Rozdział 1

17 1 1
                                    

Obudził mnie, jak zwykle ten irytujący dźwięk budzika. Moja mama zawsze mówiła że jestem śpiochem. Nigdy jej nie wierzyłam. Teraz jednak wiem, że od początku miała rację. Nienawidzę porannych pobudek. Za każdym razem jest zimno i tak nieprzyjemnie. W dodatku nie rozumiem filozofii wczesnego wstawania. Gdybym tak np. wstała przynajmniej 15 minut później, znacznie lepiej bym funkcjonowała, a tak to śpię na połowie lekcji.

-Avalynn! - słyszę krzyk mamy z kuchni.

Zawsze rano chodzi jakby na szpilkach. Marudzi i denerwuje się bez powodu.

-Już schodzę, chwila!- odkrzykuję. Chyba oczywiste jest to, że nie zamierzam jeszcze schodzić. Będę leżała zwinięta w kulkę na swoim łóżku pod ciepłą kołdrą, do czasu, aż ona sama pofatyguje się by tu przyjść i zrzucić mnie z łóżka, jak ma to w zwyczaju. Bardzo ją kocham, ale nie rozumiem po co każe mi chodzić do szkoły. Wiem, wiem, w tym roku egzaminy, ale ja nie wiem co chcę robić... Tak naprawdę nigdy nie widziałam. Mówię wszystkim że pójdę na medycynę, bo tego oczekują. Nie mam czasu usiąść i przemyśleć, czym chciałabym się zajmować w bliskiej przyszłości. Jestem osobą raczej bez talentów i zainteresowań, więc nie mam z czego wybierać. Mało ze mnie pożytku. Tak w sumie to nie wiem czemu moja mama nadal się mną opiekuje. Ja na jej miejscu dawno wyrzuciłabym tak bezużyteczną rzecz.

Z mojego zamyślenia wyrywa mnie dźwięk kroków. ,, A więc idzie tu"- mówię w myślach. Drzwi się otwierają i do pokoju wchodzi rozgniewana mama.

-Ava! Ile razy mam powtarzać, masz iść do szkoły i nie nie zostaniesz z powodu bólu palca u stopy.- Mówi. Tak, no cóż, próbować każdy może no nie? Wiem, że to głupia wymówka ale tylko głupi by nie skorzystał.

- Avalynn Nola Duke, masz natychmiast się podnieś i przygotować do szkoły! - Tym razem nie mówi, a wrzeszczy.

W skrócie, jak moja matka: ,,Keira Duke" mówi do mnie pełnym imieniem, jest źle. To znaczy, że dzisiaj jest dzień, kiedy wstała lewą nogą i nie ma humoru wyciągać mnie z łóżka.

A więc podniosłam się do siadu. Może bardzo mozolnie i z niechęcią, ale jednak.

- Śniadanie masz na dole, za 15 minut musisz wyjść by zdążyć na pierwszą lekcję. Możesz nie brać motocyklu i pójść pieszo? Bardzo proszę... Świetnie! No to ja lecę Buzi!- powiedziawszy to, podeszła zostawiła całusa na moim policzku i wyszła.

Po pierwsze, na pewno wezmę motocykl, bo dosłownie to jest jedyna rzecz, którą kocham. Po drugie za 15 minut to ja co najwyżej dojdę do toalety. Mimo wszystko schodzę z łóżka. Podchodzę powoli do szafy. otwieram ją i zaczynam przyglądać się ubraniom. Tyle tu różnych rzeczy... dżinsy, topy, bluzy, T-shirty oversize i nie tylko, buty, koszule, kapelusze i .... dresy. Ich mam najwięcej. Dresy to ubranie, w którym mogę chodzić w dzień w dzień i nigdy mi się to nie znudzi. A więc przenoszę wzrok na drugą połowę szafy wypełnioną właśnie dresami. Decyduję się na zwykły siwy komplet. Zamykam szafę i ruszam w stronę łazienki.

Gdy jestem już w łazience, pierwsze co robię, to biorę ręcznik i narzucam go na lustro, tak bym nie mogła zobaczyć swojego odbicia. Nie lubię go. Zwłaszcza przez bliznę po wypadku. Ciągnie się ona od kostki aż po biodro po prawej stronie. W dodatku rano zawsze wyglądam jakbym miała zaraz zemdleć.

No trudno, taka już jestem.

Biorę telefon do ręki i szybko włączam Spotify. Klikam pierwszą lepszą piosenkę Lany De Ray. Tym razem padło na ,,West Coast". To jedna z moich ulubionych piosenek. Zdejmuję piżamę i wskakuję pod prysznic. ,,Może to pomoże mi się rozbudzić"- myślę sobie. W prysznicu ustawiam jak najzimniejszą wodę. Do moich uszu dopływają dźwięki szumu wody i początku utworu. Zaczynam lekko podśpiewywać jak mam to zwyczaju. Dzięki muzyce czuję się zrozumiana.  Wszystko co robię, jest z udziałem muzyki. Jestem od niej uzależniona.

Razem z końcem piosenki, kończę swój szybki pobudzający prysznic. Zakładam zestaw dresów, myję twarz, potem zęby. Zdejmuję ręcznik z lustra. Teraz widzę jak źle wyglądam. Jestem blada. Mam głębokie cienie pod oczami. Moje włosy są potargane jakby przeszedł przez nie huragan. Chyba niestety muszę to naprawić.

Prostuję więc i rozczesuję włosy. Nakładam korektor pod oczy. Później podkreślam rzęsy maskarą. Dodaję w kącikach oczu rozświetlasz i róż na policzki.

,,Znacznie lepiej''- dodaję w myślach patrząc na brunetkę stojącą przede mną.

Wychodzę z łazienki, po czym udaję się do kuchni na dole. Rozglądam się, widzę talerz z tostami, które mama zostawiła mi do zjedzenia.

Kuchnia jak z resztą cały nasz domek jest czarno-biała. Na środku jest blat, przy którym są ustawione wysokie krzesła. Na szarej lodówce wiszą zdjęcia. Jedno z nich przedstawia mnie i tatę, jak byłam młodsza. Czasami mi go brakuje. Nawet nie czasami, cały czas mi go brakuje. Chyba nigdy nie pogodzę się z faktem że go już nie ma. Mój tatuś umarł gdy miałam 7 lat. Zmarł przez wypadek samochodowy, w którym ja również brałam udział. Stąd ta blizna. Do szpitala trafił ciężko ranny. Lekarze robili co w ich mocy by go ocalić, jednak nie udało im się. Mój ojciec wykrwawił się na stole operacyjnym.

Wzdrygam się przypominając sobie to. Koniec rozpamiętywania. Spoglądam na telefon. Jest 7.45, więc według wskazówek mamy powinnam wyjść by się nie spóźnić. Niestety mało mnie obchodzi nie spóźnianie się, dlatego kieruję się w stronę przyszykowanego śniadania. Podgrzewam sobie spalone tosty w mikrofali.

Gdy tosty są już gotowe do spożycia, siadam przy stole i biorę pierwszego gryza. Z nudów włączam telefon i już miałam kliknąć aplikację Instagrama, lecz uniemożliwia mi to imię mojej przyjaciółki, które właśnie wyświetliło się na ekranie. Po kilku sekundach namysłu decyduję się na zignorowanie połączenia. Dojadam szybko tosty, po czym wstaję i szybkim krokiem kieruję się do przedpokoju. Biorę torebkę, zakładam zniszczone Conversy i wychodzę.

,,Chwila, Chyba o czymś zapomniałam''- próbuję skupić się i wytężyć umysł. Kluczyki. No tak. Wracam więc do domu biorę kluczę od motoru i po raz kolejny wychodzę. Zamykam drzwi wsiadam na motor i przygotowuję się do jazdy.

W pełni gotowa ruszam spod domu.

Gdy dojeżdżam na dziedzińcu nie ma już prawie nikogo. Krząta się tu jeszcze tylko kilka osób, którym spóźnienie jest obojętne tak jak mi. Przy samym wejściu do szkoły widzę dziewczynę z czarnymi kręconymi włosami. Parkuję swój motor, zdejmuję kask i rękawiczki, wyjmuję kluczyki i pewnym kokiem ruszam do mojej przyjaciółki.

-Dzwoniłam do ciebie.- Mówi poddenerwowana.

-Serio? Nie zauważyłam. Przepraszam.- Kłamię.

-Nic się nie stało, ale stawiasz mi kawę.- Odpowiada z uśmieszkiem na twarzy. Czy ona serio musi już na start podnosić mi ciśnienie?

-Okej.- Nie wiem co innego miałabym odpowiedzieć.

-No chodź już.- Ciągnie mnie w stronę korytarza z naszymi szafkami. Nienawidzę tego miejsca. Chciałabym już wyjść, a dopiero weszłam...

-Oglądałaś może wiadomości poranne?- Pyta.

-Nie, rzadko oglądam, bo paplają tam głupoty.

-O matko. Nie uwierzysz. Ta pani co to prowadzi, powiedziała, że w naszym miasteczku zostało odnalezione ciało jakiejś Laury B. No i, że policja bada tą sprawę, ale podejrzewają że to ktoś ją zabił, no i wiesz ja w szoku, moi rodzice też, a dziś rano wszyscy byli poddenerwowani i tacy spięci i w ogóle...

-Możesz powtórzyć jeszcze raz?- Tiana miała to do siebie, że w jednej wypowiedzi chciała przekazać za dużo informacji przez co wszystko brzmiało niewyraźnie. 

-Mówię że rano w telewizji mówili, że znaleziono ciało takiej Laury B. I wiesz...- Wyłączam się po tym zdaniu.

Jakie ciało?

Co to znaczy?

Morderca?

W naszym mieście?

Ale to niemożliwe żeby znaleźli to ciało.

Wydawało mi się...


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 12 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Truth In Lies Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz