Prolog - Pukibany

80 14 9
                                    

- Wstyd mi za ciebie, Pukibany! - krzyknęła ta stara jędza, która nie chciała postawić mi dwójki na koniec półrocza z fizyki.

- Przepraszam. - przełknąłem łzy goryczy i zacząłem oglądać mój sprawdzian.

Dwa punkty na sześćdziesiąt trzy. Nie uczyłem się na ten test. Byłem wówczas zajęty gotowaniem bigosu dla dwunastki mojego młodszego rodzeństwa. Ale ta cipa grochowa tego nie wiedziała. Nie mogła wiedzieć. Bo ojciec wlałby mi jeszcze mocniej. Kiedy nauczycielka odwróciła się, pokazałem środkowy palec do jej pleców. Wiem, że to brzydko. Ale zawsze byłem typem buntownika.

Zapytacie pewnie, dlaczego to ja musiałem gotować? Otóż, mój ojciec był szefem mafii podwórkowej. Prawie nigdy nie było go w domu, a jeśli już tak, to wyżywał się na mnie. Przez moje rany zawsze nosiłem luźne ubrania, a na jedne oko opadała długa grzywka. Matka zaś dołączyła do Świadków Jehowy i nigdy więcej jej nie zobaczyłem. Całe moje życie było pasmem porażek i nieszczęść.

- Pukibany, nie śpij! - miałem ochotę zdzielić tę prukwę moim tobołkiem na kiju.

Pomyślałem sobie, że cudownie by było, gdyby fizyczka wypadła z okna. To nieco sadystyczna myśl, lecz nie miałem już duszy. Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy.

- Dobrze, dzisiaj zapytamy sobie...

Nie zdążyła dokończyć zdania. Myślałem, że to oczy płatają mi figle od porannego mycia umywalki domestosem w niewietrzonej łazience. Ale okrzyki zdumienia reszty uczniów potwierdziły, że wzrok mnie nie mylił. Podmuch wiatru wywiał nauczycielkę przez okno.

To nie mogła być moja wina. Nawet jej nie dotknąłem. Ale jakaś część mnie wiedziała, że to właśnie ja byłem sprawcą tego wypadku. Z psychopatycznych myśli wyrwał mnie głos jednej z uczennic.

- Kto nas przygotuje do matury?

Hey, mister policeman~

Pejograficzny ProfesorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz