Rozdział I

6 1 1
                                    

  Ludzie wiwatują. Byli tacy szczęśliwi. Na środku sceny, w kolorowym stroju klauna stała dziewczyna. Jej twarz była uśmiechnięta. Włosy w kolorze cappuccino, puszyste sięgały jej do obojczyków a jej jasno zielone oczy świeciły od świateł reflektorów. Niestety nikt w tych oczach jeszcze nie zobaczył bólu. Bólu który przytłaczał ją i przez którego ledwo mogła ustać. Czerwona czapka błazna delikatnie brzęczała. Na końcach tych "uszu" były dzwoneczki. Na scenę przed dziewczynę wyszedł dyrektor.

-Pogratulujcie naszemu błaznowi za rozśmieszenie do łez! - Mężczyzna pokazał rękami na młodą dziewczynę a wszyscy zaczęli znowu klaskać. Wtedy to był jej czas na zejście ze sceny, odwróciła się i truchtem pobiegła za wielką kurtynę. Zobaczyła wtedy białego tygrysa w klatce. Była to główna atrakcja cyrku. Podeszła do niego oraz kucnęła obok klatki.

-Cześć Astro... jak się trzymasz? - Głos dziewczyny był wypełniony bólem. Tygrys na jej głos spojrzał na nią. Dziewczyna widziała, jak go to boli. Całe życie był trzymany w klatce i wypuszczany tylko na treningi czy występy. Był wytresowany i bardzo łagodny. To było aż dziwne. Dziewczyna sama nie wie czemu to zrobiła. Między kraty włożyła swoją dłoń. Zwierzę jej się przyglądało gdy zaczęło zbliżać łeb do jej ręki. Zanim Astro zdążyło cokolwiek zrobić, ktoś złapał za jej włosy i rzucił nią o ścianę.

-Co ty sobie myślisz?! Idiotka... - Dziewczyna poczuła ból z tyłu głowy. Wyciągnęłam rękę, by móc dotknąć tyłu głowy. Poczuła coś chłodnego i ciekłego. Spojrzała na swoją dłoń gdy ta była cała pokryta czerwoną cieczą. Krew. Ona krwawiła. Lecz tylko siedziała i z pustym wzrokiem wpatrywała się w ciecz na ręce. Raczej dziwne zachowanie jak na 9-latkę... Nagle przed nią podbiegła dziewczyna z czarnymi włosami związanymi w koński kucyk. Kucyk dosięgał jej do bioder. Miała pomarańczowe oczy. To była najmłodsza akrobatka i zarazem jej przyjaciółka.-Odwal się od niej! - Krzyknęła w jego stronę. Była wybuchową osobą. Łatwo się złościła, a zwłaszcza jeśli chodziło o jej przyjaciółkę, o Staryuu. Dobrze wiedziała że ten młody błazen sam się nie obroni i musiała interweniować. Zawsze. Zawsze będzie tak robić, albo do czasu, aż zielono-oka zacznie sama się bronić. Mężczyzna który wcześniej rzucił Staryuu o ścianę, przewróci oczami i odszedł.

-Moo- - Staryuu nawet nie zdarzyła wypowiedzieć imienia dziewczyny. Moony, bo tak brzmiało jej imię. Czarno-włosa złapała młodsza przyjaciółkę za ramiona.

-Staryuu! Wszystko dobrze?! Nic ci nie jest?! - Była bardzo zmartwiona. Bardzo opiekuńcza przyjaciółka. Możliwe, że nawet trochę za bardzo... "możliwe" to za mało powiedziane. Staryuu dalej mogła pusty wzrok, ale jeszcze tylko przez chwilę. Na jej nadopiekuńczość mały uśmiech zagościł na jej twarzy. Oczy wróciły do dawnego blasku. Chodź to źle czy dobrze? Bo ból do niej powraca...

-Moony, tak, wszystko w porządku. - Odpowiedziała spokojnie, jednak dziewczyna nie była taka spokojna. Troska i zmartwienie były bardzo widoczne w jej oczach. Mimo młodego wieku, Staryuu to widziała. Widziała i rozumiała. W tym momencie za kulisy wszedł dyrektor. Rozejrzał się I zobaczył dziewczynki, uśmiechnął się i podszedł do nich.

-Staryuu, Moony, moje dzieci, co robicie? - Podszedł do dziewczyn. Widząc stan młodego błazna zmarszczył brwi.

-Boli... - Szepnęła cichym i delikatnym głosem. Dyrektor wziął ja na ręce i zaczął iść do jego biura. Moony jako dobra przyjaciółka zaczęła za nimi iść. Oczy dyrektora skierowały się na akrobatkę.

-Nie Moony, ty nie idziesz. - Powiedział stanowczo. Moony patrzyła na niego zdziwiona. Chciała zostać z dziewczynką...

-Ale-

-Moony, nie... - Głos zielono-okiej drżał. Na jej słowa zatrzymała się. Nie chciała jej zostawić samej. Dyrektor uśmiechnął się z pogardą i podszedł do drzwi swojego gabinetu.

-Staryuu..? - Moony coraz bardziej się martwiła. Staryuu nawet gdyby byłoby źle, nie powiedziałaby jej. Zielonooka dziewczyna zawsze powie "jest dobrze". A co jeśli ten dyrektor ją bije? Albo co jeśli ją wykorzystuje seksualnie? A co jeśli... Ona już sama nie wiedziała co jeszcze on mógł jej zrobić. Pomarańczowo-oka czuje się za nią odpowiedzialna będąc od niej starsza o cztery lata. Gdyby coś jej się stało, ona by się zabiła. Jak już kiedyś... nie mogła znaleźć Staryuu od kilku godzin. Bała się, że umarła... więc zaczęła się ciąć scyzorykiem. Na całe szczęście młodsza dziewczyna niedługo później przyszła. Była w gabinecie dyrektora. Włosy wtedy miała poczochrane a oczy czerwone, jakby płakała. Bardzo się o nią wtedy martwiła. Teraz czuła że Staryuu kłamię. Tak się stresowała, bała i martwiła o nią że w jej pięknych, pomarańczowych oczach zaczęły się zbierać szkliste łzy.

------------------------

709 słów

jak to jest źle napisane... miało być też dłuższe, ale cóż, jak nie umiem pisać to nie będzie długo, spokojnie, w następnym rozdziale będą..... CIEKAWSZE rzeczy :>

miłego dnia/wieczora/nocy!!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 27 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ST4R & M00NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz