-Cześć Izuku! - drgnąłem, widząc w oddali mojego przyjaciela Denkiego, który szedł w moim kierunku.
Denki Kaminari mój przyjaciel od dzieciństwa, wychowywaliśmy się razem już od najmłodszych lat. Blondyn wybrał ten sam profil co ja, co mnie poniekąd cieszy, bo nie będę sam w tej klasie. Patrząc na niektóre osoby można rzec, że trafili tam przypadkiem.
-Hej — powiedziałem, zamykając szafkę na kluczyk, chowając go w spodnie. - myślałem, że odpuścisz sobie pierwsze dni nauki, by jeszcze poimprezować.
Zapomniałem dodać, że blondyn był osobą rozrywkową, co weekend chodził na różne imprezy jak i pił do nieprzytomności. Potem dzwonił do mnie bym przyjechał do niego, a że mam zbyt dobre serce to zawsze się zgadzałem. W porównaniu do mnie był pełen energii i znał dosłownie każdego. Ja natomiast byłem bardzo spokojny i wolałem siedzieć w książkach niż chodzić na imprezy.
-Wystarczy mi po ostatnim razie Izuku, wolę na bieżąco uczyć się tak jak ty. Przynajmniej spróbuję dobra! - krzyknął z rumieńcami na policzkach, kiedy spojrzałem na niego wymownie.
-Dobrze wiemy, że i tak będziesz prosić mnie o notatki — zaśmiałem się dość głośno, kierując swoje kroki do naszej sali lekcyjnej z naszym wychowawcą.
-Cicho! Słyszałem, że nasz wychowawca jest bardzo surowy. Prawie sześćdziesiąt procent uczniów nie przepuszcza i każe za najmniejszą pomyłkę! - wyjęczał, na co wzruszyłem ramionami.
-To czas najwyższy zacząć się uczyć Denki. Ja się nie boję, bo zawsze jestem na wszystko przygotowany — poprawiłem swoje czarne oprawki okularów, wchodząc do sali, która była bardzo jasna i przestronna.
Byliśmy jako pierwsi, więc zająłem razem z moim blond kolegą ławki bardziej na sierodek. Tak by wtopić się w tłum ludzi i pozostać niezauważonym.
-Jesteś niemiły Izuku, a co jak wylecę? - spytał się, siadając obok mnie i wyciągając zeszyt, co zrobiłem to samo.
-Nie bój się Denki, nie wylecisz, bo masz mnie. Wiesz, że od zawsze ci pomagałem, więc tym razem też cię nie zostawię samego. - uśmiechnąłem się delikatnie, co spotkało się z głośnym piskiem przyjaciela, który rzucił się na mnie i całując mój policzek.
Mój kochany wariat.
******
-Nie ma go już dwadzieścia minut!- krzyknął Denki żując gumę i cicho wzdychając — zaraz pójdę do pokoju i nie będę tracić czasu.
Spojrzałem na kolegę, myśląc nad tym co powiedział, przecież jest to college co znaczyło, że nauczyciele mają tu większą władzę niż ktokolwiek inny. Ponad połowa klasy zgodziła się z blondynem, głośno krzycząc.
-Idziesz?
-Zostaje Denki wolę nie ryzykować. — powiedziałem cicho wiedząc, że już złamał swoją obietnicę, będąc pilnym uczniem.
Ponad połowa osób wstało, kierując się w stronę drzwi, dość szybkim krokiem. Nie minęła nawet sekunda, a nagle dość wysoki bardzo przystojny blondyn wszedł do sali, zamykając drzwi z hukiem. Spojrzał na uczniów, którzy widząc go momentalnie stali jak kamienie. Wręcz czułem ich stres i sam zacząłem nerwowo pocierać dłońmi, przez co były delikatnie wilgotne z potu.
-A państwo dokąd? - męski głos rozszedł się po sali, a jakikolwiek hałas zniknął w mniej niż sekundę. Jedynie co można było słyszeć to ptaki za oknem, ewentualnie innych uczniów ćwiczących na hali sportowej. - Pytam się, więc proszę odpowiadać z grzeczność, niewychowane bachory!
-Do pokoi! Czekamy na nauczyciela już ponad trzydzieści minut, a jego jeszcze nie ma. - krzyknął zdenerwowany Denki stojąc twarzą w twarz, zapewne z naszym wychowawcą.
Dosłownie teraz zrozumiałem, że mamy lekcje z wychowawcą, więc musi być to on. Po stylu jego rozmowy z nami jak i dzienniku, który trzymał w ręce stwierdzam, że to on. Nauczyciel głośno prychnął, łapiąc się za skroń i masując ją delikatnie, pewnie z irytacji.
-Nie wiem, jak się nazywasz, ale zaraz się dowiem. Proszę usiąść na krzesła, zaczynamy lekcję wychowawczą. Mam nadzieję, że to ostatni taki wybryk wasz. Przypomnę, że mamy spędzić ze sobą sześć lat więc proszę o kulturę, no jednak jesteście już dorosłymi obywatelami kraju. A zachowujecie się jak rozwydrzone bachory!
Podskoczyłem kiedy uderzył ręką w biurko, patrząc się na nas wszystkich. Nastała chwila cichy, a nasz wychowawca obserwowała uczniów, którzy siadają do ławki. Usiadł na krzesło, otwierając dziennik i sprawdzając obecność.
-Denki Kaminari!
-Obecny — blondyn odezwał się, podnosząc rękę do góry wręcz cały czerwony. Nie mógł uwierzyć w to, że już jest spalony u wychowawcy, co mnie trochę bawiło. Głupek.
-Och więc to ty, zapamiętam sobie ciebie i mam nadzieję, że nie zdasz semestru. - zaśmiał się, wracając dalej do sprawdzania obecność — Izuku Midoriya!
-Obecny — powiedziałem, spoglądając na blondyna, który patrzył się na mnie, jak podnoszę delikatnie rękę do góry. Widziałem, jak jego twarz delikatnie zmienia się w dość łagodny wyraz, a jego usta są wygięte w delikatny uśmiech.
-Jesteś zapewne synem tych lekarzy Midoriya, jeśli się nie mylę. Zaszczyt uczyć dziecko tak wybitnych i znanych lekarzy w całej Azji. Mam nadzieję, że zdasz szkołę z wyróżnieniem Izuku.
-Dziękuję — powiedziałem, czując ogromne rumieńce na policzkach. Owszem chciałem być najlepszym lekarzem w Azji, nawet lepszym niż moi rodzice, więc będę się starał o to.
Blondyn dokończył obecność, wstając i zapisując na tablicy swoje nazwisko. Klasa nie zwracała na nauczyciela uwagi, co równało się z kolejnym jego krzykiem dość głośnym, co przyprawiło mnie o gęsią skórkę na całym ciele.
-Zamknąć się nieudacznicy! Nie będę się powtarzał, dostałem was, bo większość z was ledwo co osiągnęła minimalne kryteria. Oczywiście oprócz Iuzku który zdobył max wszystkich punktów, moje gratulacje. Mam was naprostować jak tylko mogę, co zrobię z ogromną przyjemnością. Od razu mówię, możecie pytać się starsze roczniki i sam nie będę ukrywać, jestem bardzo wymagającym nauczycielem, więc przygotujcie się na to, że się pożegnamy już w połowie semestru z niektórymi.
-A czemu pan taki jest — spytała się blondynka, która siedziała kilka ławek na dole ode mnie.
-Bo jak macie być lekarzami, macie mieć każdy materiał jak i procedury, leki czy nawet parametry w małym palcu! Niektórzy są tu dla rozrywki, a ja traktuje to bardzo poważnie. Zapomniałem się przedstawić nazywam się Bakugou Katsuki darujmy sobie magister i tak dalej. Jestem znanym chirurgiem w Korei, który pracuje jako nauczyciel i jako chirurg w mojej prywatnej klinice.
-A powie nam Pan jakieś kryteria zdawalność? - spytałem zaciekawiony, czułem wręcz w kościach, że zapowiada się ciekawe sześć lat nauki w tej szkole.
-Oczywiście, widocznie tylko jedna osoba jest chętna ze mną współpracować. Tradycyjnie musicie mieć pięćdziesiąt procent obecność, wtedy przystępujecie do sesji, co jest chyba logiczne. Każdy przedmiot będzie surowo przeze mnie pilnowany, bo moja klasa ma być najlepszą, pamiętajcie o tym! No to co, witamy w piekle kochani!
Do następnego :)
CZYTASZ
My Sweet Angel | BakuDeku / TodoDeku
FanficCzy jeden niewinny uśmiech może spowodować czyjąś śmierć? Izuku nie wiedział, dopóki się nie przekonał na własnej skórze. Jeden niewinny uśmiech może spowodować niewyobrażalną tragedię w jego życiu. A chciał jedynie, by nauczyciel dał mu spokój. Uwa...