4

3 0 0
                                    

Był zmuszony odpiąć płaszcz i sztylet.

Niestety były zbytnim obciążeniem, a i tak ledwo utrzymywał się na nogach.

Rana wyglądała coraz gorzej. Krwawienie nadal nie ustawało a Chłopakowi robiło się coraz gorzej.

Z trudem robił następne kroki. Musiał pomyśleć co daje.

- Chłopcze! - Rollan usłyszał czyiś głos za plecami.

Odwrócił się i dostrzegł parę młodych ludzi. Mieli może po dwadzieścia lat.

- Nie wyglądasz najlepiej....- Zauważył chłopak- Moja siostra jest lekarką. Może zaszyje ci brzuch?

Rollan jedynie pokiwał głową.

Wraz z parą młodych ludzi, Rollan udał się do nie wielkiego domu. Był on mały, aczkolwiek przytulny. Chłopak dostrzegł starszą kobietę, która pomagała przy ubieraniu kilkunastoletniego chłopca.

- Jakaś okazja - Zapytał Rollan który usiadł na krześle według poleceń młodej kobiety.

Przyglądał się chłopakowi. Był czymś ewidentnie podekscytowany. Czyżby urodziny? Pewnie zastanawia się ile prezentów dostanie.

- Czeka go dzisiaj, wieczorem ceremonia przyjęcia Nektaru - Powiedział chłopak.

Rollan uniósł zaskoczony brew. Jakby się zastanowić...chłopiec może faktycznie mieć te jedynaście lat.

Chłopak skrzywił się z bólu gdy kobieta zaczęła mu zszywać ranę. Kobieta chcąc pomóc Rollanowi nie myśleć o bólu wróciła do tematu.

- A ty? Przywołałeś zwierzoducha? - Zapytała.

Momentalnie wszystkie oczy powędrowały ku niemu. Rollan chciał zapytać kąśliwie czy nie  widać, skoro ma płaszcz ale uświadomił sobie że musiał go odpiąć wraz ze sztyletem.

Essiks też nie było ani wstanie uśpienia ani w okolicy.

Niedobrze.

1 Tak. - Odpowiedział zgodnie z prawdą - To drapieżny ptak. Pewnie teraz sobie gdzieś lata i łowi myszy.

Wszyscy spojrzeli jednocześnie z zachwytem jak i ukuciem zazdrości. Zazdrości jednak nie dostrzegł w oczach chłopca który teraz podszedł do niego.

- Jesteś Zielonym płaszczem? - Zapytał niemalże z czcią w głosie.

Tu jednak postanowił skłamać.

- A widać? Nie...nie jestem. - Powiedział a chłopiec posmutniał.

Odszedł w milczeniu od Rollana i wrócił do szykowania się.

- Mam pytanie - Powiedział Rollan - Wiecie może czy w najbliższym czasie jest będzie kursować statek do Stetriolu?

Kobieta która właśnie skończyła oczyszczać i szywać mu ranę skinęła głową.

- Dzisiaj. O dwunastej. - Powiedziała - A czemu pytasz?

Rollan który wołał nie mówić o Kociej wyspie wzruszył ramionami.

- Odkąd przywołałem zwierzoducha, prowadzę koczowniczy tryb życia - Powiedział Rollan znów zgodnie z prawdą.

Towarzysz kobiety uniósł zaskoczony brwi.

- A co z twoją rodziną? - Zapytał - Pozwalają ci tak koczować.

- Nie mam rodziny - Rollan skrzywił się w duchu bo było to okrutne kłamstwo.

Miał Aidanę...co do ojca....

Nie wiedział kim był. I wolał nie wiedzieć.

Twarze domowników posmutniały. Chłopak był zaskoczony ich empatią...wielu ludzi w Amayi raczej by nie rozpaczały nad zwykłym szesnastolatkiem.

Rollan powoli wstał z krzesła upewniając się czy będzie wstanie iść.

Powinien znaleźć swój płaszcz. Swój symbol więzi. Ale jeśli statek, odpływa o dwunastej...

Meilin jest ważniejsza.

Chłopak podziękował za gościnę i opuścił dom.

Wzrokiem szukał Sokolicy ale ufał jej na tyle, że był spokojny gdy wchodził na pokład statku do Stetriolu.

Musiał znaleść mapę. Jak ją znajdzie, znajdzie też lekarstwo...i nikt go nie powstrzyma.

Spirit Animals - Kocia wyspa. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz