3

35 3 79
                                    


Erwin obudził się wcześniej niż zazwyczaj, głowa bolała go niemiłosiernie. Cała noc dręczyły go sny o zdarzeniu z lasu, o wielkiej pełni. W zasadzie czuł strach, bał się, że znów natknie się na wilka i go skrzywdzi. Na samą myśl pociły mu się dłonie, powieki drgały, a brzuch skręcał nieprzyjemne supły. Odczuwał dyskomfort. Sięgnął dłonią, by obudzić Bojana, ale szybko zrezygnował, cofając się. Powinien sobie poradzić, apteczka była w łazience. Nie powinien nadużywać gościnności przyjaciela. Ruszył, by po chwili grzebać w szafce pod umywalką. Znalazł gazę, bandaże i płyn do odkażania ran. Spojrzał w lustro, wyglądał wyjątkowo źle. Podkrążone sine oczy, blada skóra, a oprócz tego suche do granic możliwości wargi. Dotknął swojego czoła, było rozgrzane. Przecież to normalne, że ciało regeneruje się po wczorajszej nocy i szczepionce na wściekliznę, nie powinien więc się dziwić, że poczuł się gorzej niż zazwyczaj. Z lekkim sapnięciem zaczął ściągać bandaże, po czym opuszkami palców, naprawdę delikatnie pozbył się gazy. Zmarszczył brwi, obserwując zaschnięta krew na ranie, mógł przysiąc, że oczekiwał brutalniejszego widoku. Zaczął myć powierzchnię skóry, co chwilę krzywiąc się z bólu, po czym znów zerknął do lustra i zaniemówił.

Może wczorajszego dnia miał urojenia? Rana zdawała się całkiem płytka, mógł przysiąc, że wilk swoje kły zatopił znacznie głębiej. Spodziewał się po lekarzu, że weźmie go na stół operacyjny i zacznie szyć ranę, ale zdawało się, że nigdy tego nie potrzebował. Zamrugał kilkukrotnie, przejeżdżając palcem po wgłębieniach. Przecież ta bestia była znacznie większa niż jakikolwiek wilk, którego widział. Więc czemu bolało jak diabli, gdy zdaje się, że tylko delikatnie go drasnął? Musiał mieć urojenia, nie było innej opcji, to stało się przez natłok adrenaliny, ale na Boga, naprawdę cierpiał w chwili ugryzienia, to było prawdziwe. Cała ta farsa była jednym wielkim koszmarem. Pokręcił głową, przykładając świeżą gazę do rany, po czym zaczął ją bandażować. Wolał, by Bojan nie dowiedział się, że przesadził ze swoimi obrażeniami. Wyszedł zdenerwowany z łazienki, gdzie czekał na niego, siedząc na łóżku.

- Stary, wyglądasz jak wielka kupa gówna – stwierdził, lustrując go wzrokiem. – Zrobić ci kawy i śniadanko? Full serwis.

- W sumie, jeśli taka z ciebie gosposia – uśmiechnął się zawadiacko.

- Wyjątkowo nie będę dla ciebie świnią – zaśmiał się, po czym wstał. – Parówki z bułką?

- Jeśli nie stać cię na więcej – zaśmiał się lekko.

Bojan zszedł do kuchni, a Erwin nerwowo ruszał ramieniem, jakby chciał coś sprawdzić. Bolało jak diabli, ale starał się to ignorować, myśląc, że to kwestia regeneracji. Nie zwariował ani nie wpadł w żadną paranoję, po prostu dramatyzował. Gdy jego przyjaciel wrócił, znów się lekko uśmiechnął na widok śniadania. Nieironicznie czuł się głodny jak wilk i chyba nigdy w życiu nie był tak wdzięczny za parówki.

- Zostawiliśmy w lesie sprzęt, powinniśmy tam wrócić, sprawdzić przede wszystkim, co się nagrało, jeśli w ogóle działa, bo pewnie zamókł. – Podrapał się po głowie. – Czy nie byłbyś zły, gdybym zaproponował ci przejażdżkę ze mną i Valtem?

- Ech... – stęknął. Nie powinien zachowywać się jak dziecko. – Oczywiście, że nie, za ile będzie?

- Już stoi pod moim domem. – Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, usłyszeli klakson ukochanego Fiata Punto na podjeździe.

Erwin dojadł śniadanie, po czym ubrał się w spodnie, jego sweter nadawał się do śmietnika przez plamy krwi, więc Bojan pożyczył mu kolejną swoją koszulkę i kurtkę, które przy jego wzroście były na niego za krótkie.

- Lepszy rydz niż nic – skomentował uśmiechnięty, gdy spoglądał, jak męczy się z zamkiem kurtki.

Wyszli po chwili z domu, Petra stała z papierosem, opierając się o samochód, a Valt podkręcił jakąś bałkańską piosenkę w rytmach disco polo, jakby całym swoim jestestwem chciał udowodnić, że stoi tu aż pięć minut.

Skowyt - boyxboy || Rewriting EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz