Z oddali już było widać Norę. Jednak gdy wszyscy ciesząc się z wolnego czasu i odpoczynku od nauki myśleli o prezentach, Hermiona wciąż zanurzona w swoich myślach, szukała sposobu na zdobycie pieniędzy.
- Moi kochani! - zawołała Molly, gdy Arthur wyłączył silnik. - Jak minęła wam podróż?
- Przebiegło bez komplikacji - wypalił Pan Weasley.
- Nie ciebie pytałam! - oburzyła się. - tylko naszych gości - dodała kierując ciepły uśmiech w kierunku Harrego i Hermiony.
- Ah, no tak... - zmieszał się i bez słowa zaczął wypakowywać bagaże z samochodu.
- Bardzo przyjemnie - rzucił młodzieniec, do którego wcześniej zwróciła się kobieta.
- Tak, wszystko dobrze - dorzuciła od siebie trochę zmieszana Hermiona.
- Zapraszam do środka, upiekłam placek że śliwkami - ucieszyła się starsza kobieta i otwierając drzwi przepuściła grupę nastolatków wraz z walizkami. - Ron, Ginny zaprowadźcie naszych gości do pokoi, a ja nakroję ciasta - dodała, gdy już wszyscy znaleźli się w środku.
- Harry! - dobiegły wszystkich głosy z góry, a już po chwili, dwie, rude czupryny biegły po schodach w kierunku chłopca.
- Co u ciebie? - rzucił jeden, gdy stanęli obok gości.
- Opowiadaj - dodał drugi.
Jednak Hermiona nie miała ani chęci, ani zbytnio siły na długie rozmowy o tym jak minął jej czas w szkole, bo myślami stale odpływała do jednego, najważniejszego tematu. Było to dla niej bardzo uciążliwe, bo musiała się ciągle pilnować, by nie wyrzucić z siebie tego, co jej ciąży na sercu. Wiedziała jednak, że wtedy będzie tylko gorzej. Przecież tak nienawidziła tego spojrzenia pełnego litości, pocieszających uścisków i prób pomocy mimo jej niechęci. Nie po to uciekła z domu, teraz żebrać o pieniądze.
Kulturalnie przywitała się ze wszystkimi zgromadzonymi, po czym udała się do wyznaczonego jej pokoju, który dzieliła ze swoim chłopakiem. Nie był to jej pierwszy nocleg tutaj. U Weasley'ów spędziła już wakacje i poprzednie święta, które były najlepszym czasem, jaki spędziła po zerwaniu kontaktu z własnymi rodzicami. Tutaj nie musiała się martwić, że ktoś będzie ją oceniał, nikt niczego od niej nie oczekiwał, ale mimo to sama pomagała, jak tylko mogła, czy to w kuchni, czy w ogrodzie.
Po otwarciu drzwi pierwsze co rzuciło jej się w oczy to zmiana wnętrza pokoju. Dotychczas dwa pojedyncze łóżka zamieniły się na jedno, wspólne, małżeńskie łoże. Trochę zdziwiona podniosła wniesioną walizkę z ziemi i położyła ją na brzegu łóżka. Otworzyła ją i stojąc oparta rękami o jej brzegi zamyśliła się. Szukała w głowie pomysłu na zarobek. Nawet nie zauważyła, kiedy w chwilach jej rozmyślania do pokoju wszedł jej partner.
- Co się dzieje? - zapytał zmartwionym głosem Ron.
- Co? Znaczy się, tak? - szybko odpowiedziała zmieszana szatynka, lekko podskakując.
- Pytam, co się dzieje. Widzę, że coś jest na rzeczy. Nigdy nie widziałem cię takiej, wiecznie bujającej w obłokach. Zakochałaś się w innym, czy co? - kontynuował lekko zdenerwowany.
- Nie, Ron. Nie kocham nikogo innego - uśmiechnęła się dla niepoznaki. - Po prostu myślę o rodzicach, zastanawiam się co robią, jak im mija czas beze mnie... - kontynuowała.
- Hej, wiem, że jest ci ciężko, ale masz jeszcze nas - rudzielec próbował poprawić humor swojej partnerce.
Podszedł do niej i zamknął ją w szczelnym uścisku swoich ramion. Szatynka wtuliła się w niego, równie mocno, odrzucając od siebie wszystkie dotychczas otaczające ją myśli. Po chwili dziewczyna podniosła głowę, żeby zatopić się w pięknych, szmaragdowych oczach, które tak kochała. Były jednocześnie szalone i stonowane, kiedy była taka potrzeba, tak naprawdę nigdy nie sądziła, że to właśnie oczy tego chłopaka przesądzą o jej działaniach. Przecież od zawsze była tak niezależna i pewna siebie. Jednak w jego objęciach cała lodowa tarcza, chroniąca ją przed światem topniała, a ona stawała się małą, bezbronną dziewczynką. Lubiła to. Lubiła to uczucie, kiedy przestała udawać, że nic jej nie obchodzi i w końcu mogła poczuć się sobą. To właśnie dawał jej partner. Bezpieczeństwo i miłość, których po stracie rodziców tak bardzo pragnęła.
Chłopak pochylił się i delikatnie ją pocałował, po czym odsunął się, aby sprawdzić jej reakcję. Hermiona nie wiele myśląc oplotła jego szyję rękami i ponownie związała ich usta w długim, jakże namiętnym pocałunku. Po chwili Ron przesunął walizkę leżącą na łóżku i powoli, lecz stanowczo posadził na nim dziewczynę, nie odrywając się od niej.
- Chcesz przetestować nowe łóżko? - zapytała z figlarnym uśmiechem szatynka.
- Z tobą, oczywiście - odpowiedział chłopak od razu zdejmując swoją bluzkę.
Dziewczyna wsunęła się bardziej na łóżko i położyła. Zaraz do niej dołączył również Ron, od razu całując ją po szyi, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Oboje szybko oderwali się od siebie, wstali i nerwowo zaczęli poprawiać łóżko. Chłopak wciągnął koszulkę na siebie i poszedł otworzyć.
- Huh, długo wam to zajęło - zaśmiał się jeden z bliźniaków.
- Czego chcesz Fred? - zapytał z niesmakiem młodszy brat.
- Przyszedłem z tajną informacją... - próbował zrobić klimat tajemnicy, jednak w tej sytuacji Ronaldowi towarzyszyło większe rozdrażnienie, niż ciekawość.
- A możesz się streścić? - odpowiedział coraz bardziej wkurzony Ron.
- Za chwilę będzie kolacja, niestety gołąbki musicie przełożyć to na później - puścił oczko Hermionie i szybko zbiegł po schodach, uciekając przed morderczym wzrokiem brata.
Chłopak zamknął z powrotem drzwi i odwrócił się do swojej ukochanej. Jego pytający, a zarazem mocno zniesmaczony wzrok był dla niej jasnym pytaniem.
- Chyba faktycznie musimy to przełożyć - odpowiedziała dziewczyna na nieme zapytanie.
- Okej... - na twarzy chłopaka pojawił się delikatny grymas. - W takim razie chodźmy - wyciągnął rękę w stronę łóżka, obok którego wciąż stała lekko zmieszana całą tą sytuacją szatynka.
Nagle w jej głowie przemknęła pewna myśl. Bardzo dziwna i obleśna, ale w tamtym momencie jedyna, która mogłaby się sprawdzić. A co gdyby tak...
- Hej, idziesz? - zapytał stojący obok niej chłopak, już lekko zdenerwowany czekaniem.
- Tak, tak, już idę - uśmiechnęła się, choć dał naprawdę była totalnie zaskoczona.
Podniosła się z łóżka, złapała za rękę rudzielca i pocałowała go w policzek, po czym razem ruszyli w stronę drzwi pokoju, aby wyjść z niego i zejść na wcześniej wspomnianą kolację.
Gdy wszyscy razem usiedli do stołu, Molly przyniosła wcześniej wspomniany placek i kilka innych potraw.
- Jutro wszyscy pojedziemy do Hogsmeade, żeby kupić prezenty na święta - powiedziała radośnie. - Jak co roku każdy idzie sam i wybiera co uważa za najlepsze, mam nadzieję, że wszyscy będziemy się dobrze bawić, a teraz jedzcie - kończąc wypowiedź zaczęła kroić ciasto i podawać wszystkim po kawałku.
Hermiona szybko skończyła jeść i wróciła do górę wziąć prysznic. Wychodząc z łazienki słyszała jeszcze gwar na dole, co świadczyło o tym, że kolacja dla innych trwała w najlepsze. Jednak ona nie miała ochoty na rozmowy, przebrała się w piżamę i położyła na łóżku. Gdy udało jej się odpędzić gnębiące ją myśli, nie czekając na Rona zasnęła.
CZYTASZ
Kiedy gasną światła - Hermiona Granger
FanfictionHermiona dla dobra swoich rodziców wyczyściła im pamięć. Nie chciała, żeby cierpieli, kiedy ona wyjedzie do Hogwartu. Jednak na 6 roku nauki zaczyna jej brakować pieniędzy. Z uwagi na naukę nie jest w stanie podjąć się żadnej pracy, a duma nie pozwa...