33

466 49 43
                                    

Zanim zaczniecie muszę Was ostrzec, że możecie się zdziwić.  Czytacie na własną odpowiedzialność

Dodaje rozdział szybciej z okazji urodzin Ciastkozkarmelem ☀️

Rozdział dedykuję NieSpermNaMnie. Kolejny pojawi się 25 sieprnia.

Pięć godzin do spotkania.

Harry spojrzał z niepokojem na Rona, który zastanawiał się czy zaraz nie zwymiotuje. Ich wspólny projekt na eliksiry śmierdział tak okrutnie, że oboje byli pewni oceny od Snape'a. Jednak nie było czasu na robienie od nowa. Zadanie było zadane tydzień temu i od siedmiu dni codziennie nad nim pracowali. Nawet marszcząca nos Hermiona, wiedziała, że jej przyjaciele są w opłakanej sytuacji.

Cuchnąca ciemnoniebieska mikstura bulgotała leniwie, przyprawiając wszystkich o odruchy wymiotne. Harry starając się oddychać przez usta, zajrzał do instrukcji.

- Wszystko zrobiliśmy zgodnie z planem. - powiedział. - Nie rozumiem czemu to tak wygląda!

- Powinien być przezroczysty. - zauważyła Hermiona, otwierając okna i wpuszczając powietrze. - Przeczytaj po kolei co dodawaliście.

- Sproszkowany róg jelenia, wyciąg z kory wierzby, łzy rozbitka, pajęczyna, kłęby kurzu, ogon skorpiona, wyciąg z modliszki pospolitej. Wszystko mamy.

- A mieszanie?

- Mieszać każdego dnia siedem razy przez siedem dni, po trzech dniach zwiększyć o nie!

- Co? - zapytał Ron, lekko zielony na twarzy.

- Po trzech dniach zwiększyć ogień pod kociołkiem na poziom drugi i mieszać czternaście razy. Ciągle mieszaliśmy po siedem razy i nie zwiększyliśmy ognia.

- Merlinie! Snape nas wypatroszy! - jęknął Ron, opadając na krzesło koło okna i wciągając powiew lodowatego powietrza. Hermiona zmarszczyła czoło podchodząc do kociołka chłopców.

- Na pewno jest jakieś rozwiązanie, abyście chociaż zaliczyli ten projekt. Módlcie się, aby Snape nie kazał wam tego wypić.

- Przecież nie może otruć uczniów!

Spojrzeli na Rona z pogardą w oczach. Jeśli profesor Snape czegoś nie mógł, to było  bardziej niż prawdopodobne, że to zrobi.

Hermiona przyjrzała się przepisowi i zaczęła wyczyniać nad kociołkiem niezrozumiałe dla chłopców cuda. Żaden z nich nie wiązał swojej przyszłości z eliksirami, ale oboje potrzebowali dobrej oceny z tego przedmiotu oraz co najmniej wybitnego na SUMACH, aby dalej móc się uczyć na szóstym roku. Dlatego porażka za każdym razem smakowała coraz bardziej gorzko.

Z każdym kolejnym ruchem, eliksir powoli zmieniał swoją konsystencję i kolor. Robił się jasnoniebieski i w chłopcach zaczęła odżywać nadzieja, że może Hermiona to jeszcze uratuje.

- Potrzebujecie kilka godzin, aby to naprawić, ale to nie jest niewykonalne. - mruknęła odsuwając się od stolika po godzinie. - Co najmniej cztery godziny ciągłego mieszania na drugim poziomie, aby przyspieszyć proces. Dzięki temu nadal nie będzie idealny, ale przynajmniej kolor będzie się zgadzać i  zapach, a za to powinien was już przepuścić.

- Cztery godziny?! - jęknął Harry, patrząc z przerażeniem na zegarek. Była dwudziesta.

- Co najmniej.

- Cały czas mamy mieszać? Odpadną nam ręce! - stęknął Ron.

Hermiona spojrzała na nich ze złością.

- A co, ja mam to zrobić za was?!  - syknęła. - Sami sobie narobiliście tego bigosu, to teraz sobie go sami ratujcie. Ja i tak wam już dużo pomogłam, ale nie jestem deską ratunkową i służącą, że będę was wyciągać z gówna w które sami weszliście! Poza tym mam plany na wieczór, o wiele ciekawsze niż duszenie się w tym smrodzie.

Sentire tuum gustum #drarry ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz