Yelin
Strzała wystrzeliła z dokładną precyzją w sam środek tarczy przytwierdzonej do drzewa.
- Nieźle, jednak drzewo nie ma nic wspólnego z człowiekiem, który będzie w ruchu. - Stwierdził Sir Arden, który szkolił mnie od kilku lat na wyśmienitą łuczniczkę.
Nie chciałam przyznać, że miał rację, ale również się mylił. Od roku moje umiejętności się pogarszały, a koncentracja słabła. Łucznictwo nie przynosiło mi już tego samego ukojenia, co wcześniej.
Być może lekceważyłam treningi, ale od dawna nie wychodziłam poza mury Królestwa Naahri, a tym bardziej nie strzelałam do człowieka - nie wliczając w to zwierzyny, którą upolowałam kilka razy na kolację. Uznałam, więc że nie będę zamartwiać się treningami, bo moje umiejętności nie były przydatne. Jeszcze.
Odłożyłam łuk na miękką trawę i podwinęłam rękawy od mojego skórzanego płaszcza. Dobrze sprawdzał się podczas treningów, ponieważ dobrze ogrzewał i jednocześnie nie krępował ruchów.
- Wszystko w porządku, Yelin? Coraz gorzej z twoją koncentracją. Powinniśmy już wcześniej udać się do lecznicy. - Sir Arden przyjrzał mi się z tym samym żalem, którego nie znosiłam. Litość nie była mi potrzebna zwłaszcza w obliczu nadciągającej wojny.
Królestwo Naahri i Królestwo Avalonii od wieków toczyły bitwy z powodów politycznych bądź rasowych. Naahria od zawsze zamieszkiwana była przez śmiertelników, wojowników czy leczników* (magów pracujących w lecznicy, którzy przygotowywali zielarskie mieszanki dla rannych na froncie) natomiast Avaloniia była miejscem, do którego nikt nie chciał trafić. Zamieszkiwana przez różne rasy okazywała się miejscem spoczynku wielu Naahriczyków.
Teraz jednak było o wiele gorzej, gdyż niewielkie bitwy na przestrzeni lat doprowadziły do osłabienia obu Królestw - zwłaszcza Naahri - i do momentu kulminacyjnego.
Istnieliśmy na schyłku wojny, która miała rozpocząć się w każdej chwili. Musieliśmy być, więc gotowi. Ja musiałam bronić Królestwa. Treningi były intensywne i nie zawsze przemyślane, bo nie było na to czasu.
- Mówiłam Ci już, że nie mamy na to czasu. Jest wiele innych potrzebujących z frontu, którym potrzebniejsze są te lekarstwa. - Tak jak sądziłam, nasza rozmowa dobiegła końca z mojego powodu. Sir Arden bywał wobec mnie nadopiekuńczy, w pewien sposób go rozumiałam, gdyż to on mnie wychował w czasie, gdy moi rodzice zarządzali wojskami i próbowali utrzymać zapory wokół Królestwa w nienaruszonym stanie.
Często odmawiałam pomocy od Sir Ardena, a zwłaszcza od osób z lecznicy. Nigdy dobrze nie czułam się po zażyciu lekarstw czy przeróżnych mieszanek. Nie tylko sprawiały, że czułam się senna, ale moja koncentracja spadała całkowicie.
Nie mogłam, więc brać tych lekarstw, ponieważ moje treningi bywały beznadziejne już bez nich. Mimo trafiania do celu wiedziałam, że podczas walki mogłam stracić czujność, a moje słabnące umiejętności doprowadziłyby do tragedii.
- Wracajmy, więc do środka. Twoi rodzice Cię oczekują, Yelin. Musisz wypełnić swoją obietnicę, inaczej Naahria polegnie. - Wiedziałam, że nadszedł na to czas. Nie było innego wyjścia, choć próbowałam odwlekać moment wejścia do środka zamku.
Miałam wrażenie, że śmierć była bardziej odczuwalna niż życie. Surowe, marmurowe ściany. Skromne zdobienia, które były tylko w sali audiencyjnej i sypialni moich rodziców. Wiedziałam, że niedługo również i tam zagości surowy marmu, gdyż jako władcy nie chcieli szczycić się bogactwem w obliczu morderstw.
- Yelin. - Zwrócił się w moim kierunku ojciec, natomiast matka miała na twarzy wciąż ten sam chłodny wyraz twarzy. Nie wiedziałam, czy się cieszy, złości czy odczuwa żal. Nigdy nie dało się wyczytać czegokolwiek z jej twarzy. - Musisz udać się do Avalonii. Poślubisz Czarnoksiężnego.
⇸
CZYTASZ
Destined Crown l 18+
FantasyYelin w obliczu wojny zmuszona jest do ratowania Królestwa Naahri poprzez aranżowane małżeństwo z okrutnym Czarnoksiężnym. Jest przekonana, że to jedyne wyjście i postanawia się poświęcić, choć nie wie jeszcze, jak wielką cenę przyjdzie jej za to za...