Rozdział 1. "Mgła"

21 4 2
                                    

Waszyngton, rok 2018.

Janice od miesięcy bazgrała coś w notatniku. Jeszcze to więcej miesięcy próbowała znaleść jakąkolwiek pracę. Ale na nic nie miała ochoty. Nawet nie pilnowała już, czy jej kot narobi do kufety, czy nie. Nie dbała aż mocno o wygląd, co było widać, ale zdaniem innych powinna nieco trochę o siebie zadbać. Zawsze nie miała czasu dla znajomych, zawsze znalazła wymówkę, by nie wychodzić z domu. Była prostą, wychudzoną, a zarazem wyuczoną dziewczyną. - tak przynajmniej twierdziła jej matka. Jednak ona, miała pracę lekarki, dwudziestoletni staż, i na pierwszy rzut oka była zaradną kobietą. Wychowała Janice tak, aby ona również była samodzielna, żeby w końcu wyszła za mąż. Jednak matczyne słowa na nic.
===============
Dziewczyna wstała z krzesła i odstawiła kubek kawy na biurko. Nie piła jej zbyt często, bo z reguły zaparzała herbatę, ale raz na jakiś czas mogła sobie pozwolić na coś gorzkiego. Wyprostowała kręgi szyjne, po czym zgniotła kawałek papieru i rzuciła do zapełnionego śmieciami kosza. Podeszła do lustra zawieszonego nad toaletką. Przyglądała się chwile sobie, i wywnioskowała, że nic nie musi w sobie zmieniać. W końcu należy do osób, które o nic nie dbają i do takich, dla których życie nie musi być idealne. - i takie było życie Janice.
=================
Postanowiła się przewietrzyć. Rzadko wychodziła na dwór, jedynie po zakupy, ale częściej wolała je zamawiać, niż chodzić na własnych nogach dobre dwadzieścia metrów do spożywczaka. Dzisiaj jednak postanowiła, że zrobi sobie spacer. Ubrała cieplejsze spodnie, zdjęła koszulkę i założyła czerwoną bluzę. Uważała, że dobrze jej w czerwieni, i że pasuje jej do cery. Wzięła do ręki skórzaną torebkę, i narzucając ją sobie na przedramienie, wyszła na świeże powietrze.
==============
Pierwsze co, to miała zamiar jak najszybciej wrócić do domu. Nie chciała spacerować ani to za krótko, ani zbyt długo.  Pierwsze co, to zobaczyła ludzi. W tym jej uporczywego sąsiada z rentą psychiczną. Kosił trawę za płotem, a gdy dostrzegł, że dziewczyna wychodzi, zrobił złowrogie spojrzenie i starał się dalej kosić trawę. Mężczyzna dobrze znał tę rodzinę. - Nie chodziło tu o samą Janice, lecz o jej matkę. Zawsze coś podejrzewał i wiedział, że to bardzo dziwna i tajemnicza rodzina.
- a dzień dobry sąsiadowi pani nie powie? - odezwał się mężczyzna.
Janice obróciła głowę w jego stronę.
- nie muszę jeśli nie chcę. Poza tym zawsze się pan czepia, czy powiem te cholerne dzień dobry, czy nie.
- młoda jesteś i należałoby gdybyś miała w sobie trochę szacunku.
- a pan niby ma uporczywie zawracając mi głowę? Niech pan kosi te trawę i nie dyskutuje bo pogadamy inaczej.
- zupełnie jak matka, obydwie suki....
Janice nie słyszała już tego, wzruszyła znacząco ramionami i odeszła.
Poszła prostą uliczką. Naprzeciw chodnika kilkadziesiąt dzieciaków bawiło się na placu zabaw. Jedni strzelali pistoletami na wodę, niektórzy z nich grali w berka, a niektórzy robili babki z piasku i kręcili się na karuzeli. Janice nienawidziła widoku dzieci, chociaż wiedziała, że sama nim kiedyś była.
=============
Dziewczyna nie wiedziała, czy przy najbliższym zakręcie znajdującym się dwa metry od drogi skręcić w lewo, czy w prawo w stronę lasu. No cóż.... Dawno nie była w lesie, i już nawet nie pamięta, kiedy ostatnio tam była. Jakoś chyba z czternaście lat temu podczas grzybobrania ze swoim tatą. Pamięta ten dzień jakby był on wczoraj. Może i była ponurą dwudziestolatką, ale to nie oznaczało, że nie ma swoich zainteresowań. - a wśród nich krótkie wycieczki w leśne tereny, bo je kochała najbardziej.
===========

Poszła więc w stronę lasu. Czasami wachała się tam chodzić sama, bo raźniej jej było z przyjaciółmi, a że nigdy nie była w lesie sama, to równie bała się i teraz. Jednak strach i lęk da się przezwyciężyć. - a w końcu, co może zagrażać usamodzielnionej kobiecie po studiach gdy czai się po godzinach sama w lesie?....
=
Buty Janice mówiły najwyraźniej "dość, zawracaj do domu", bo były całe oblepione błotem z polnej ścieżki. Ale dziewczyna dalej szła. Czuła, że spacer dobrze jej robi, a że się jej nigdzie nie spieszy, mogła iść wolno i spokojnie. 
=====
Szum jemioł, wierzb i świerków zdawał wwiercać się w uszy. Z tym śpiew jesiennych ptaków i powoli opadające liście dębu i kasztanowca. Ojciec zawsze mówił Janice, że rośliny i drzewa są zupełnie jak ludzie, bo tez potrzebują światła dziennego, powietrza i wody, co najważniejsze. Janice jednak, gdy była jeszcze w czwartej klasie podstawówki, myślała, że rośliny to poprostu nieożywione przedmioty. - no, może jej zdaniem było to odpowiednie sformułowanie. Martha zaś, przyjaciółka z jej klasy licealnej uważała, że Janice nie ma w sobie ani grama wyobraźni, aby pomyśleć, że drzewa żyją tak, jak ludzie. No może nie tak samo i nie w tych samych warunkach. Zdaniem wielu, Martha była milsza, bardziej pomocna, wyrozumiała i ambitna, niż Janice. - bo w końcu to Martha była pupilkiem nauczycieli zarówno jak w podstawówce, jak i w liceum.
Janice zazdrościła jej tego, co miała przyjaciółka. - miała ona biologicznego ojca, natomiast matka Jan ożeniła się po śmierci męża z mężczyznom, którego poznała na potańcówka, gdy Janice miała cztery lata. Brakowało jej PRAWDZIWEGO taty, ale wiedziała, że męża swojej matki może nazywać ojcem.
==============
Szła tak długo, że polna ścieżka zdawała się nie mieć końca. Wiedziała jednak że przejście dwóch kilometrów nie zajmie chwilę.
========
W końcu dostrzegła las i bez zawachania poszła dalej. Na jej drodze było pełno rzeczy takich, jak Szyszki, które niemal co chwilę deptała, znacznie więcej drzew i ich wyrazisty szum, śpiew ptaków i dzięcioły. Było pięknie. - przynajmniej dla naszej bohaterki.

Rozglądała się w te i wewte. Dopiero teraz zauważyła, że zebrała się wielka mgła i nic nie widać. Nie była pewna, czy uda jej się wrócić do domu. "Ale przecież to tylko głupia mgła".
======
Poszła więc w głąb lasu, w którym było najwięcej mgły. Janice nie mogła nic zobaczyć. Cały czas zastanawiała się, skąd nagle taka wielka mgła? - przecież niedawno co świeciło słońce.
=
Szła więc jeszcze dalej. Wdychała powietrze, które z każdą sekundą robiło się coraz to bardziej zimne.
Gdyby nie bluza to Janice najprawdopodobniej by zmarzła, a może i zamarzła. Tak czy owak, taka nagła zmiana pogody spowodowała zdziwienie u dziewczyny. Przecież było co niedawno ciepło. W nieuczesanej dziewczynie kłąbiły się uczucia, a krew kipiła w żyłach. Jednak CAŁY CZAS SZŁA DALEJ. Nie zatrzymywała się. Szła przez mgłę, wdychając dziwnie pachnące powietrze unoszące się w mgle i nad mgłą. Jan nie zauważyła nawet, że "Mgła", w mgnieniu oka zmieniła kolor. Z naturalnego, szaro-białego koloru chmury które zdawały suę spaść na ziemię poczerwieniły się na mocno bordowy kolor.- coś na kolor krwi. Dziewczyna jednak nie zaprzestała i szła przed siebie, mgła zdawała się ją wciągać coraz głębiej, coraz głębiej. Nie przestawała iść, a z każdym jej krokiem mgła była coraz bardziej czerwona, nachodziła na jej drogę i oczy. Była wręcz oślepiająca. Jan szła tak do momentu, w którym nie poczuła uderzenia. Zabolało ją w nosie. Kość chrupła na raz. Poczuła krew na nosie jak i w jego okolicach- wpadła na drzewo. Złapała się za miejsce silnego krwotoku, i jak uczyła ją mama , starała się nie płakać jak dzieciak, i w tym też samym momencie otrząsła się i zorientowała, że mgła zmieniła kolor na czerwony,  a dziewczyna idąc cały czas przed siebie, zgubiła się w lesie.

Odsunęła się powoli od drzewa, spoglądając na nie przez chwilę.
Zauważyła na nim napis wyryty nożykiem lub czymś mniejszym. "Zagramy w grę?"
Janice nie mogła wymazać tego z pamięci. Zamrugała na raz, i pomyślała sobie, że to tylko głupi napis, że jakieś dziecko bawiło się tutaj kiedyś z kimś i wpadła w to drzewo, na którym właśnie to napisano. Jakoś się tym zbytnio nie przejęła i zajęła się przemywaniem rany, nie pokazując, jak bardzo boli ją złamana kość nosa.

Zatamowała krwawienie chusteczką do nosa, którą na szczęście miała przy sobie. Może nie jedną, ale pół opakowania to tyle, co miała. Mocno przyłożyła do nosa na tak długo, aż krwawienie się zatrzyma. Przechylała głowę do góry, a to pomogło zatrzymać krwotok.
"Następnym razem muszę bardziej uważać."-pomyślała.

Jan wdychała mgłę niczego nie świadoma, z każdą milisekundą czuła się senna. Nie czekając, położyła się na trawie i zasnęła w środku lasu, nie zracając uwagi na czychające tu niebezpieczeństwa.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 19 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

"Nocny Cel"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz