Pov. Jude
Wstaliśmy rano. Patrząc na to, że spaliśmy jakieś dwie i pół godziny to nawet wypoczęci. Ciekawy byłem jak radzą sobie nasi wczorajsi kompani. Dzisiaj odbyć mieliśmy trening w terenie, więc zbiórka była o 9. Szybko zjedliśmy śniadanie i zeszliśmy na boisko, gdzie czekała na nas już reszta drużyny. Jakim cudem to my zawsze jesteśmy ostatni? Chłopacy wyglądali na naprawdę zmęczonych, nie mogłem się dziwić. W końcu prawie nie spali, a trening wczoraj był wyczerpujący i nic nie zapowiadało, by dziś miało być inaczej. Nie myślałem nad tym długo, bo zaraz zjawił się trener. Stwierdził, że dzisiejszy trening jest niespodzianką dla nas i nie zdradzi na czym będzie polegał. Zaciekawieni wsiedliśmy do autokaru, tym razem bez zbędnych kłótni, jakie miejsce miały ostatnim razem. Jechaliśmy naprawdę długo. W pewnym momencie wjechaliśmy na jakieś polne ścieżki, praktycznie każdy przestał zwracać uwagę na otoczenie. Zatrzymaliśmy się i wysiedliśmy. Las? Przecież taki sam mieliśmy kilka kroków od obozu. Spojrzeliśmy pytająco na trenera.
- Jako iż ostatnio zauważyłem, że nie jesteście zbyt zgrani jako drużyna to stwierdziłem, że waszym dzisiejszym treningiem będzie powrót z tego miejsca do obozu. Aby do niego dotrzeć, będzie was czekać kilka przeszkód, które pokonać będziecie mogli jedynie zespołowo. - powiedział trener po czym wsiadł do autokaru i odjechał. Czyli zostawił nas samych, w obcym lesie, na nie znanej nam wyspie, trochę ponad tydzień przed jednym z ważniejszych meczy. Norma. A przynajmniej w mojej poprzedniej drużynie, tutaj się tego nie spodziewałem. Faktycznie nasza drużyna nie miała ostatnio najlepszego czasu ale wątpiłem, że takie coś nam w czym kolwiek pomoże. Swoją drogą nie pasowało mi to wszystko do naszego trenera. Może i miał różne dziwne pomysły na treningi ale z pewnością nie aż takie. Moje rozmyślania przerwały krzyki.
- On sobie chyba żarty robi! - zdenerwował się Kevin.
- Spokojnie, jakoś sobie poradzimy - próbował uspokoić go Shawn.
- Jestem spokojny! - wykrzyczał Kevin.
- To się zamknij i daj ludziom pomyśleć a nie piszczysz jak baba. - Caleb stracił cierpliwość. Sam też ją traciłem ale nie dawałem tego po sobie poznać.
- Posłuchajcie! - Mark przerwał nerwową atmosferę. Spojrzałem w jego stronę, wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. - uważam że powinniśmy się uspokoić i ruszyć w drogę. - oznajmił. Zgodziłem się z nim.
- Tylko w którą stronę? - zapytał zmieszany, cichy dotąd Nathan.
- Chodźmy w prawo - zaproponował Scott.
- Myślę że powinniśmy iść jednak w lewo. - odpowiedział mu Hurley. Chłopacy znów zaczęli się kłócić. Zdenerwowany wziąłem Caleba, Marka oraz Axela. Poszliśmy przed siebie, a przynajmniej tak próbowałem sobie wmówić bo podświadomie znów poszedłem tak jak radził kiedyś były trener ehhh... czy ja się kiedyś od niego uwolnie? Chwilę po naszym odejściu dołączyli do nas David, Jordan i Xavier. Pod jednym z krzaków dojrzałem kartkę papieru.
- Ej! Gdzie wy idziecie? - wydarł się Kevin. Nikt z nas mu nie odpowiedział. Kątem oka widziałem, że reszta spojrzała po sobie, a potem ruszyła w naszą stronę.
Otworzyłem znalezioną kartkę...
CZYTASZ
Od wroga do przyjaciela, a może coś więcej... / Jude x Caleb / Inazuma eleven
FanfictionJude x Caleb, na początku wrogowie, z czasem uczucie zamienia się w coś więcej *Odbiega od oryginalnej fabuły* Wstyd mi za pierwsze rozdziały (za inne też) miłego czytania ❤️