Rozdział 2

11 3 1
                                    

RAYA

Co to za wkurwiająca melodyjka?! A, no tak. Budzik. Najgorszy przedmiot na świecie, znienawidzony przez wszystkich, niszczyciel pięknych snów i dobrego humoru. Zmrużyłam oczy i powędrowałam wzrokiem do szafki, na której wczoraj miałam telefon. 6.20. Zajebiście. Jaki człowiek o zdrowych zmysłach każe nastolatkom wstawać o tak nieludzkich godzinach?!

Odkopałam koc pod którym spałam na drugi koniec łóżka i bardzo powolnymi ruchami wstałam oraz przeciągnęłam się. Podeszłam do walizki i otworzyłam ją, aby wybrać ubrania na dzisiaj. Moje wybieranie ubrań polega na wybraniu pierwszej lepszej bluzy i spodni, a że praktycznie wszystko mam czarne, to zawsze jako tako wyglądam. Dzisiaj trafiło na bluzę z kapturem, z nadrukiem tekstu jakiejś rosyjskiej piosenki, której nawet nie znałam i do tego dresowe spodenki do kolan. Nie jest źle. Wzięłam jeszcze czystą bieliznę oraz kosmetyki i poszłam do łazienki.

Odłożyłam ubrania na szafkę i weszłam pod prysznic. Ustawiłam idealną według mnie temperaturę wody, czyli zimną i umyłam ciało żelem o zapachu mango, a włosy umyłam szamponem o tym samym zapachu. Kocham go. Uwielbiam. Wielbię. Nawet sama nie wiem co jeszcze. Wytarłam się czarnym ręcznikiem i ubrałam wybrane wcześniej ubrania. Wyszłam z łazienki, zabrałam kosmetyczkę i usiadłam na ziemi obok lustra. Zaczesałam brwi żelem, nałożyłam korektor pod oczy i wytuszowałam rzęsy. Nawet wyglądam jak człowiek. Chociaż z moją bladą cerą, praktycznie białą, i z cieniami pod oczami, które przebijały się przez korektor to trochę bardziej jak trup, a z moimi niebieskimi włosami, to trzeba się martwić o staruszki, bo na zawał zejdą. No cóż, mówi się trudno. Jako iż miałam naturalnie proste włosy, to tylko rozczesałam je i ułożyłam grzywkę, którą sama sobie zrobiłam. Grzywkę miałam na oko do obojczyków, a resztę włosów miałam do pasa.

Wzięłam plecak i spakowałam zeszyty z mojej poprzedniej szkoły, które najchętniej bym spaliła. Babka się zdziwi kiedy zobaczy cyrylicę, ale to już nie mój problem. Spakowałam jeszcze gumy do żucia, słuchawki i butelkę wody, a telefon dałam do kieszeni bluzy. Zeszłam na dół, gdzie w kuchni siedzieli już moi nowi bracia i Anastasia. Boże, jak to brzmi. Bracia. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.

- Dzień Dobry, jak się spało?.- Zapytała rozpromieniona kobieta. Skąd ona ma tyle energii o 7 rano?

- Dzień Dobry. Dobrze.- Odpowiedziałam mocno zachrypniętym głosem. Muszę nauczyć się akcentu, bo na razie mój akcent jest tak mocno rosyjski, że nie będą mnie rozumieć.- Będę już jechać, dam sobie radę sama.- Dodałam i wzięłam jabłko, po czym wyszłam z willi.

Mój motocykl stał na podjeździe, ale zapomniałam że nie mam kasku, a że nie chciało mi się wracać po niego, to dzisiaj jazda bez. To wcale nie tak, ze po prostu uwielbiam jeździć bez kasku i zawsze szukam jakiejkolwiek wymówki, żeby sama sobie wytłumaczyć moją głupotę. Poprawiłam plecak i wsiadłam na motor. Wyciągnęłam telefon i wpisałam w nawigację nazwę szkoły. Pół godziny drogi. Znając mnie skrócę to do 15 minut. Czyli mam jeszcze czas, aby skoczyć do sklepu po kawałek pizzy. Mówcie co chcecie, ale pizza na śniadanie to najlepsze rozpoczęcie dnia. No oprócz treningu. Wyjechałam spod posesji z piskiem opon, więc nie wiem czy będą zadowoleni ze śladu. Ale skoro mnie zaadoptowali, to muszą się do tego przyzwyczaić.

~*~

Zatrzymałam się pod piekarnią, mając nadzieję, ze znajdę tam moją pizzę. Weszłam do lokalu, a młoda dziewczyna, która stała za ladą popatrzyła na mnie z uśmiechem. Że jej się chce. Zobaczyłam na półki i zobaczyłam cel mojej podróży tutaj, więc zamówiłam sobie dwa kawałki z ostrym salami na wynos i zapłaciłam. Po chwili dziewczyna przyszła z moją pizzą i wyszłam. Wpakowałam ją do plecaka i pojechałam prosto do szkoły, która znajdowała się na ulicy obok.

RideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz