Bracia Monet

173 3 2
                                    

Gdy byłam mała, wybłagam mamę aby ta zapisała mnie na balet. Pamiętam że wróciłam z nich, z płaczem i rozczarowaniem. Byłam mała, nie wiedziałam wtedy że trzeba trenować aby być w czymś dobrym. Na zajęciach, pani była surowa, rozciąganie bolało, uczyliśmy się tylko pozycji, nie wolno było się wygłupiać. Pamiętam również rozmowę z mamą, wytłumaczyła mi, że nic nie przychodzi za darmo. 

'Aby być w czymś dobra, musisz ćwiczyć. Nikt nie rodzi się umiejąc tańczyć balet, trzeba ćwiczy. Rozciągnięcie też nie przychodzi znikąd, mięsnie i równowaga też. To wszystko trzeba wyćwiczyć. Nie podawaj się jeszcze, masz tyle możliwości. Jesteś jeszcze mała, łatwiej ci zbudować mięśnie, równowagę, czy być elastyczną. Spróbuj jeszcze raz, dobrze?' 

Tak powiedziała mi mama, dla niej spróbowałam przetrwać. I miała rację. Po miesiącu była o wiele bardziej rozciągnięta niż na początku, zaczęliśmy wykonywać krótkie tańce z nauczonych figur. Gdy to zrozumiałam, znowu zaczęło prowadzić mnie zauroczenie do baletu a nie słowa mamy. Balet był bolesny, ale efekt był wart bólu. Zauroczenie zmieniło się w miłość, balet pozwalał mi odprężyć się, gdy miała trudny dzień w szkole. Balet zaczęłam w wieku 3 lat, w wieku 6 byłam już bardzo dobra, teraz (w wieku 14 lat)  byłam jedną z lepszych baletnic w mojej grupie wiekowej (a była ona 13-18). Jestem bardzo rozciągnięta, mam silne nogi. Ostatnio mam kupiła mi nowe baletki, były czarne. Odebrał je w drodze na lotnisko. Teraz leciałam samolotem, wczoraj moja mama i babcia umarły w wypadku samochodowym, wjechał w nie pijany kierowca. Leciałam do Pensylwanii w Ameryce, jak się okazała mój ojciec (którego notabene nie znałam), miał 5 synów. Moich przyrodnich braci, Najstarszy z nich, to jest Vincent Monet, został moim prawnym opiekunem. Marzyłam by teraz, założyć baletki i zacząć tańczyć. Łzy leciały mi po policzkach, zawdzięczałam mamie i babci wiele rzeczy. Gdy pani z opieki społecznej, która ze mną leciała ponieważ, osoby nie pełnoletnie nie mogą same latać samolotem, zobaczyła moje łzy zaczęła mnie zagadywać. Byłam szczęśliwa ponieważ, nie zaczęła mówić 'Wszystko będzie dobrze' czy coś takiego. Po prostu pogadała ze mną, o balecie, o książkach które lubię, o lekcjach, o planie na kierunki w liceum. No tak, inny program nauczania. ja spędziła bym jeszcze jeden rok w Key Stage 3.

-Nie do końca rozumiem programy edukacyjne W Anglii i USA, ale łatwiej mi będzie operować jeśli Hailie będzie miała 14 lat, ale dopiero co je skończyła a nie zmienia się w 15-latkę-

A w Ameryce będę w 1 Klasie Middle school, program nauczania jest podobny (Na szczęście), ale chyba najtrudniejsze będzie dla mnie przyzwyczajenie się do Amerykańskiego akcentu. Postanowiłam również, dla własnego dobra nie używać albo ograniczyć, mój normalny akcent. 

Zanim się obejrzałam, pochłonięta w rozmowie i własnych przemyśleniach, wylądowaliśmy. Poczekałam aż wszyscy ludzie się przewalą... Nigdy nie rozumiałam czemu, wszyscy się na siebie tak pchają. Nic im nie ucieknie, po co prawie że się bić? I tak wyjdą, i tak wyjdą. Szczęśliwie dla mnie, wysiadaliśmy z samolotu przez rękaw. Nie było trzeba się kisić w autobusie z tym tłumem.  Gdy ludzie się pchali do wyjścia pani z opieki społecznej zostawiła mnie. Powiedziała że ma za chwile samolot do Ameryki  , i musi pilnie biec, i żebym szła za tłumem to dojdę do odbioru bagaży. Potem miałam dostać instrukcje na telefon od brata (dziwnie się przyzwyczaić do mówienia o kimś w ten sposób) gdzie się spotkamy. Gdy ona odeszła, a ja czekałam aż luzie wyjdą, postanowiłam wykorzystać chwile i wyłączyć tryb samolotowy. Przejrzałam wiadomości na wszelki wypadek i dobrze, bo została mi wysłana wiadomość 'Czekam pod apteką, w sali przylotów'. Trochę sucho, pomyślałam. Żadnego 'cześć' lub podpisania kto to napisał, gdyby pani z opieki społecznej, nie powiedziała mi że bracia napiszą mi instrukcje. Ominęłabym to miejsce szerokim łukiem, dla własnego bezpieczeństwa. Nawet teraz byłam nie pewna, każdy mógł to napisać. Ale no już trudno, czasem trzeba zaryzykować. Wyszłam z samolotu, a potem odebrałam bagaż, był o jednym z ostatnich. Więc czekałam trochę długo, za długo jak na mój gust. Ale już trudno. Gdy już odebrałam walizkę i torbę (do czego miałam jeszcze spory plecak, więc było mi bardzo ciężko), poszłam do sali przylotów. Po czym dość szybko znalazłam aptekę, i skierowałam się w jej stronę. Teraz rozumiem czemu apteka, na wprost wyjścia i odbierania bagaży i blisko drzwi wyjściowych, obok apteki była piekarnia. Gdy byłam już blisko Apteki, co za tym idzie również piekarni i jej zapachów, zrozumiałam jak głodna jestem a z drugiej strony uświadomiła sobie jaki supeł zawiązał mi się na żołądku. Gdy podeszłam bliżej aptek ktoś odchrząknął za mną, obróciłam się i zobaczyłam Wysokiego mężczyznę na oko 23-25 lat , z ciepłymi niebieskimi oczami, blond włosami ale nie za jasnymi, trochę stonowanymi lecz też nie ciemnymi, były... idealnie rozczochrane? Były rozczochrane ale coś w tych włosach mówiło mi że były ułożone, miał na sobie brązowy płaszcz, koszule i ciemne szare (ale nie czarne) spodnie od garnituru. miał lekko brązowawą, jakby opaloną skórę. Rysy twarzy były ostre i męskie lecz miłe dla oka, jego gładko ogoloną buzię gościł szeroki miły (uśmiech nie wyglądający na wymuszony). Którym postępował tak samo miły i ciepły głos.

Rodzina Monet - BaletnicaWhere stories live. Discover now