18. Ofiara demona

26.8K 2.3K 59
                                    

Po godzinie siedzenia w "Kwiecie lawendy" i słuchania wywodów Steve'a o ułamkach poczułam się trochę pewniej. Większość mojego zdenerwowania uleciała gdzieś z trzema wypitymi filiżankami herbaty i teraz chciało mi się siku.
Bardzo.
- Muszę do toalety - powiedziałam wreszcie.
- Och... Okay - Steve posłał mi ten swój uroczy uśmiech, przez który wyglądał jak słodki szczeniaczek.
Aww.
- Zaraz wracam - wysiliłam się na uśmiech, który mam nadzieję wyglądał dobrze.
Jeżeli Steve wytrzymał ze mną tyle czasu i nie uciekł pomimo mojego dziwacznego zachowania to już mało co mogło go spłoszyć. To w sumie utwierdziło mnie w przekonaniu, że mam nie najgorszy gust względem facetów.
Brawo, Els.
Wstałam ze swojego krzesła, starając się nie wpaść w drodze do łazienki na żaden stolik, kelnerkę, czy nie potknąć się o własne nogi. Może Brad zna się na tym, co podoba się facetom, ale o chodzeniu na szpilkach nie ma bladego pojęcia.
Ja zresztą też nie i dlatego, gdy tylko doczłapałam do łazienki mogłam odetchnąć z ulgą.
Drobnym kroczkiem dotarłam do kabiny i załatwiłam swoją potrzebę, a następnie zrobiłam przystanek przed lustrem w celu ocenienia mojej ogólnej sytuacji wyglądowej.
Kiedy tak próbowałam ujarzmić swoje włosy, moja torebka zaczęła wściekle wibrować.

Brad: I  jak idzie? ^^
Elisa: Nie wiem. Chyba nie jest najgorzej.
Brad: Nie słyszę ekscytacji!
Elisa: Jak chcesz coś usłyszeć przez smsy, gamoniu?
Brad: Też cię kocham ♥ Może pobawię się w ninja i wpadnę na małą kontrolę...
Elisa: Ani się waż!
Brad: Co mi zrobisz jak mnie złapiesz? ^^
Elisa: Larson...
Brad: Wracaj do swojego księcia! To nie ładnie pisać smsy w czasie randki!

Wywróciłam oczami.
Przysięgam, że Brad jest czasem najgorszy, ale poprawia mi humor swoją głupotą.
W sumie cieszę się, że odnowiliśmy kontakt, bo kiedyś byliśmy naprawdę blisko.
- Wybacz - przygryzłam wargę w skupieniu wślizgując się na moje krzesło i niemal nie potrącając filiżanki.
- Nic się nie stało - zapewnił mnie Steve. - Właściwie to muszę przyznać, że nieźle sobie radzisz z tą matematyką - zauważył chłopak, a ja zaśmiałam się nerwowo.
- Jak się ma dobrego nauczyciela, to wszystko jest łatwe - powiedziałam i mentalnie przybiłam sobie piątkę.
Steve zarumienił się lekko i schował swoje zeszyty do plecaka.
Koniec nauki na dziś.
- Czym się interesujesz, Elisa? - zapytał, kiedy kelnerka postawiła przed nami nowy imbryk z herbatą i pucharki z lodami.
- Umm... - oblizałam łyżeczkę. - Lubię muzykę i książki. Dużo czytam i oglądam seriale.
- To tak jak ja - zaśmiał się Steve. - Mama mówi, że jak dalej będę po nocach oglądał seriale medyczne to jeszcze wyrosnę na jakiegoś lekarza czy coś - wywrócił wymownie oczami.

~* ~

Spotkanie ze Steve'em mogę spokojnie uznać za udane.
Kiedy zaliczyliśmy część korepetycji z planu naszej randki okazało się, że w zasadzie mamy wiele ze sobą wspólnego. Może jednak faceci nie pochodzą z jakiejś odległej galaktyki?
Kiedy jednak dotarłam do mojego pokoju byłam zupełnie wykończona.
Chodzenie w butach na obcasie mnie wykończyło, a makijaż dosłownie spływał mi z twarzy po całym dniu.
Marzyłam tylko o rzuceniu się na łóżko, ale nie było mi to dane...
- Och Chryste! - złapałam się za serce, kiedy po otworzeniu drzwi do swojej sypialni zauważyłam Brada bezkarnie rozwalonego na moim łóżku. - Co tu robisz?!
- Czekam na ciebie - odparł spokojnie, przerzucając kolejną stronę w moim...
- Do cholery! Zostaw mój pamiętnik, Larson! - wydarłam się i rzuciłam w jego kierunku.
- I tak nie ma tu nic ciekawego - Brad wzruszył ramionami i rzucił we mnie zeszytem. - Opowiadaj jak randkopetycja!
- Przysięgam, że jesteś jakimś cholernym demonem, który nawiedza moją biedną duszę - stwierdziłam z sarkazmem, podnosząc się z podłogi, bo oczywiście w wyniku zderzenia z twardą okładką pamiętnika straciłam równowagę i wylądowałam na tyłku.
Na usprawiedliwienie: nie jestem taka niezdarna, ale na tych obcasach już ledwo mogłam stać, a Brad jest kapitanem drużyny koszykarskiej więc ma parę w łapach jak czymś rzuca... Eee... No tak...
- Jesteś moją ofiarą - Larson wyszczerzył zęby jak mistrz podrywu którym absolutnie NIE JEST. - To jak było?
- Fajnie - wyłożyłam się na wolnej przestrzeni łóżka obok chłopaka. - Chociaż na początku się denerwowałam i robiłam z siebie idiotę, ale było okay.
- Tylko okay? - Brad uniósł na mnie brew. - Mam cię połaskotać żeby wyciągnąć szczegóły? Wiesz, że mogę zrobić to dla ciebie.
- Och błagam nie... - jęknęłam żałośnie. - Jestem zmęczona.
- W takim razie powiedź mi coś ciekawszego niż "było okay" i dam ci spokój - obiecał brunet.
- Dobra, ale później opuszczasz mój dom w podskokach - ostrzegłam.
- Zrobię dosłownie tak - Brad wskazał na dwie kule oparte o mój nocny stolik, a ja przytaknęłam.
- Właściwie jak się tu dostałeś? - zapytałam z ciekawości, bo wejście po spiralnych schodach dla kogoś poruszającego się ze złamaną nogą nie jest łatwe.
- Twoja mama mnie wpuściła i pomogła mi wejść - odparł chłopak, a ja prychnęłam.
To było do przewidzenia, ponieważ moja mama jest absolutnie zakochana w Bradzie i dla niego rzuciłaby mnie nawet lwom na pożarcie.
- Dobra - oparłam się na łokciach i popatrzyłam uważnie na bruneta. - To zaczynam...



Jak poderwać faceta? (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz