~4~

11 0 0
                                    

Warszawa, wrzesień 1939r.

wybuch 2 wojny światowej

Ewa spojrzała w górę, widząc sypiący się z sufitu cynk. Z zewnątrz słychać było krzyki i wrzaski. Wojna rozpoczęła się dwa dni temu, ale do bombardowania doszło dopiero dzisiaj. Ewka z kpiną spojrzała na jedną z współlokatorek, która spacerowała po celi w kółko, odmawiając modlitwy w zapętleniu. Ewa nie była osobą wierzącą, na palcach jednej ręki mogłaby policzyć ile razy w życiu była w kościele. Spojrzała na kubek z wodą na stoliku, do którego wpadał opadający pył. Czekały w milczeniu na ochroniarza, który je wypuści. Nie minęła minuta, a w drzwiach pojawiła się strażniczka, wywołując ich nazwiska. Z krzykiem ponaglała je do wyjścia. Trzy więźniarki wybiegły na korytarz prosto w tłum pozostałych więźniów. Wszyscy w panice chcieli jak najszybciej opuścić budynek. Ewa biegła ze wszystkich sił, starając się nie wpaść na innych, ani nie potknąć o setki stóp na podłodze. 

- Rosie, chodź! - krzyknęła do swojej współlokatorki z celi, która nagle zatrzymała się na środku drogi. Chwyciła ją za ramię, ciągnąc za sobą. - No chodź!

Podczas pobytu w więzieniu, chcąc nie chcąc, zżyły się ze sobą. Rosie podzieliła się z Ewą swoją historią, a Rosie opowiedziała swoją. Dziewczyna odsiadywała niepłacone długi. Brakowało jej pieniędzy, a kredyt przewyższał możliwości. Była blondynką jak Ewa, ale ich charaktery mocno się różniły. Rosie była spokojna i dość nieśmiała. Zupełnie nie pasowała do stereotypu więźniarki, w przeciwieństwie do Ewy, która była sprytna, bezlitosna i często także wredna.


Więźniowie dobiegli do recepcji, gdzie panował zupełny chaos. Ludzie krzyczeli, a recepcjonistka próbowała ich uspokoić. Bezskutecznie. Wywoływała nazwiska skazanych, oddając im nowe ubranie, zapakowane w materiałowy worek.

- Fronczak! Fronczak

Ewa, słysząc swoje nazwisko przecisnęła się przez tłum.

- Podpisuj! - nakazała recepcjonistka. Blondynka pośpiesznie zapisała swoje imię i nazwisko, chwytając worek i podbiegła do pobliskiej ławki. Recepcjonistka już wywoływała kolejną więźniarkę. 

- Oszalałaś, będziesz się teraz ubierać?! - jakaś kobieta zrugała Ewę, biegnąc do drzwi.

- Mam w tych szmatach iść?

- Bombardowanie jest!

- Spokojna twoja rozczochrana, jak ma cię trafić to cię trafi - rzekła Ewa, ale kobieta już dawno pobiegła do wyjścia, ignorując jej słowa. 

W oddali słychać było coraz głośniejsze strzały i krzyki, podczas gdy Ewa siłowała się z workiem. Jakaś dziewczyna obok Ewy zachwycała się sukienką, którą otrzymała. 

- Skąd cię zabrali, złotko? - zapytała Ewę, narzucając ubrania.

- Z Adrii, nie zdążyłam zjeść kolacji - zażartowała Fronczak i pomachała do dziewczyny na odchodne, kierując się do drzwi. 

~~~~

Przed Pawiakiem czekał już na nią znajomy samochód. 

- Ażur?

- Nie, święty Walenty - zaśmiał się mężczyzna, kątem oka obserwując latające pociski. Niewiele brakuje, żeby i oni ucierpieli. - Wypuścili wszystkich z wyrokami poniżej piątki - poinformował. - Jak te szkopy okropnie brudzą. Wsiadaj.

- Skąd ten samochód? - zapytała Ewa, gdyż znała sytuację finansową przyjaciela i wiedziała, że chłopak sam nie opłaciłby takiego pojazdu.

- Generalski!

- A jaki z ciebie generał? - zakpiła.

- Trzygwiazdkowy. Przynajmniej nie zwiałem jeszcze przed Niemcami.

Ewa wsiadła, a Ażur ruszył.

- Gdzie jedziemy? - zapytała zdezorientowana blondynka.

- Do nas - odparł niejasno chłopak, manewrując wśród deszczu pocisków.

- Gdzie to jest do nas?

- Mokotów. Cudne gniazdko. Takie jak chciałaś - odparł chłopak, uśmiechając się dumnie. Dziewczyna przez lata opowiadała mu o swojej wymarzonej przyszłości, w której mieszkali w urodziwej okolicy, w pięknym mieszkaniu. Ładnie urządzonym, nowoczesnym i czystym. Lubiła od czasu do czasu pomarzyć, bo część jej wiedziała, że najprawdopodobniej te sny nigdy się nie spełnią. - W twoim stylu. Mam nadzieję, że jeszcze stoi - dodał niepewnie Ażur. 

- Ale ja chcę jechać do matki - sprzeciwiła się Ewa. Chłopak zatrzymał samochód, wyciągając pudełko z pierścionkiem. 

- Przygotowałem szampana, świece. Wszystko jak trzeba. Pod celą mogłem spokojnie pomyśleć. Więc proszę, daj mi szansę tego nie spieprzyć tym razem. 

- Ale co ty teraz mi się oświadczasz? Teraz?! Czy ty zwariowałeś? Zobacz co się dzieje jest wojna!

- No i co z tego? Nie ma drugiej takiej pary jak my, Ewuś. A wojna dla nas to dobry czas.

- Tak, tylko na razie ją przegrywamy!

- My? My dopiero zaczniemy ją wygrywać - rzekł optymistycznie Ażur. - Zobaczysz złote żniwa się zaczną. 

- Ja muszę jechać do matki - odparła uparcie Ewa. - Zabierz to - chwyciła pudełko z pierścionkiem i zamknęła, wpychając mu do kieszeni. - Zawieziesz mnie? - warknęła zniecierpliwiona. 

- Matka jest tylko jedna - westchnął tylko Ażur, odpalając auto na nowo.




"Pomiędzy wojną, a miłością" - Wojenne dziewczyny FANFICTIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz