13. Ja może, bo ty nie bardzo.

30.3K 2.6K 77
                                    

Dobra.
Za pięć minut kończą się zajęcia z angielskiego, więc mam mało czasu na zebranie w sobie odwagi i wykonanie mojego planu.
Miałam zamiar znaleźć Steve'a na dziedzińcu podczas długiej przerwy i zagadać do niego zgodnie z poradą Brada.
Nawet wymyśliłam sobie małą przemowę i miałam nadzieję, że uda mi się to wygłosić przed chłopakiem. Modliłam się tylko, żeby był sam, bez swoich kolegów gapiących się na mnie jak na kosmitkę.
- Els - Gigi klepnęła mnie w tył głowy, a ja aż podskoczyłam w miejscu. - Już po dzwonku, idziemy.
Skinęłam głową i załadowałam swoje rzeczy do plecaka, a następnie wyruszyłam za przyjaciółką na korytarz.
Okay.
Jeżeli zaraz nie wykonam swojego planu to znając siebie stchórzę.
Dlatego właśnie musiałam pożegnać się z Gigi i z duszą na ramieniu zmierzać na miejsce swojego przeznaczenia.

Elisa: O co mam go zapytać?
Brad: Powiedź, że szukasz kogoś do pozbycia się dziewictwa ^^. Ewentualnie poproś o pomoc z zadaniem z matmy, bo podobno jest w tym dobry ;)
Elisa: Jesteś takim dupkiem Larson...
Brad: Daj znać jak pójdzie. xx Trzymam kciuki! ♥

Schowałam telefon do kieszeni spodni, kiedy dotarłam na szkolny dziedziniec i zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu mojej "ofiary".
Dawno temu zaobserwowałam, że ludzie z łatką "zawsze wyluzowany" przesiadują na ławkach ustawionych w małym zagajniku po lewej stronie budynku.
Tam też powinnam się udać.
Odetchnęłam głęboko mrucząc pod nosem - " Dasz radę" - a następnie powolnym krokiem ruszyłam do swojego celu.
Steve siedział na jednej z ławek pogrążony w lekturze i na szczęście nie było tam jego kolegów.
Właściwie to na dziedzińcu nie było nikogo poza nami, bo wszyscy pewnie ruszyli na stołówkę po obiad. Cóż. Tym lepiej dla mnie, że uniknę świadków swojego upokorzenia.
- Um... Cześć... Eee... - wykrztusiłam i odchrząknęłam od razu, czując się jak ostatni debil. - Cześć, Steve.
Chłopak podniósł na mnie wzrok znad książki i zmarszczył brwi, ale po chwili na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Och, cześć - odezwał się. - Elisa, prawda?
- T... Tak - skinęłam głową.
Oczywiście. Biedak pewnie mnie nawet nie pamiętał, a ja zawracam mu głowę.
Idiotka.
- Co słychać? - Steve odłożył na bok swoją książkę i wskazał mi miejsce obok siebie. - Siadaj.
Ostrożnie zajęłam miejsce, mając ochotę zapaść się pod ziemię.
Nigdy nie zaczynałam rozmowy z chłopakiem i cholernie bałam się zrobić coś nie tak, przez co wyszłabym na wariatkę.  Nie żebym nią nie była.
- Niewiele - odgarnęłam grzywkę wpadającą mi do oczu. - A u ciebie?
- Też nic ciekawego - Steve wzruszył ramionami. - Dobrze cię widzieć. Wszystko w porządku po tym... no wiesz... - zmieszał się, a ja przez chwilę nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Och! - załapałam wreszcie. - Moja głowa ma się dobrze - zapewniłam szybko.
- Cieszę się! - Steve wyglądał na faktycznie zadowolonego. - Nie chciałbym cię uszkodzić, bo wiesz...
- Um... Tak - czułam jak moje poliki zalewają się czerwienią.  - Tak sobie pomyślałam... Ktoś mi wspomniał, że... Ekhem... Podobno jesteś dobry z matmy - nie wierzyłam, że to mówię.
- Ja? Aaa! No tak... Faktycznie - Steve podrapał się po karku.
- I ja chciałabym cię prosić... To znaczy... - kłamanie nie było moją mocną stroną. - Ja może, bo ty nie bardzo... Pewnie nie chciałbyś mi pomóc, huh? - wykrztusiłam w końcu i poczułam jednocześnie wielką ulgę i równie ogromne zażenowanie.
Steve zamrugał kilka razy, próbując zrozumieć to, co powiedziałam.
Nie dziwiłam mu się, sama nic bym z tego nie ogarnęła.
- Potrzebujesz pomocy z matmą? - zapytał w końcu, unosząc pytająco brew.
Muszę przyznać, że wyglądał przy tym bardzo dobrze.
- Umm... Jeżeli masz czas... - przytaknęłam nieskładnie.
Chłopak posłał mi szeroki uśmiech, od którego moje skołatane serce jeszcze bardziej przyspieszyło swoją pracę.
- Jasne - rzucił swobodnie. - Z chęcią ci pomogę, to żaden problem!
Odetchnęłam z ulgą, a na moją twarz wpłynął głupi uśmiech.
Pewnie wyglądałam jak psychopatka.
- To super - odparłam i podniosłam się z ławki, słysząc dzwonek na lekcje.
Nawet nie wiedziałam, że ta rozmowa zajęła mi całą przerwę.
Kurna, nie zdążyłam zjeść nawet kanapki.
- Zdzwonimy się - zaproponował Steve. - Może... Daj mi swój numer, okay?
Pokiwałam ochoczo głową i sięgnęłam po zeszyt, z którego wyrwałam kartkę i nabazgrałam na niej ciąg cyfr. Podałam ją do Steve'a i pomachałam na pożegnanie, a następnie pobiegłam w stronę szkoły, bo właśnie zaczynał mi się wf.







Jak poderwać faceta? (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz