XII. jesteś cholernie piękna, słońce

781 23 18
                                    

Pedro Ramirez dał mi cholernego buziaka w czoło!

Czułam jak stado motyli ruszyło w moim wnętrzu, jak łzy zgromadziły się pod powiekami, jak nogi się pode mną ugięły.

To było tak cholernie słodkie. Marzyłam od dziecka o tym, aby mój przyszły chłopak traktował mnie tak jak właśnie Pedro w tamtej chwili.

Chłopak oderwał się ode mnie po dłuższej chwili i spojrzał na moją twarz. Czułam to, mimo że miała zamknięte powieki.

- Otwórz oczy, słońce. - poprosił łagodnie.

Poczułam jak kciukiem zaczął jeździć po mojej skórze koło ust, to było bardzo przyjemne. Zamarzyłam, aby nie przestawał tego robić. Po długiej chwili otworzyłam ociężale oczy i wbijałam tęczówki prosto w jego zielone.

- Jesteś piękna i zapamiętaj to sobie. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej, bo to jest kłamstwo. Jesteś cholernie piękna, słońce. - szeptał cały czas, patrzył mi głęboko w oczy, a ja czułam się jakbym śniła.

Przecież jest to niemożliwe, że to jest ten sam Pedro co wczoraj. Ten uroczy chłopak z takim natarczywym. To musi być jakiś żart, innej opcji nie wiedziałam.

- Przestań. - mruknełam cicho.

Myślałam, że chłopak mnie nie słyszał.

- Co mam przestać? - zapytał słabo.

Czyli słyszał. On zawsze mnie słyszał.

Pedro nadal krążył kciukiem po mojej skórze, a drugą dłoń uniósł na moje biodro i tak sobie trzyma tam rękę. Było mi strasznie ciepło i czułam się bezpiecznie.

- Przestań to robić. - szepnęłam, chciałam uciec gdzieś wzrokiem, niestety nie miałam gdzie. Wszędzie gdzie popatrzyłam widziałam jego.

- Ale co robić? - dopytywał dalej.

Na jego twarzy widniał spokój i radość. Taka dziecięca radość. To było ujmujące.

- Przestań. - powtarzałam to słowo jak mantrę.

Chłopak widząc moje zamotanie uniósł kącik ust, a w jego oczach zamigotały wesołe iskierki. Było ich pełno.

- Ale ja nic nie robię, słońce.

Pokręciłam głową nie zgadzając się z nim, byłam zmieszana tym co się dzieje. A chłopak nadal gładził skórę na mojej twarzy kciukiem, co mnie dekoncentrowało.

- Po prostu przestań, proszę. - wyszeptałam i spuściłam wzrok na jego tors, jednak chłopak nie pozwolił mi na to długo, ponieważ chwycił mnie za podbródek i z powrotem uniósł go tak abym patrzyła na jego twarz.

- Spójrz mi w oczy, Val. - nadal szeptał i trzymał mocno swoje palce na moim podbródku.

Zacisnęłam powieki, nie chcąc patrzeć w te jego cholerne zielone tęczówki. One mnie dekoncentrowały.

- Słońce, otwórz oczy, proszę.

Zacisnęłam je jeszcze mocniej, na co chłopak cicho się zaśmiał, a w moim podbrzuszu poczułam dziwne ciepło na ten dźwięk. Mogłabym go słuchać cały czas.

- Słońce. Otwórz oczy, proszę. - powtórzył miękko.

Podziwiałam go za cierpliwość do mnie. Wiele ludzi jej nie miało, przez co nasze relacje się kończyły. A ja byłam strasznie strachliwym człowiekiem, który bał się otworzenia przed kimś. Nawet z Amą i Cami miałam problem, aby opowiedzieć moją historię.

- Proszę. Chcę popatrzeć w te twoje piękne oczy, Vali.

Czy ten chłopak był prawdziwy? Czy to mi się śni? Przecież to jest niemożliwe, aby ten chłopak tak się zachowywał.

Camp love [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz