Byli dla siebie wszystkim, swoim promykiem słońca, rozjaśniającym mrok burzowych chmur, ziemią z której kiełkowało najpiękniejsze uczucie ii światem, wokół którego kręciło się wszystko (...)
°°••....••°°°°••....••°°°°••....••°°°°••....••°°°°••....••°°
Zaspany Tadeusz wkroczył do kuchni, przecierając oczy. Zgodnie z codzienną rutyną pierwszym co zrobił, było napełnienie czajnika i ustawienie go na kuchence, potem sięgnął do szafki po puszkę z kawą zbożową, zwykła niestety dalej była luksusem, nasypał do wyszczerbionego kubka dwie łyżeczki i zaciągnął się zapachem, wyobrażając sobie, że do nozdrzy dochodzi gorzki i intensywny aromat prawdziwej kawy. Czekając, aż woda zacznie wrzeć, usiadł przy kuchennym stole i rozglądał się po pomieszczeniu, strasznie tu pusto bez rodziny, ale cóż poradzić, nie da się ich wskrzesić. Przeniósł wzrok na ścianę przy drzwiach, wisiał tam kalendarz, chłopak wstał i podszedł do niego wyrywając kartkę ze wczorajszą datą.
- No i już minął rok, szybko ten czas leci.
"8 maj 1946"
Po mieszkaniu rozległo się dzwonienie telefonu, chłopak ospałym krokiem skierował się do korytarza, gdzie ów telefon się znajdował.
-Halo? - Podniósł słuchawkę.
- Tadziu! Nie uwierzysz! - Rozpromienił się słysząc głos przyjaciela. - Ja zaraz zemdleję! Zemdleję jak nic!
– Ale co się takiego stało? - W jego głosie rozbrzmiała nuta zmartwienia.
– N-niniejszym oświadczamy, że ze względu na wzorowe wyniki egzaminów kwalifikujących oraz polecenie profesora Rolińskiego, pan Jan Roman Bytnar został przyjęty na wydział fizyki Uniwersytetu Oksfordzkiego. Po listownym potwierdzeniu woli przyjęcia, rozpocznie naukę od następnego roku akademickiego jako student międzynarodowy. - Przeczytał trzęsącym się z zarówno szoku jak i ekscytacji głosem.
Niecałe sześć miesięcy temu odbyła się rekrutacja wstępna na ten właśnie uniwersytet, za wieloma namowami wspomnianego profesora, szanowanego człowieka na światowej scenie naukowej, którego Bytnar miał przyjemność poznać, wziął udział w rekrutacji, nie wiążąc z nią jednak większych nadziei, bo jak sam mówił "Gdzie ja taki stary koń na studia i to jeszcze tak prestiżowe...Poza tym, Polskę trzeba odbudować!" Jednak ku zdziwieniu wszystkich, a w szczególności jego samego, przeszedł pierwszy etap pomyślnie i wziął udział w drugim, decydującym. Nie spodziewał się, że okaże się na tyle dobry i czekał tylko na oświadczenie "Z żalem zawiadamiamy, że nie dostał się pan na nasz uniwersytet".
– O matulu! Janeczku jak ja ci gratuluję!
Był niezmiernie dumny ze swojego Jasia – swojego, bo tak miał w zwyczaju mówić "mój Jaś" odmienione przez wszystkie przypadki. Nazywał go tak, mimo, że łączyła ich jedynie więź nie nakrapiana romantycznością. Czasem wśród przyjaciół śmiano się "Tadek, Janek twój kochanek! Janek, Tadek twój wybranek!" Pod dumą skrył się jednak głęboki smutek, wyjechanie na studia oznaczało bowiem jedno: Rudy go zostawi, będzie tak daleko...
Miał innych przyjaciół, Alka na przykład, jednak to Janek był mu tak drogi. Nie chciał, aby go zostawił, po tym wszystkim co przeszli razem, po latach strachu o nie zobaczenie się nigdy więcej, które w końcu przeminęły.
*****
Mijały tygodnie, podczas których myśli Janka zajmował praktycznie tylko wyjazd. Przygotowywał się niezwykle starannie, zawzięcie uczył się angielskiego, który już w jakimś stopniu umiał, jednak twierdził, że to za mało i musi jeszcze bardziej poszerzać swoją wiedzę. Tadeusz natomiast z każdym dniem pochmurniał, zdawał sobie sprawę że Bytnar na długo zniknie praktycznie całkiem z jego życia, dlatego też starał się spędzać z nim jak najwięcej czasu. Wiele wolnych godzin spędzał właśnie u Rudego, czy to rozmawiając z nim, pomagając mu w przygotowaniach, a często nawet zwyczajnie przyglądając się Jankowi pochłoniętemu nauką czy innymi codziennymi sprawami.
–Tadziu, a co jak ja sobie tam nie poradzę? – Zagadnął pewnego wieczora.
Siedzieli akurat na balkonie wpatrując się w nocne niebo, przyparci plecami do ściany, obydwaj z parującymi kubkami herbaty, podziwiali oprószoną białymi drobinkami, ciemną nicość. Jeszcze zaledwie trzy dni, a Janka już w Polsce nie będzie.
– Dasz sobie radę. Pewnie na początku będzie ciężko, ale kto sobie poradzi jak nie ty? – Tadeusz odwrócił wzrok w stronę stroskanego Janka, który nie patrzył nawet na niego, tylko gdzieś w dal.
– Zośka, będę tęsknił. – Przyznał odwracając wzrok w stronę przyjaciela.
– Też będę tęsknił Jasiu. – Tadeusz oparł swoją głowę o tą Janka.
–Tadziu, obiecaj mi, że będziesz do mnie pisał. Bo ja do ciebie będę.
– Obiecuję. – Objął go ramieniem.
Trwali tak przez chwilę, rozkoszując się swoją obecnością i ostatnimi dniami razem. Między nimi panowała cisza, przerywana jedynie siorbaniem i odgłosami Warszawy nocą. Nie potrzebowali słów, wystarczyło im, że są teraz razem, że mogą spędzić te pozostałe godziny ze sobą, w tym momencie, byli tylko oni, czujący wzajemne ciepło, błogi spokój, wiedząc, że ten drugi jest zaraz obok i lekkie ukłucie w sercu, gdy dopadała ich świadomość, że nie wiadomo kiedy znów przyjdzie im tak spędzić czas.
*****
Wpierw, gdy ledwo nastał świt, czekała go podróż pociągiem, musiał dojechać do Gdyni, a stamtąd, promem, prosto do Anglii, gdzie dotarłby pod wieczór. Bał się podróżować po obcym kraju i mieście po zmroku, postanowił więc, że gdy dopłynie do Felixstowe, zatrzyma się tam na noc, polecono mu nawet pewien motel, a z rana, pójdzie na stację i pociągiem dojedzie do Oxfordu.
Na stacji w Warszawie, był z nim cały komitet pożegnalny, w składzie : Pani Bytnar i jego siostra Danka, Alek wraz z narzeczoną, no i rzecz jasna - Tadeusz.
– I nie zadawaj się z szemranymi ludźmi Jasieńku i pisz jak najczęściej możesz i nie narażaj się nikomu i bądź miły i ucz się słonko jak najlepiej, żeby ta cała praca na marne nie poszła i nie zgiń nam tam i... – Mama Janka powtarzała, wręcz paranoicznje poprawiając mu koszulę, która i tak była nieskazitelna.
– Dobrze mamo, dobrze, będę grzeczny. – Przytaknął, pozwalając jeszcze ucałować się matce w policzek.
Na peron wjechał pociąg.
– Uwaga! Pociąg Warszawa-Gdynia, odjedzie za dziesięć minut! Powtarzam... – Rozbrzmiał przebijający się przez tłum, głos konduktora.
Przyszedł czas ostatecznego pożegnania, pani Bytnar wycałowywała syna ze łzami w oczach, po niej przyszła kolej na Dawidowskiego i Basię, na sam koniec został Tadeusz. Stali przed sobą przez chwilę, nie mówiąc nic do siebie, w końcu ponaglany przez uciekający czas do odjazdu Janek, przytulił mocno Tadka, a ten po chwili odwzajemnił uścisk.
– Uważaj na siebie Janek, dobrze? – Mruknął do Bytnara Tadeusz, nie chcąc poznać po sobie, że ledwo co powstrzymuje cisnące się do oczu łzy. Janek przytaknął –
Rozległ się gwizdek konduktora, dający znak, że to już czas by się rozstać.
– No to...Do zobaczenia Tadziu.
xxxxxxxxx
Dzień dobry, dobry wieczór, witam wszystkich, nowych jak i starych, w tej nowej Rośce! No miała być na początku września, 11/12 to chyba dalej początek, prawda? Prawda??? Do czytelników Amortencji NIE WIEM KIEDY BEDZIE BO MAM TAK ZAJEBANY SZKOŁĄ CZAS ŻE TO SZKODA GODOĆ.
Nie przyzwyczajajcie sie do okładki bo ta to jest prowizorka i muszę ją jeszcze zmienić.
Klasyka : PODOBAŁO SIE? JAK NASTAWIENIE CO DO TEJ NOWOŚCI???
Miłego dnia, wieczora czy też nocy!
CZYTASZ
Wszystkim i niczym. - Rośka
Fanfiction-Kochasz ty ją jeszcze? -Nie kocham. -A Janka kochasz? -Kocham.