Rozdział 2. Gdy już zapomnisz o mnie

32 9 11
                                    



Gdy już zapomnisz o mnie w piątek
Miliony wspomnień o mnie wymaż, spal,
Zmień wątek.
Igramy nieustannie z ogniem

– Lanberry Piątek


Po zmroku poczułam się nieswojo. Kilkukrotnie sprawdziłam, czy zamknęłam zarówno drzwi frontowe jak i tylnie, pozasuwałam rolety oraz włączyłam światło, a mimo to wciąż towarzyszył mi nieokreślony niepokój. Cieszyłam się, że towarzyszył mi Bolek, który choć nieco zagubiony snuł się po domu, to raczej nie wyczuwał żadnego zagrożenia. Liczyłam, że gdyby znów próbował nawiedzić mnie jakiś demon, pies da mi o tym znać jako pierwszy.

Siedziałam w kuchni nad apteczką i szykowałam sobie lekarstwa, czując się jak własna babcia. Chociaż powinnam skupić się na odmierzaniu odpowiednich dawek syropów i sortowaniu tabletek, moje myśli wędrowały w stronę dzisiejszego spaceru.

Zdecydowanie nie tak wyobrażałam sobie pierwsze spotkanie z Jeremim. Jeszcze przed przyjazdem do Zapłocia sądziłam, że gdy go zobaczę, on znajdzie dla mnie chwilę na rozmowę, w trakcie której... sama nie wiem. Rzucę mu w twarz listem z Poltransplantu, aby zobaczył, że zrobiłam to, co kazał? Wyznam targające mną sprzeczne uczucia?

Moje rozważania przerwał dźwięk telefonu, przez co podskoczyłam i omal nie rozsypałam pigułek.

– T.. Tak? – odebrałam pospiesznie.

– A ty co taka wystraszona? – naskoczyła na mnie Gaja, a ja natychmiast pożałowałam, że nie sprawdziłam, kto dzwoni, aby uniknąć tej rozmowy. – Może chcesz już wracać?

– Nie, po prostu już zasypiałam, zaskoczyłaś mnie – skłamałam, co moja matka od razu wyczuła.

– O tej porze? Nie ma nawet dziesiątej, nie wierzę ci. Ale ja nie o tym, nie mam ochoty na słowne przepychanki. Lepiej mi powiedz, czy wyjęłaś z auta i schowałaś do lodówki te słoiki z jedzeniem, które ci spakowałam?

– Tak.

– Znowu kłamiesz.

– No dobra, zapomniałam.

– Pola!

– Mamo! – jęknęłam. – Noc będzie chłodna, pulpetom i sosom nic nie będzie.

– Noc może tak, ale nie słyszałaś, że szykuje się rekordowo ciepły weekend? Znam cię, jutro też zapomnisz, auto się nagrzeje i całą wałówkę szlag jasny trafi!

– No i co, mam iść teraz? Pada! Wieje!

– Jak się nie ma w głowie, to trzeba mieć w nogach. Poza sklerozą wszystko w porządku?

– Tak – wydusiłam przez zaciśnięte zęby.

– Dobrej nocy. Odezwij się jutro.

Rozłączyłam się i niechętnie podniosłam się z drewnianej ławy. Choć nie w nos mi było wychodzenie o tej porze, musiałam przyznać Gai rację.

Zostawiłam zapalone w kuchni światło i przeszłam do sieni, gdzie porzuciłam wierzchnie odzienie. Miałam w szpitalnych zaleceniach wypisane drukowanymi literami, aby w miarę możliwości starać się unikać infekcji, dlatego, mając w pamięci ostatnie zapalenia płuc, zakończone długotrwałą antybiotykoterapią, pilnowałam, aby ubierać się odpowiednio do pogody.

Bolek wyczuł, że chcę wyjść, dlatego kiedy wiązałam buty, kręcił się przy moich nogach.

– O nie, kolego, zostajesz w środku. Nie pamiętam, czy zamknęłam bramę. Jeszcze tylko tego brakuje, żebyś uciekł i gdzie ja cię wtedy w nocy będę szukać? Siad!

Aqua virgoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz