanine próbując się nie nakręcać. Gdy w końcu udaje mi się uspokoić, wchodze do domu.