•22•

150 13 6
                                    

Pov. Xavier

Zobaczyłem, że chłopacy się zatrzymali rozmawiali chwilę i... złapali za rękę? Zdziwiło mnie to ale nie wnikałem. W końcu to nie moja sprawa. Chociaż jakby się tak zastanowić to od kłótni w autobusie nie widziałem, by mieli oni jakiś konflikt. Ciekawy jestem co się zadziało między nimi. Szedłem zamyślony co chwilę spoglądając na Juda i Caleba, że nawet nie zauważyłem kiedy grupa się zatrzymała, a ja wpadłem na Jordana. Złapałem się za czoło. Mimo naszej świetnej relacji, ostatnio sporo się kłóciliśmy. Z resztą tak jak większość drużyny.

- Patrz jak łazisz! - krzyknął zdenerwowany. Przeprosiłem go za sytuację, a on coś odburknął. Spojrzałem przed siebie. Cała drużyna stała przed kamiennym mostem, który prowadził do dziwnej budowli.

- Przechodzimy? - zapytał Mark

- Nie sądzę, by był to dobry pomysł - odpowiedział Jude.

- Eeee tam, na luzie przejdziemy. - wtrącił Hurley, wchodząc na most.  Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdyż nic się nie wydarzyło. - A nie mówiłem. - dodał. Miałem nie małe wątpliwości jednak całą drużyną weszliśmy na most. Był on bardzo długi. Niestety w połowie okazało się, że obawy moje oraz Juda były trafne. Most zaczął się walić, zostawiając nam drogę jedynie w stronę budynku. Od razu zaczęliśmy biec. Został nam jeszcze kawałek, oglądając się do tyłu zobaczyłem jak Jordan krzywo postawił stopę. Odezwała się stara kontuzja - pomyślałem. Przed oczami znów miałem widok naszej "zabawy" w kosmitów. Jednak gdy zobaczyłem że chłopak nie wstaje i zaraz spadnie bez wahania podbiegłem do niego i wziąłem go na barana. Sekundy dzieliły nas od upadku. Biegłem szybko jak nigdy.

- D-dziękuję Xavier - powiedział ze łzami w oczach - przepraszam że wcześniej na ciebie tak naskoczyłem, ja po prostu...

- Jordan nic się nie dzieje, naprawdę - przerwałem mu stawiając go na ziemi. W ostatniej chwili udało nam się zejść z tego mostu. Przytulił mnie mocno ale gdy zdał sobie sprawę z tego co zrobił, odsunął się i przeprosił, chowając zaczerwienioną twarz w rękach. Zaśmiałem się na ten widok i przytuliłem go.

- Wszyscy są cali? - zapytał zdyszany Evans.

- Tak! - rozejrzaliśmy się i  odpowiedzieliśmy chórem.

- Całe szczęście - powiedział Axel opierając się o pień jakiegoś drzewa.
Hurley chciał zrobić to samo, by udać nie wzruszonego całą tą sytuacją. Drzwi od budynku jednak okazały się otwarte a chłopak wleciał do pomieszczenia. Zaciekawieni weszliśmy do środka. Usłyszeliśmy cichy hałas z dachu, jednak żadnego z nas to nie zastanawiało. Powinno. Powinniśmy być bardziej uważni. Deski z góry nagle zaczęły spadać, wszyscy byliśmy w szoku. Każdy jednak bardzo wyraźnie usłyszał jedno zdanie. Zdanie które prawdopodobnie uratowało nam wszystkim życie, a padło ono z ust Sharpa " Nie ruszajcie się". Nie wiedziałem czy mogę temu ufać ale innego wyjścia nie było. To wszystko. To był moment. To jakiś cud, że nikomu nic się nie stało.

Od wroga do przyjaciela, a może coś więcej... / Jude x Caleb / Inazuma eleven Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz