Nareszcie po długich dniach spędzonych na wybieraniu repertuaru, doprecyzowaniu go oraz przede wszystkim na ćwiczeniach nadszedł dzień castingu. Zerwałam się tego dnia z samego ranka by wybrać strój, zrobić makijaż oraz fryzurę a przed samym wyjazdem skoczyć jeszcze do sklepu po żelki ( przed moim pierwszym castingiem wokalnym przeczytałam gdzieś że żelki pomagają dobrze śpiewać, nie była to zbyt sprawdzona informacja, ale tak się stresowałam że chciałam spróbować wszystkiego. Tamten casting poszedł mi wyśmienicie I choć pewnie to była bardziej zaleta długich godzin spędzonych na trenowaniu jedzenie żelków przed castingami stało się moją małą tradycją). Gdy wyszłam z mojego osiedlowego sklepiku z torbą treningową w jednej ręce i paczką Żelków w drugiej, zauważyłam granatowe Volvo mojego taty stojące w gotowości tuż przed wejściem. Podeszłam do niego szybkim krokiem, otworzyłam drzwi i wskoczyłam na siedzenie pasażera z przodu.
-Jest i moja księżniczka!No i jak? Gotowa na kolejny casting? - powiedział z ekscytacją jak tylko mnie zobaczył.
-Prosiłam cię żebyś mnie nie nazywał księżniczką-odpowiedziałam mu z zażenowaniem. Nie rozumiałam czemu tak się uparł na to przezwisko. Nie mam już przecież pięciu lat!
-Jestem już prawie gotowa ,muszę się tylko rozśpiewać -dodałam wyjmując z torby mój telefon, w trakcie gdy tata odpalał samochód.
Dalsza podróż na miejsce castingu minęła na moim rozśpiewywaniu się z filmikami Cheryl porter i komentarzach mojego taty jaka to ja jestem niesamowita, utalentowana i jak na pewno całe jury będzie mną zachwycone.
Gdy dojechaliśmy na miejsce i już miałam otwierać drzwi samochodu by wysiąść usłyszałam głos taty.
-Nie chcesz żebym wszedł z tobą?
-Nie
-Ale...
-Tato-przerwałam mu
-Proszę nie bądź uparty, kocham cię pa - rzuciłam wysiadając z samochodu.
To pytanie pojawiało się przed każdym castingiem a odpowiedź zawsze była taka sama. Miałam wiele rytuałów, których nienawidziłam zaburzać, zaliczał się do nich rytuał przed castingiem. Wstanie wcześniej, ogarnianie się, wyjście do sklepu, rozśpiewywanie się w aucie a potem wejście SAMA na casting i cierpliwe czekanie na swoją kolej z słuchawkami w uszach zajadając się żelkami. I właśnie tak było i tym razem, ledwo skończyłam przeżuwać ostatniego żelkowego misia usłyszałam doniosły kobiecy głos.
-Betsy Harris!
-Jestem! - odpowiedziałam wrzucając słuchawki, telefon i puste opakowanie po żelkach do torby. Sprawdziłam czy na pewno mam w kieszeni pendrive z podkładami po czym ruszyłam do sali w której odbywały się przesłuchania.
Gdy weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi momentalnie rozejrzałam się po sali. Było to ogromne pomieszczenie z widownią i sceną, po obu stronach widowni znajdowały się schody, ja znajdowałam się na samej górze schodów po jej prawej stronie. Wszystko było utrzymane w stylu starego teatru, nigdy nie spodziewałam się że coś takiego może się normalnie znajdować w bloku. Po swojej lewej zauważyłam dźwiękowca, któremu momentalnie podałam pendrive, po czym ruszyłam w stronę sceny.
-Dam z siebie 100% , jeżeli to im nie wystarczy to najwidoczniej nie mnie szukają. Nie każdy casting musi być dla mnie, jedyne co mogę zrobić to starać się najbardziej jak mogę. - powtarzałam sobie w myślach schodząc po kolejnych stopniach.
Gdy stanęłam na scenie zauważyłam jury siedzące w pierwszym rzędzie. Jedyna osoba którą poznawałam to był mężczyzna siedzący po środku. Nazywał się Terenc Carzin i był jednym z najlepszych jeżeli nie najlepszym reżyserem teatralnym w kraju. Po jego dwóch stronach siedziały dwie szczupłe kobiety. Po prawej stronie wysoka brunetka w kucyku z delikatnym makijażem, ubrana w legginsy i obcisłą treningową bluzę. Wyglądała trochę jakby właśnie wyszła z siłowni. Po lewej trochę niższa blondynka w rozpuszczonych włosach do ramion, obcisłych dżinsach i bluzce na ramiączkach, dzięki czemu było widać duży tatuaż na prawym ramieniu przedstawiający różnokolorowe kwiaty. Przed nimi stał stół, na którym leżały puste kartki papieru, każde z nich trzymało w ręce długopis.
- Dzień dobry, mam na imię Betsy Harris i mam 15 lat.
-Dzień dobry Betsy, na jaką rolę przygotowałaś materiały ? - zapytał Terence bez żadnego konkretnego wyrazu na twarzy, było widać, że zadał dzisiaj to pytanie nie poraz pierwszy, dziesiąty czy może nawet setny.
- Przygotowałam materiały do castingu na Sofię
- Dobrze , w takim razie proszę rozpocząć piosenką
Zerknęłam na stanowisko dźwiękowca by sprawdzić czy zrozumiał że ma teraz włączyć muzykę. Dostrzegłam że właśnie wkłada mój pendrive do komputera i coś na nim klika. Parę sekund później usłyszałam pierwsze dźwięki podkładu do "Thank you for the music". Po zaśpiewaniu pierwszego wersu pozwoliłam sobie naprawdę wczuć się w piosenkę i popłynąć z muzyką. Mój trans skończył się dopiero wtedy gdy przerwano mi po trzeciej zwrotce. Byłam bardzo zadowolona z siebie.
- Kurde, nieźle mi poszło. Żelki chyba naprawdę działają cuda. - pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie
- Dziękujemy, tyle nam wystarczy - powiedziała blondynka z delikatnym uśmiechem na ustach
- Teraz poprosimy o przedstawienie monologu.- powiedział Terence , który już trochę się rozluźnił i coraz mniej przypominał surowego i zgorzkniałego.
- Przygotowałam monolog Sofii na temat obaw o przyszłość i małżeństwo - powiedziałam i zaczęłam recytować. Gdy byłam mniej więcej w połowie, usłyszałam głos Terenca.
- Bardzo ładnie, widać że wiesz i rozumiesz o czym mówisz, a teraz powiedz ten sam tekst , ale tak jakbyś krzyczała do kogoś kto jest bardzo daleko . - powiedział, z rozpromienioną twarzą. Zastanawiałam się skąd ta zmiana nastawienia, może to był po prostu taki test żeby sprawdzić jak zareaguję na surowe jury, a może... uznał mnie za dobrą kandydatkę... Zaczęłam wykrzykiwać monolog korzystając z triku , o którym powiedział mi mój dawny nauczyciel aktorstwa. Krzyk jest donośniejszy jeżeli skupiamy się nie na tym, żeby krzyk był jak najgłośniejszy , tylko żeby gdzieś dotarł. Wyobraziłam więc sobie że krzyczę do dźwiękowca po drugiej stronie sali , który do tego jest przygłuchy. Zadanie chyba wyszło mi dobrze bo jakimś cudem twarz Terenza rozpromieniła się jeszcze bardziej.
- Dobrze bardzo dobrze - powiedział zapisując coś na kartce.
Nagle kobieta po prawej stronie od reżysera wstała i weszła na scenę.
- Nauczę cię teraz choreografii, przetańczymy ją dwa razy razem do liczenia, raz razem do muzyki ,a na końcu ty zatańczysz sama do muzyki. Okej?
- Jasne
Choreografia była bardzo krótka i łatwa. Ewidentnie była ona tylko dla sprawdzenia moich umiejętności technicznych, więc zatańczyłam ją bez problemu.
- Casting właśnie się zakończył, może się pani spodziewać wyników za 2 do 3 tygodni, dziękujemy. - powiedział Tarzin nieudolnie próbując ponownie wejść w rolę grymaśnego jurora.
- Dziękuję - powiedziałam i z uśmiechem wyszłam z sali zadowolona z przebiegu castingu.
Pojechałam metrem do domu i rzuciłam się na łóżko z książką starając się nie myśleć o castingu, bompo co myśleć o czymś na co nie ma już się wpływu? Pozostało mi tylko cierpliwie czekać na wyniki.
Po około 3 tygodniach codziennego odświeżania maila po 5 razy, nareszcie dostałam powiadomienie o wiadomości od AWTY.
- Mamo! Tato! Są wyniki! - krzyknęłam otwierając maila.
- I co?! - mój tata z ekscytacją otworzył drzwi do mojego pokoju.
- No cóż...
CZYTASZ
bo musimy grać do końca Cz.1
Novela JuvenilPrzeciętna interesująca się sztuką nastolatka natrafia pewnego dnia na post na temat castingu do musicalu. Decyduje się wziąć w nim udział co zmieniaj jej dalsze życie dużo bardziej niż się spodziewała.