Rozdział 2

20 0 0
                                    

Środa

Dzisiaj w ogóle nie spałam. Nie mogłam zasnąć, po tym co wydarzyło się dzień wcześniej. Pomimo tego nie byłam jakoś specjalnie zmęczona. Czułam się nawet dobrze... Oczywiście nie pod względem psychicznym, ale fizycznym. Kiedy rano zadzwonił budzik, który wybudził z snu wszystkie dziewczyny z dormitorium, ja miałam już na sobie czyste ubranie. Na śniadanie wyjątkowo zeszłam dzisiaj sama. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać.
Po wejściu do Wielkiej Sali, jęknęłam. Pomimo wczesnej pory, w środku, było mnóstwo innych osób. Szybko pomodliłam się, aby nikt mnie nie zaczepił, i weszłam do Sali pewnym siebie krokiem. Kiedy zjadłam dosyć dużą porcję owsianki, uznałam że nie będę czekać na przyjaciółki i od razu ruszyłam w stronę sali z eliksirów. Usiadłam na ławkę obok drzwi i wyciągnęłam z torby książkę. Ktoś podbiegł do mnie i przerwał mi czytanie.
- Hermione! Jesteś... Szukałyśmy cię po całej szkole. - Lavender usiadła na ławce obok mnie, a chwilę później dołączyły do nas zdyszane bliźniaczki.
- Przepraszam... W ogóle dzisiaj nie spałam, więc wyszłam z wieży trochę szybciej niż zawsze. - Wytłumaczyłam przyjaciółkom.
Po kilku minutach, profesor Snape otworzył drzwi do klasy i zaprosił nas do środka. Zajęłam miejsce tam gdzie zawsze, pomiędzy Lavender a Padmą, i wyjęłam z torby potrzebne do pracy przedmioty. Kiedy cała sala zapełniła się uczniami z różnych domów, młodszymi i starszymi, nauczyciel zaczął lekcję. Z uśmiechem na twarzy stwierdziłam że Malfoy nie przyszedł dzisiaj na lekcję. Nie życzyłam nikomu źle, ale miałam nadzieję że nie zobaczę go przez najbliższe dni. Niestety myliłam się i kilka minut później drzwi klasy się otworzyły, a stanął w nich ten sam blondyn, który naiwnie liczył że coś między nami zaiskrzy.
- Przepraszam za spóźnienie. - Wypalił i usiadł na swoje miejsce. Na moje nieszczęście, siedział obok Pansy Parkinson, która siedziała za mną. Jęknęłam bezgłośnie, kiedy Snape wybaczył chłopakowi spóźnienie. Pewnie gdybym to była ja, Gryffindor straciłby znowu jakieś dziesięć punktów. Po chwili, kiedy dodawałam do kociołka jakiś dziwny składnik, poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Pokręciłam oczami, bo już wiedziałam kto to. - Psst... Granger! - Malfoy cicho mnie zawołał.
- Co chcesz? - Spytałam się niechętnie, obracając się tyłem do mojego stolika.
- Idziesz dzisiaj ze mną... - Zanim zdążył dokończyć, ja mu chamsko przerwałam.
- Nigdzie z tobą nie idę. - Wycedziłam przez język i obróciłam się ponownie do mojego kociołka.
- Panie Malfoy, chciałby nam pan coś powiedzieć? - Snape widocznie nas usłyszał. W sali zrobiło się cicho i wszyscy skupili uwagę na naszej dwójce. Malfoy w porównaniu do mnie nie wydawał się wcale zmieszany.
- Właśnie próbowałem zaprosić Granger, na randkę do Trzech Mioteł, ale spokojnie panowie, nie zgodziła się. - Mówił tym swoim flirciarskim głosem. - Widocznie woli chodzić z Weasley'em do Świńskiego Łba. - Całą salę wypełnił śmiech uczniów. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Ma wzmiankę o Ronie, poczułam coś w gardle. Popatrzyłam na Malfoy'a z ściągniętymi w dół brwiami, a on w zamian pokazał mi swoje równe, białe zęby i mrugnął okiem.
- W takim razie możecie sobie porozmawiać o tym NA KORYTARZU. - Krzyknął profesor Snape. Malfoy wstał i wyszedł z klasy. Nauczyciel patrząc na mnie, podniósł brwi i kiwnął głową w stronę drzwi, w których właśnie zniknął ślizgon. Pokręciłam oczami i ruszyłam w stronę wyjścia. Z złością nacisnęłam na klamkę i trzasnęłam drzwiami. Pierwsze co zobaczyłam to Malfoy, opierający się jak gdyby nigdy nic o ścianę.
- Czy ty jesteś kurwa normalny?! - Wybuchłam. Blondyn zaśmiał się pod nosem. Kretyn...
- Wyluzuj. - Niebieskooki posłał mi rozbawione spojrzenie. Usiadłam na tą samą ławkę, na której siedziałam przed zajęciami. Chłopak od razu usiadł obok mnie. - Jesteś strasznie nudna. - Przychnęłam i obróciłam głowę w drugą stronę. - Po prostu się zgódź.
- Nie. Mam chłopaka... - Skłamałam.
- Myślisz że w szkole nie plotkują? - Chłopak Zaśmiał się, a ja ponownie odwróciłam się w jego stronę.
- Co mówią o nas? - Zainteresowałam się. Do tej pory nie słyszałam plotek na temat naszego zerwania.
- Dużo rzeczy... - Malfoy'owi podniosły się kąciki ust. Cicho jęknęłam i zamknęłam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam że ktoś dotyka mnie w plecy. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po moim ciele.
- Nie dotykaj mnie. - Powiedziałam stanowczo drżącym głosem. Pomimo mojego rozkazu, chłopak dalej trzymał swoją rękę na moich plecach. Nie chciałam się odsuwać, bo jego dotyk na moim ciele był w swój sposób bardzo przyjemny, ale w takiej sytuacji nie pozostawiał mi żadnego innego wyjścia. - Wiesz co to jest przestrzeń osobista? - Mój głos dalej drżał z niewiadomego powodu. Kiedy chciałam już się odsunąć, blondyn położył dłoń z powrotem na swoim kolanie. Popatrzyłam na niego, i zobaczyłam że zagryza wargę. Jego ręcę zacisnęły się w pięści. Teraz było mi go trochę żal. Całkowicie zapomniałam że nauczyciel właśnie wyprosił nas z sali i mieliśmy spędzić razem na korytarzu najbliższą godzinę. Dalej patrzyłam na widocznie zestresowanego Malfoy'a. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Nie żebym kiedykolwiek zwracała na niego szczególną uwagę, ale postrzegałam go raczej jako pewnego siebie chłopaka, który niczym się nie przejmuje. Nie mam pojęcia co doprowadziło go do takiego stanu. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja nagle się zmieszałam. Obróciłam wzrok w całkowicie innym kierunku. Westchnęłam. Cały czas czułam na sobie spojrzenie ślizgona. Moim jedynym marzeniem w tej chwili było wrócenie do klasy i przygotowywanie jakiś głupich eliksirów. Teraz żałowałam że nie wzięłam ze sobą zmieniacza czasu. Od poniedziałku, postanowiłam że kończę z tym i będę go używać tylko w sytuacjach takich jak uczęszczanie na dwie lekcje na raz. Oparłam się o ścianę za moimi plecami i zamknęłam oczy. Chciałam dać sobie chwilę na pomyślenie o tym wszystkim. Chciałabym wiedzieć co zrobiłam źle. Byłam szczęśliwa z Ronem, i on też wydawał się być ze mną szczęśliwy. Nie rozumiałam dlaczego mnie tak potraktował. Teraz doszłam do wniosku że może tak naprawdę nie zdradził mnie z tą suką, tylko po prostu się po przyjacielsku przytulali. Ale ten sposób w jaki na nią patrzył... Ja naprawdę nie życzyłam nikomu źle, ale niech tą Hannah zjedzą mrówkojady. Nagle przypomniałam sobie że wciąż znajduje się na korytarzu razem z Malfoy'em. Musiało minąć naprawdę dużo czasu, bo gdy otworzyłam oczy, na korytarzu było już tłoczno. Nade mną stały przyjaciółki, które machały mi rękami przed oczami. Popatrzyłam w prawo, i odetchnęłam ulgą. Malfoy już tam nie siedział. Wstałam.
- Coś się stało? - Zapytałam zdziwiona.
- Zasnęłaś na ramieniu Malfoy'a! - Krzyknęła Lavender. Spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego. Otworzyłam szerzej oczy z niedowierzaniem. Czyli nie dość że zasnęłam na korytarzu, to jeszcze opierając się o ramię chłopaka, którego nienawidzę całym sercem. Mam szczęście że go tu nie ma, bo jakby zobaczył moją minę, zemdlał by że śmiechu.
- I co gorsza Ron to widział. - Dodała Parvati. No to po mnie... Niby ja i Ron nie byliśmy już razem, jednak poczułam wewnętrzną potrzebę porozmawiania z nim. Otworzyłam buzię, i szybko wzięłam z ręki bliźniaczki moją torbę. Chciałam im podziękować za to że mnie spakowały, lecz byłam już w drodze do pokoju wspólnego. Weasley siedział na kanapie z przyjaciółmi. Wstał, gdy zobaczył że weszłam przez portret.
- Poczekaj! - Krzyknęłam po tym jak zobaczyłam że idzie do dormitorium chłopców. - Ron, zaczekaj! - Chłopak zatrzymał się i obrócił w moją stronę.
- Czego chcesz? - Powiedział.
- Nie mów do mnie takim tonem. - Wydawało się jakby każde słowo było osobnym zdaniem.
- Mówisz jak moja matka... - Obrócił się znowu, jednak ja zablokowałam mu przejście własnym ciałem. - Odczep się ode mnie.
- Proszę, porozmawiajmy. - Mówiłam błagalnym tonem.
- Daj mi przejść. - Nie słuchał mnie. Pokręciłam głowa, co wydawało się największym błędem jaki dzisiaj zrobiłam. Chłopak odepchnął mnie całą siłą, przez co upadłam, uderzając się głową o kant stołu. Słyszałam tylko że ktoś biegł do góry po schodach, głosy moich przyjaciół i szumienie w uszach. Potem zemdlałam.

Czwartek

Wczorajszy dzień cały spędziłam w skrzydle szpitalnym. Dzisiaj dalej w nim byłam. Podłączona do rurek i nieprzytomna. Wszyscy przychodzili do mnie w odwiedziny, jednak ja nie byłam świadoma kim oni są. Czułam że stoją przy mnie, lecz nic nie słyszałam. Nie miałam siły się ruszyć, otworzyć oczu, ani nawet czegoś powiedzieć. Wczoraj wieczorem ktoś do mnie przyszedł. Skądś kojarzyłam ten zapach, jednak nie mogłam go rozpoznać. Trzymał mnie za rękę. Bardzo długo... Wydawało mi się, jakby siedział tam całą noc, ale to niemożliwe. Skrzydło szpitalne jest zamknięte na noc. To było dziwne uczucie. Leżeć tak, i nie wiedzieć co się dzieje wokół ciebie. Wiedzieć, ale równocześnie nie wiedzieć...

Piątek

Znowu. On znowu przyszedł. Nie wiem kim on był, ale muszę się tego dowiedzieć. Spróbowałam otworzyć oczy, jednak nie udało mi się. Dłoń była trochę większa niż moja, i bardzo zimna. Czułam jak ściska moją dłoń przez dobre kilka godzin, bez zmiany pozycji. A może spał? Przez chwilę przeszło mi przez myśl że może tak naprawdę nikt mnie nie trzyma, a jest to tylko mój wymysł. Bardzo chciałam wiedzieć kim on był. Była to pewnego rodzaju zagadka, do której rozwiązania jest potrzebny czas. Sposób w jaki mnie dotykał, był najprzyjemniejszy na całym świecie. Czułam, jakby już kiedyś mnie dotykał. Próbowałam sobie przypomnieć, jednak mój mózg nie działał teraz prawidłowo. Chcę już się obudzić... Nie chcę tu być...

Sobota

Kolejny nudny dzień bez ruszania się, i otwierania oczu. Dzisiaj zaczęłam słyszeć. Słyszałam rozmowy, pomiędzy pielęgniarką a uczniami. Słyszałam przyjaciółki, Słyszałam oddech... Oddech tego kogoś, kto codziennie spędzał u mnie całą noc, trzymając mnie mocno za rękę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dramione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz