Prolog

80 14 10
                                    


Oddałam swoje ciało i duszę pół-demonowi. Wodnikowi. Słowiańskiemu potworowi, który miał istnieć wyłącznie na pożółkłych kartach książek, zawierających historie spisane przed wiekami przez przodków.

Łzy zamazywały mi drogę prowadzącą z domu Podporów nad jezioro.

- Pola, proszę! - usłyszałam za sobą załamany głos Jeremiego.

Moje serce, i tak wystarczająco ciężko chore na co dzień, teraz rozpadło się na setki drobnych kawałków. Z uczucia, które je wcześniej wypełniało, pozostał jedynie ból. Zatrzymałam się. Z furią odwróciłam się w stronę mężczyzny, do którego należałam.

,,Nie odchodź. Nie chcę dla ciebie źle" - błagał rozpaczliwie.

Patrzyłam w jego zielone oczy. Zastanawiałam się, co czuję: miłość? Lęk? Obrzydzenie?

- Wystarczy, że to przegadamy - zaczął znów Jeremi, na co wybuchłam gorzkim śmiechem.

- Zaufałam ci! - krzyknęłam ze wstrętem. Mężczyzna wzdrygnął się. Odwrócił wzrok, co tylko utwierdziło mnie w słuszności moich uczuć. - Zakochałam się jak ostatnia kretynka i powierzyłam ci wszystko, a ty to wykorzystałeś. Całe życie walczę o niezależność nie po to, by teraz komuś się oddać w taki sposób!

- Możemy ustalić jakieś zasady.

Roześmiałam się gorzko, a na twarzy Jeremiego odmalowało się cierpienie. Nie było już odwrotu.

- Skąd będę wiedzieć, które reguły wymusiłeś na mnie, a do których dostosowuję się z własnej woli? Zniszczyłeś wszystko. Miałeś rację, kiedy wyznałeś, że jesteś potworem.

Mężczyzna zacisnął usta, usłyszawszy tę obelgę. Słowo, którego nienawidził, przed którym wzbraniał się z całych sił.

- Nie chciałam w tobie widzieć zła - wyznałam. - Ale ono przez cały czas tam było. Pod każdym uśmiechem, dotykiem, w każdej spędzonej wspólnie chwili.

- To prawda - wyszeptał.

Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem. Jezioro nieopodal jakby zastygło nieruchomo; wody oczekiwały na dalszy rozwój wydarzeń.

- Wyjedź - powiedział nagle Jeremi, zaciskając dłonie w pięści. - Wróć do Wrocławia, znajdź pracę i żyj swoim najlepszym życiem.

- Już nie chcesz, abym została?

- Nie - uciął. Nieoczekiwanie uśmiechnął się przebiegle. - Zajmij się kwalifikacją do przeszczepu.

Zbladłam. On wiedział, że bardzo chciałam podjąć decyzję o nowym sercu sama. Tymczasem jednym zdaniem zrobił to za mnie.

- Nie wybaczę ci tego.

- Potwornie mi przykro.

Jeremi zaczął iść ścieżką w stronę swojego domu i nie odwrócił się ani razu, nim zniknął za zamkniętymi z hukiem drzwiami.

Przezchwilę stałam jak sparaliżowana, ale szybko otrząsnęłam się. Ruszyłam żwawymkrokiem w stronę Zapłocia: najwyższy czas spakować walizki

Aqua virgoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz