Rozdział 3

370 75 37
                                        

James

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

James

Burczenie w brzuchu przywołało mnie do rzeczywistości. Spojrzałem na zegarek, do obiadu zostały dwie godziny. Czułem się rozstrojony, kolejny raz zaczęły targać mną wyrzuty sumienia. Bo czy dobrze zrobiłem znowu uciekając? Westchnąłem smętnie, targając za włosy i robiąc tym samym jeszcze większy nieład na głowie. 

Jak zwykle gdy pojawiały się problemy zwijałem manatki i uciekałem. Cały ja. Cały pieprzony James Kelly. Gwiazda nad gwiazdy, prychnąłem na samą myśl. Jedynie co umiałem to krzyczeć, rzucać wszystkim i obrażać się o byle co. Pępek świata jak kiedyś powiedział John. 

Automatycznie dotknąłem futerału gitary, którą dostałem od starszego brata. Kolejny fenomen w moim życiu. Jak bardzo nie chciałem uczyć się gry na gitarze, tak teraz właśnie z tym instrumentem podróżowałem. Wyjąłem gitarę, ułożyłem się wygodnie na łóżku, plecami opierając się o chłodną ścianę i przeciągnąłem palcami po strunach. Przymknąłem zmęczone oczy i zagrałem jedną ze smętnych melodii.

Dźwięki gitary wypełniły pokój, a ja poczułem, jak napięcie zaczyna się ze mnie ulatniać. Każda nuta, choć smutna, przynosiła mi ulgę, jakby muzyka była jedynym sposobem na wyrażenie tego, co działo się w moim wnętrzu. Przez chwilę przeniosłem się myślami do czasów, gdy brat po raz pierwszy włożył mi gitarę w ręce. Wtedy byłem sceptyczny, a nawet zirytowany. Nie rozumiałem, dlaczego miałbym poświęcać czas na naukę gry na instrumencie, gdy w głowie miałem zupełnie inne plany.

Teraz jednak wszystko się zmieniło. Gitara stała się dla mnie czymś więcej niż tylko instrumentem. Była moim towarzyszem podróży, wiernym przyjacielem, który zawsze był przy mnie, gdy potrzebowałem pocieszenia. Każdy dźwięk, każda melodia, którą wydobywałem ze strun, była odzwierciedleniem mojego życia – pełnym wzlotów i upadków, radości i smutków.

Muzyka miała w sobie coś magicznego. Każdy akord, każda nuta sprawiała, że czułem się pewniejszy siebie, jakby dodawała mi sił. Z każdą melodią czułem, że mogę stawić czoła wyzwaniom, które przynosiło życie. Muzyka była moją ucieczką, ale również źródłem siły i inspiracji. W tych chwilach, gdy grałem na gitarze, wszystko wydawało się prostsze, a problemy mniej przytłaczające.

Z każdą kolejną nutą czułem, jak moje myśli się uspokajają, a serce bije w rytm muzyki. Te momenty były dla mnie bezcenne, przypominały mi, że mimo trudności, jakie napotykam, zawsze mam coś, co daje mi siłę i nadzieję. Muzyka była moim schronieniem, miejscem, do którego mogłem się udać, gdy wszystko inne zawodziło.

Kiedy skończyłem grać, otworzyłem oczy i spojrzałem na gitarę z wdzięcznością. Znowu poczułem spokój, który otulał mnie niczym ciepły koc. Wszystkie troski i zmartwienia wydawały się teraz odległe, jakby muzyka zmyła je z mojego umysłu. Ułożyłem się ponownie na łóżku i przymknąłem na chwilę oczy.

Obudziłem się nagle, jakby ktoś lub coś wyrwało mnie ze snu. Usiadłem na łóżku lekko dysząc i otarłem dłonią spoconą twarz. Byłem zdezorientowany. Rozejrzałem się po pokoju i dopiero po chwili dotarło do mnie gdzie jestem. Rozmasowałem zbolałe ramiona i zerknąłem na wyświetlacz telefonu. Było parę minut po trzynastej. Nie spałem więc długo. 

The Angel Song - PREMIERA SIERPIEŃ 2025Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz