Korra czekała na pomoc w laboratorium jej brzuch bolał z głodu, ale wytrzymywała. Spojrzawszy niewiadomo gdzie mogła tylko leżeć i patrzeć w ścianę, szukała rozwiązania w celi. Była cicha jak mysz bo nie miała siły powiedzieć coś.
W Chatce
W Chatce łowców było nudno jak nagle Darcy weszła trzymając 2 patyki na korrę w rękach.
-Korra ma kłopoty!- Krzykła.
-Czekaj co!?- Powiedział.- A po co ci te patyki?
-Ma złamaną nogę i potrzebuje żeby jej uszczywnić nogę.
-No to chodzimy ratować.- Powiedział i biegli na ratunek.
Korra siedziała sobie i umierała z nudów pomyślała czy dała radę za czołgać do Wyjścia. Położyła się na brzuchu i cząłgała się do wyjścia, były drzwi otwarte więc miała szansę.
Alwey i Darcy biegli na ratunek Korrze jak mogli była daleko więc trochę mija czasu asz dobiegną do niej. Korra próbowała wyjść pomyślała, że nikogo nie ma ale była zmęczona. Korra już była przy wejściu z laboratorium i dalej kierowała się do chatki jak nagle zauważyła Alwey'a i Darcy.
-Jesteś cała?- Spytał się Korry.
-Tak, tylko moja noga chyba jest złamana.- Powiedziała Korra i usiadła.
-Weszmy ją do szpitala nie będę usztywniać jej nogi.- Powiedziała Darcy. Alwey kiwnęła głową.