Było już dosyć późno, zegarek wskazywał piętnaście po północy, nie spał, leżał na łóżku patrząc w niebo za oknem. Nie mógł spać, w głowie miał za dużo myśli, złych myśli. Kiedy to się w sumie zaczęło? Jak długo to się już ciągnie? Sam już nie wiedział. Próbował sobie przypomnieć wiele razy, ale jak zwykle myśli po chwili zaczęły mu uciekać w każdą możliwą stronę a do głowy zaczynały napływać wspomnienia przeszłości, złej przeszłości.
Nie długo miał minąć kolejny rok, on stać się rok starszy. Kończył właśnie dwadzieścia sześć lat. Jego psychika nadal była w rozsypce, co prawda nauczył się już z tym żyć, nie miał w sumie innego wyjścia. Leki nie pomogły, psycholodzy, psychiatrzy tak samo. Psychiatra kazał mu się udać do szpitala psychiatrycznego jeśli leki nie pomogą. Postanowił, że się tam nie uda, nawet jeśli nic się nie zmieni. Spojrzał na zegarek na ręku, dzięki światłu księżyca zobaczył, że dochodzi pierwsza w nocy, przykrył się do pasa kołdrą i postanowił zasnąć, obrócił się na bok i zamknął oczy. W głowie słyszał tylko delikatne cykanie zegarka i szum wiatru za oknem, długo nie musiał czekać aż zaśnie.
Zbudził się a z za zamkniętych powiek dotarły do niego przytłumione strumienie słońca. Więc już dzień, pomyślał i otworzył oczy, spojrzał na nadgarstek i zobaczył, że wstał przed budzikiem który nastawił w telefonie na siódmą trzydzieści. Miał dzisiaj wolne, kolejny dzień w czterech ścianach, może przejdzie się na spacer jeśli się zbierze w sobie żeby wyjść z domu, ewentualnie spędzi dzień na piciu Monstera i oglądaniu Youtube'a. Wstał i wsunął stopy w kapcie, przody miały już delikatnie pozdzierane ale dla niego były świetne, właśnie takie nie idealne, poszarpane na przodzie. Wyszedł z pokoju i udał się do łazienki, oparł dłonie na umywalce i po raz kolejny spojrzał w lustro, ujrzał to co zwykle. Delikatne worki pod oczami, ciemne blond włosy porozrzucane w każdą możliwą stronę, przyjrzał się oczom. Błękitne jak niebo, białka delikatnie przekrwione, efekt wczorajszego palenia marihuany. Nie przejmował się tym, w sumie mało czym się od dłuższego czasu przejmował prócz tego jak się będzie czuł każdego nowego dnia.
Patrzył przez chwilę na swoje odbicie, po czym odkręcił kurek z zimną wodą. Nabrał trochę w złączone dłonie i przemył twarz, zakręcił i patrzył w lustro. Kolejny cholerny dzień czas zacząć, pomyślał i na oślep chwycił ręcznik za sobą i wytarł twarz. Wyszedł z łazienki i wrócił do pokoju, ubrał spodnie i bluzę, złapał papierosy z zapalniczką ze stolika i udał się w stronę drzwi wyjściowych. Otwierając drzwi poczuł chłód poranka na skórze, mimo to wyszedł i zamknął za sobą. Zimno mu nie przeszkadzało, wręcz je lubił. Odpalił papierosa, zaciągnął się głęboko dymem i wypuścił powietrze, wciągnął mocno chłód do płuc i jak zwykle rano popatrzył na niebo. Był to jego poranny rytuał w sumie od kilku lat. Chłód poranka w połączeniu z dymem papierosowym w płucach pomagał mu wygonić w sumie chociaż na chwilę wszystkie myśli z głowy. Stał tak jeszcze parę minut po wrzuceniu peta do popielniczki i wrócił do domu. Odłożył paczkę z powrotem na stolik i usiadł w swoim fotelu obok, założył słuchawki i włączył swój ulubiony kawałek. W momencie gdy usłyszał pierwsze nuty "One More light" zespołu Linkin Park, oparł głowę na oparciu fotela i zamknął oczy. Jak zwykle w takich momentach zaczęła się jego wewnętrza walka z samym sobą. Do głowy zaczęły mu napływać te same myśli co zwykle, że jest zerem, do niczego się nie nadaje, że powinien ze sobą skończyć itp. Znowu próbował z nimi walczyć, ale jak na złość wracały wspomnienia które sprawiały mu najwięcej bólu, tak jak by jego własna głowa była jego wrogiem. W sumie jakby na to spojrzeć z tej strony tak właśnie było. Jak to powiedział kiedyś nie żyjący już wokalista Linkin Park 'u Chester Bennington, w jego głowie jest dwóch takich samych Chesterów którzy walczą ze sobą, uważał tak samo. Ostatnimi czasy coraz częściej ten drugi niestety wygrywał powodując spadek samopoczucia na samo dno otchłani. Takie stany nazywał powrotem do piekła.
Ciąg dalszy w trakcie "pracy".
CZYTASZ
Depresant
SonstigesLudzie nie rozumieją czyjegoś bólu, problemów i tego, że ktoś nie potrafi sobie sam z sobą poradzić. Nie wiedzą jak to jest walczyć codziennie z samym sobą.