"How Long I Won't Smile"

519 26 2
                                    

*Krotkie A/N; jest to moje pierwsze opowiadanie wiec prosze o wyrozumialosc ;) Niestety nie mam polskich znakow za co z gory przepraszam! ;-;
Przepraszam rowniez za wszelkie bledy, ktorych jest tam sporo :D
Mam zamiar zrobic z tego ff na styl Epic (bardzo dlugie). Oczywiscie jest to rodzaj ff Actorfic bo wystepuje tu praktycznie cale EXO choc skupiam sie tylko na Chanyeolu i Baekhyunie. Przez Baeka nasze opowiadabie lekko zaciaga czyms na styl Angst czy Darkfic. Dobra :P zycze milego czytania, komentowania i innych tam :3 *
Piec, dwie, trzy, i jeszcze ta.- liczylem w myslach sypiac kolejne tabletki na reke.
Spojrzalem na recepte a potem na liste tabletek, ktore musze przyjmowac przynajmniej dwa razy dziennie.
Jesli czlowiek musi brac dwadziescia tabletek codziennie to jak moze wygladac jego cialo. Jaki musi byc slaby. Otuz to, jest slaby i widac to po nim. Ale nikt nie zauwazyl bo swietnie sie z tym kryje.
Wystarczy dobry krem do twarzy, puder, toz do rzes i mozna mowic ze jest sie zaspanym czy zmeczonym bo nawet taki makijaz nie przywroci do normy.
Polknalem wszystkie tabletki i wypilem jeszcze szklanke wody dla pewnosci, ze wszystkie szybko trafia do zaladka.
Westchnalem zrezygnowany zyciem. Mialem energie skumulowana tylko gdy mialem wystepy i musialem tanczc i spiewac. Tylko wtedy dawalem z siebie wszystko. A w innych chwilach oszczedzalem sie nawet przy zwyklych czynnosciach jak jedzenie. Staralem sie oszczedzac kazdy moj ruch. Aby dac z siebie wiecej na scenie.
Jak zwykle ubralem ciemno granatowe rurki i bialy T-shirt a na to juz rozciagniety szary sweter. Chwycilem torbe i zapakowalem do niej saszetki z tabletkami, ktore byly bardzo dokladnie schowane. Nie chcialem, aby kto kolwiek sie dowiedzial o tym. Wtedy wszyscy zaleli by woku mnie latac i pytac czy jest "ok". Nie chcialem rozglosu. Tylko spokoju.
Nalalem sobie 1/4 szklanki wody i jedna kromke chleba z serkiem zjadlem na sniadanie. A i tak zjadlem tylko pol kanapki a reszte wzialem na trening. Zaciagnalem sluchawki na uszy i odruchowo skulilem ramiona do przodu. Piec piosenek 17 minut 42 sekundy a przeszedlem 3 km. Kondycja byla w zaskakujaco dobrej formie. Gdy wychodzilem z domu musialem ubierac mase i udawac kogos innego. Kogos kto ma sile.
Wyciagnalem sluchawki i klaniajac sie do wlascicelki studia tanecznego przywitalem sie:
-Dzien dobry.- powiedzialem jak z formulki. Co dziennie jej mowielem to samo zdanie a ona zawsze reagowala z usmiechem i klaniala sie rownie nisko odpowiadajac:
-Milego dnia. Owocnego treningu skarbenku.
Kobieta miala z piedziesiat lat. Kiedys byla szanowana baletnica ale po wypadku samochodowym utykala na lewa noge i to tak ze sam jej chod mogl doprowadzic do placzu.
Jak zwykle wpuscila mnie do sali i zamyklajac drzwi powiedziala:
-Dzisiaj nie wdaj sie w rutyne.- usmiechnela sie znaczaco.
-Co ma pani na mysli?- spytalem.
Czasem myslalem ze ona wie o moim stanie zdrowia.
-Sale wynala ktos jeszcze ale nie uprzedzil kiedy przyjdzie.- mowila powoli i ze swoim zachrypnietym glosem.
-Najwyzej szybciej skoncze dzis trening.- powiedzialem jak zwykle obojetnie i rzucilem torbe pod wielkie lustro, ktoro rozciagalo sie na calej scianie.
Kobieta przytaknela i zamknela drzwi do sali. Wyciagnalem z torby mojego Ipada i podlaczylem do sprzetu. Przebralem buty na odpowiedniejsze do tanca i nastawilem piosenke. "GOOD BOY".
Cala choreografia przebiegla pomyslnie wiec uznalem ze sprobuje zatanczyc do 4MINUTE- CRAZY a potem znow zatancze "GOOD BOY".
Swietnie mi sie dzis tanczylo do "CRAZY". Gdy skomczyla sie ta piosenka i znow uslyszalem GD jak zaczyna spiewac opadlem na ziemie i ciezko oddychajac starlem pot z czola i pod oczami.
Znow poczulem brak bicia srca. Poczulem jak cale cialo mi dretwieje i zaczelo robic mi sie ciemno przed oczami. Moje cialo zrobilo sie dziwnie wiotkie. Juz przestawalem powoli widziec i sluszec.
Poczulem na sobie czyjes rece i jak ktos spytal "jak ci pomodz". Nie bylen w stanie stwierdzic czy to byl mezczyzna czy kobieta. Ostatkami sil dalem rade powiedziec:
-Z boku torby w podwojnym dnie tabletki. Wszystkie.
-Dwadziescia?- dopytal glos.
Szarpnalem glowo na znak ze tak.
Juz po kilku sekundach poczulem jak moja buzia napelnia sie tabletkami i dostaje butelke do popicia. Juz wszystkie tabletki polknalem i szum w glowie ustapil. Odetchnalem glosno ale z ulga.
-Wszystko okey? - no nie! Znowu tu pytanie ktoro tak bardzo draznilo moje uszy.
-Ta.- odzyskalem ostrosc widzenia i gdy tylko potrafilem zobaczyc zarysy postac odepchnalem ja lekko o tors...tors tak czulem miesnie. - Dzieki. - dodlaem moim obojetnym tonem.
W koncu moglem normalnie spojrzec i ujrzec. Ujrzec cos wspanialego.
Ruda kepe lokow ktora otaczala przepieknal buzie. O delikatnych razysach. Pieknych policzkach i cudownych ustach. Oczy byly przepelnione blaskiem i glebia koloru. Chlopak. Tak chlopak. Byl strasznie wysoki. Jak na moje oko cos okolo 2 metrow. Mial te same rurki co ja tylko w swoim rozmiarze. Mial taka sama biala bluzke. Ale woku pasa mial koszule w kratke a na ramionach skorzana czarnal kurtke. Na stopch mial dost duze glany. Wygladal zjawiskowo. Mialem ochote sie gapic i gapic. Chyba mi szczeka opadla i slina ciekla. Nie. Az tak to mi na leb nie siadlo.
-To ty wynajales sale prawda? - spytalem poprawiajac koszule i wylaczajac muzyke.
Chlopak nic nie odpowiedzial byl troche zaszokowany ze tak odrazu po moim ataku sie tak szybko pozbieralem.
-Halo......- machnalem mu przed twarza.- eh, bez sensu taka rozmowa.- chwycilem torbe i chcialem juz wyjsc ale poczulem ze chlopak chwycil mnie za nadgarstek i trzymal. Zamarlem w bezruchu. Poczulem jego perfumke. Byla przyjemna. W koncu skierowalem spojrzenie na niego. Musialem zadrzec glowe wysoko. Byl bardzo wysoki. Bardzo.
-Moze chcesz pocwiczyc razem.- spytal.
To mnie zdziwilo. Normalna osoba by zaczela cos piepszyc, ze powinienem sie badac albo pojchac do szpiala. A on zaproponowal mi wspolne cwiczenie. W miedzy czasie puscil mi reke. Ja ogarnalem mysli i powiedzialem:
-Jesli dotrzymasz mi kroku. - dodalem nutke smiechu do tego.
Chlopak wyjal swojego Ipada i odwrocil sie do mnie z usmiechem:
-Znasz to...? - nagle z glosnikow poszla piosenka "History".
-Glupie pytanie......- wolalem nic nie wspominac o tym zespole bo by sie dowiedzial ze ja w nim jestem i mialem wklad w te pisoenke. Tekst i refren byl moim dzielem.- znam. Daj od poczatku i ustaw sie.- pokierowalem nim a on sobie na o pozwolil.
Gdy muzyka sie wlaczyla zaczelismy tanczyc. Rowno i obaj co do milimetra dokladnie tak samo. I nadszedl refren i tu pojawila sie bolesna komplikacja ktora skonczyla sie tym ze chlopak wyladowal w siadzie na tylku a ja na jego udach i tak na nim siedzialem.
-Na pierwszym refrenie w lewno a przy drugim w prawo.- wycisnalem przez zeby. Odwrocilem wzrok aby on nie zauwazyl moich rumiencow bo uswiadomilem sobie ze siedzie na takim przystojniaku.
-Jestem Park Chanyeol.- powiedzial laskoczac moja szyje swoim cieplym i nierownym oddechem.
Czy to mozliwe abym byl oczarowany kims juz po kilku minutach?
-Mozesz mi mowic Baekhyun. -powiedzialem cicho sapiac lekko po tancu.
Zapadla cisza. Niezreczna choc nie nieznoscna.
-Chcesz jeszcze sobie posiedziec czy.........- powiedzial a raczej zamruczal. Cholera on sie zorientowal ze mi sie podobal!? Czy tylko takiego zgrywa? Jego reka zjechala na moja talie a potem na biodra i tam mnie trzymal.
Przeszly mnie dreszcze i odrazu, odruchowo sie wyrwalem i wstalem.
-Nie pozwalaj sobie.- zagrozilem mimo, ze bylo to przyjemne. Ale ta dlon na moim ciele. Jego cieply oddech zaraz na moim karku. Siedzenie na nim. Wpatrywanie sie w niego.
-Halo!- jego slowa wyrwaly mnie z moich rozmyslen.
-Co- spytalem z tonem rozwydrzonej nastolatki.
-Czy zrobilem cos zle?- spytal marszczac brwi i powoli wstawal.
-Tak.- odpowiedzialem odrazu i zkrzyzowalem rece na klatce piersiowej. - skreciles w prawo a nie w lewo jak w pierwszym refrenie ma to miejsce.- wybelkotalem niezadowolony i naciagnalem na siebie ten rozciagniety sweter i przerzucilem przez ramie torbe z moimi rzeczami.
-Idzesz juz?- spytal Park.
-Nie, ide sie przebrac w sukienke do kolejnego ukladu. Jasne ze ide.- przerzucilem oczami.
-Zobaczymy sie kiedys?- dopytal chlopak.
-Nie mam zamiaru cie widziec dopuki nie nauczysz sie ukladu.- zasmialem sie szczerze.
-Na nastepne spotkanie mam sie nauczyc jeszcze jakiegos ukladu?- spytal z usmiechem.
-To bedzie cud jak ogarniesz ten uklad. - poprawilem torbe i dorzucilem gestykulujac rekoma- ide.
Nie czekajac na odpowiedz odwrocilem sie i czwycilem za drzwi i wyszedlem. Ponownie uklonilem sie starszej kobiecie i pozegnalem. Zalozylem sluchawki i wlaczajac muzyke odetchnalem z ulga. W koncu spokuj, pomyslalem. Ale nawet spokuj nie trwal wiecznie. Moja piosenka Beautiful zostala zaklucona przez dlon na moim ramieniu. Odrazu sie przestraszylem.
-Spokojnie. To tylko ja.- zasmial sie chlopak gdy wyjalem sluchawki z uszu.
-Po co za mna lazisz?- spytalem.
-Wiedzialem!- krzyknal z entuzjazmem pstrykajac w palce.
-Co znowu?- spytalem z niechecia.
-Jestes maniakiem tego zespolu EXO. Co nie?- mowil z usmiechem ktory mozna bylo przetlumaczyc na slowa "to smutne ale to szanuje."
-Co!- wykrzyknalem ze zdziwienia dosc cieniutkim i piskliwym glosikiem. -Nagrywasz ich piosenki we wlasnym wykonaniu. Slychac bo twoj glos zgrywa sie z tym co slychac w twoich sluchawkach. - tlumaczy i klepnal mnie w ramie.
Schowalem czolo w dloni. "Boze jaki debil" pomyslalem. Ale moze lepiej ze tak mysli.Jak juz mowilem; nie lubie rozglosu. -Dobra, nie wazne. -jeknalem z bezradnoscia w glosie.-Bedziesz tak za mna lazl az nie dojde do domu?- spytalem zmieniajac temat.
-Zalezy czy daleko mieszkasz.- powiedzial gdy przystosowal do nowego tematu.
Westchnalem. Nic z tego aby posluchac piosenek. Bo akurat on musial sie przywalic. Ale z drugiej strony......
Zerknalem ukratkiem na chlopaka. Jego loki obtaczaly jego twarz jak grzywa lwa, dumnie prezentujac jego twarz. Gdy oddychal jego usta ukladaly sie w uroczy dziubek.
-Co...? - spytal Park.
Zorientowal sie ze sie na niego gapie. Szybko odpowiedz cos!
-W lewo!- powiedzialem a raczej wypalilem.
Chlopak poslusznie skrecil. Trudno, pojdziemy na okolo. Wyciagnalem kanapke i zaczalem ja grysc ale jakos dzis mi jedzenie nie szlo. Ugryzlem mniej niz mysz by zjadla i schowalem z powrotem kanapke.
-Nie obrzeraj sie tak.- zasmial sie chlopak i klepnal mnie w ramie a ja niebezpiecznie sie zachwialem. - Przepraszam. Nie wiedzialem ze jestes taki delikatny.- powiedzial ostroznie i z rozwaga.
-To nie jest smieszne.- powiedzialem z dystansem.
On wydawal sie byc rozbawiony a ja gleboki dotkniety. Rozmasowalem bolace miejsce. A on spojrzal na mnie i przekrzywil glowe ze szczeniackim, wrecz uroczym usmiechem.
Poczulem jak zalewam sie rumiencami wiec szybko odwrocilem wzrok. Ten tylko sie zasmial nie zmieniajac miny.
Moglbym przysiasc ze nie minelo tyle czaau ile zwykle i to jeszcze dluzsza droga. Mialem wrazenie ze minelo 10 sekund. Zatrzymalem sie przed furtka i patrzylem jak Park robil moonwalk bo zatrzymal sie z 10 krokow przede mna. Prychnalem rozbawiony.
Jak ten pajac sprawa, ze sie usmiecham!?
- wiez...- zaczal i oparl sie jedna reka o furtke i wygladalo to jak scena z typowego filmu kiedy Szkolne Ciach podrywa jakas laske. Szkoda ze ta laska to ja. - jutro juz bede gwiazda.
-Przeciez krecenie filmow pornograficznych z niepeloletnimi jest zabronione.- powiedzialem zachowujac pockerowa twarz ale w duchu smialem sie jak dziecko. Co nie zdarzylo sie od kilku lat.
Chlopak wydal sie oszolomiony moja odpowiedzial. Zastygl. Otworzylam furtke i wszedlem zostawiajac go samego na chodniku i stoja na moim podworku patrzylem zaciekawionu kiedy sie ocknie.
-Nie o to mi chodzilo- potargal wlosy nasujac skronie. - Bede w koreanskim zespole.- powiedzial z duma. A gdy zauwazyl ze stoje za furtka spytal:
-Moge wejsc?
Chcialem zeby wpadl. Przy tym debilu czulem sie dobrze. Moze nawet wiecej niz dobrze. Ale przypomialem sb ze w calym mieszkaniu sa rozrzucone ubrania i tabletki i nie dojedzone jedzenie ktorego nikt by juz nie tknal. Wiec odpowiedzialem z nie udawanym smutkiem:
-Niestety ale dzisiaj nie. Moze kiedy indziej.- powiedzialem i wzrokiem opatulilem jego twrz ktora moco sie zastanawiala nad czyms. Po chwili powiedzial:
-Zatem do zobaczenia w sali tanca.- uklonil sie i pozegnal nie formalnie mowiac do mnie po imieniu na co ja tylko podnoszac reke odpowiedzialem zwykle "pa" a ten sie ucieszyl i polecial. Zapewne do domu.
Ciekawe czy ma kogos, pomyslem.
-ogarnij sie!- nakazalem sobie i moje wywody przerwal mi telefon. Odebralem go a tam mily glos mowil:
-Pamietasz, ze jutro jest proba?- jak ja dawno nie slyszalem tego glosu.
-Tak Sehunie. Wszystko pamietam. -odpowiedzialem lekko poruszajac kacikiem ust ale dla mnie byl to usmiech.
-Mamy dla ciebie niespodzianke z reszta EXO ale to zobaczysz sam jak przyjdziesz na probe.- powiedzial tym swoim typowym glosem.
- nie mozesz mi teraz powiedz...
-Nie- urwal mi.- jak bedziesz to sie dowiesz.
-Dobra. Jak sobie chcesz. A teraz sie rozlacze bo mam mieszkanie do ogarniecia.- powiedzialem i wszedlem do mieszkania.
-jakbys mieszkal jak normalny czlonek EXO w dormie to by za ciebie sprzatal Xiumin.- powiedzial a raczej westchnal.
Zobaczylem wszedzie ubrania, jedzenie, smieci, tabletki. Ogolny syf.
-nie chcialbys tego.- skwiyowalem ze smutkiem w glosie.- a Xiumin urwal by sb rece przy samej dup....
-Okey to pa.- powiedzial Sehun i sie rozlaczyl.
Schowalem telefon do kieszeni i rzucajac torbe na schody powiedzialem do samego siebie:
-Wiec dzis po staremu. - podnioslem trzy z dwudzoestu swetrow i walnalem je na kanape. Podnioslem kromke twarda jak kamien i wrzucilem do kosza. Jedyne co dobrze wzrobilem to pozbieralem dokladnie wszystkie tabletki do odpowiednich buteleczek. -reszta dla Pani Lazy.- tak nazywalem sprzataczke ktor znala mnie od 7 lat i zawsze przychodzila sprzatac raz w tygodniu. Lazy bo ruszala sie gorzej jak ta baletnica po wypatku a miala z 35 lat.
-Moglaby przychodzic czesciej. - powiedzialem sam do siebie po czym wzialem torbe ze schodow i powedrowalem prosto do toalety. Bylem w koncu w domu i pozwolilem sobie na zmycie makijarzu, ktory maskowal moja okropna koscista twarz ktora byla by swietnal maska na halloween. Ale nie to musiala byc moja naturalna twrz. Wzdryglem sie widzac samego siebie w lustrze. Uderzylem reka w lustro az sie zbilo a ja krzyknalem:
-Przeciez jem ile tylko dam rade wcisnac! Biore wszystkie te tabletki.- poczulem jak lzy plyna mi po policzkach. Spojrzalem w odlamek szkal. Reszta tuszu do rzes ktorgo nie zmylem poplynela razem ze lazami przez cala twarz.
-robie co moge!- krzyknalem z calej sily, bardzo glosno. I cisnalem odlamkiem na ziemie.
Nagle uslyszalem dzwonek do drzwi. Zgdziwiony odwrocilem wzrok i stanolem w drzwiach toalety. znow ktos zadzwonil do drzwi. rekawem rozciagnietego swetra przetarlem slady tuszu z policzkow i powoli potruchtalem po schodach. Spojrzalam lekko uchylajac drzwi ze za nimi stoi Park. Ale szybko je zamknalem.
-Co ty robisz?-spytal-nie wyglupiaj sie i wpusc mnie. zapomniales Ipada.
Otworzylem drzwi. Chlopak przekrzywil glowe i usmiechnal sie w specyficzny sposob. Podniusl reke i pomachal mi przed twarza moim urzadzeniem.
-To jak?- spytal z usmiechem. - wpuscisz mnie?
Nic nie odpowiedzialame tylko zostawilem otwarte drzwi i sam poszedlem do kuchni. Uslyszalaem jak zamykajal sie drzwi.
-Daruj sobie zarty na temat tego syfu co tu mam. - powiedzialem cicho i oparlem sie o blat.
Bylem pewny ze Park zaraz sie zasmieje albo chociaz prychnie ale on nic nie zrobil. Polozyl powoli Ipada na blacie i z kamienna twarza podszedl do mnie i dzielil nas tylko blat.
Ja po jednej stronie opieralem twarz na lokciach i patrzylem na niego.
A on po drugiej stronie stal i napieral lekko na blat swoim brzuchem i patrzyl na mnie uwazniej.
Byla dziwna cisza. Bardzo powarzna. W koncu Park spytal:
-Co sie dzieje?- gdy zobaczyl jak sie wzdrygnalem ze zdziwienia dodal po chwili- moze inaczej. Co sie stalo?
Zaczalem sie cicho jakac i podnioslem sie z mojej pozycji i stalem zdziwiony.
-o co ci chodzi Park?- spytalem obojetnie.
Ten z nadal kamienna twarza spojrzal na mnie i w ciszy pokazal na moja prawa reke. Sam na nia popatrzylem i pisnalem cicho ze zdziwienia.
Park czul ze nie jestem w stanie nic zrobic i podszedl do mnie omijajac blat suptelnym ruchem bioder, ktory nie uniknal mojego wzroku a co zatym idzie sprawil ze zarumienilem sie. Chlopak zlapal mnie za reke, bardzo delikatnie i poprowadzil mnie w tyl a ja sam jak mala kukielka poszedlem za nim. Partrzylem prosto na jego skupione oczy. W pewnej chwili syknelem patrzac co on tam wyprawia. On jakby nigdy nic polal mi rane woda a chwile potem woda utleniona, a moze spirytusem. W kazdym razie bolalo.
-Przepraszam.- powiedzial cicho. Bylo widac ze jego tez to bolalo choc tylko ja tu bylem zraniony.
-Nie szkodzi.- powiedzialem przez zeby. Delikatnie pociagnalem go za rekaw i cicho poprosilem- wyjmij mi ten odlamesz szka z reki.- Powoli poruszylem palcem w ktorym czulem ze cos tkwi.
Park przelkla sline. Czyzby sie denerwowal, stresowal.
Delikatnie chwycil odlamek. Oparlem glowe o te dlon ktorej ciagnalem rekaw i dodalem:
-Szybko.
Ten jak na zawolanie pociagnal odlamek, ktory zaraz wpadl do zlewu. Poczulem ulge i delikatnie poruszylem palcem.
Nagle poczulem na sobie jego ogromna dlon, ktora poczochrala moje brazowe wlosy i spytal:
-Juz dobrze?
cholera, znowu to robi! Jest uprzejmy, usmiechniety i slodki. On chce zebym sie rumienil na jego zawolanie czy jak!? - pytalem sam siebie w glowie.
Ale powiedziec, i to jeszcze patrzac w jego oczy, bylem w stanie bardzo malo.
-T t tak sadze. - na chwile czas sie zatrzymal gdy patrzyl na mnie. prosto w moje oczy. Mimo ze byl wysoki to jakos jego twarz byla blisko mojej. Nagle sobie usmiadomilem ze moje zraniona reka obejmuje jego palce. a moze sam je splotlem ze swoimi? Spojrzalem na nie a potem z powrotwm na chlopaka. Usmiechal sie widzac nasze dlonie.
Odchrzaknalem glosno i powoli sie od niego odsunalem:
-Przydalby sie jakis opatrunek. - powiedzialem wymijajac jaki kolwiek temat o tym co sie wlasnie stalo.
-Dobrze myslisz.- powiedzial i oparl sie plecami o lodowke.
Po chwili wrocilem z apteczka.
Chlopak spojrzal na mnie zaciekawionym wzrokiem.
-co?-spytalem lekko speszony.
-Nie. nic.- odpowiedzial po chwili.
Otworzylem male pudeleczko i przykleilem jakis plaster na miejscu rany.
-Miales szklo w dloni a ty przyklejasz na rane plasterek w kotki?-spytal zdumiony.
-Tak...?- odpowiedzialem bo nie za bardzo wiedzialem o co mu chodzi.
-Daj to gluptasie. - powiedzial i podszedl do mnie. Delikatnie odkleil plaster i podniusl reke blizej swoich oczu. Najwyrazniej stwierdzal co trzeba zrobic z reka. -teraz troszke zapiecze.- powiedzial i polal rane znowu woda utleniona. Ja tylko syknalem w moje ramie aby nie slyszal.
- Wybacz.- znow przeprosil jakby to byla jego wina.
-To naprawde nie jest twoja wina. - powiedzialem cicho.
Chlopak ugoscil mnie swoim usmiechem przez co zrobilo mi sie milo. Park przykleil spory plaster na caly palcec i obrucil mi reke i zobaczyl kilka innych ran. Przylozyl gaze do reki do tych ran i zaczal bandarzowac cala dlon. Gdy skonczyl usmiechnal sie i puscil mi oczko.
-Nie zawiazalem za mocno?-spytal zatroskany i spojrzal mi w oczy.
-Nie.- powiedzialem patrzac z wzajemnoscia na chlopaka.
Nastala taka cicha,ktora nas nie katowala a byla nawet przyjemna. Chlopak zrobil krok do mnie a ja nawet nie drgnalem na co chlopak zareagowal szerokim i specyficznym usmiechem. Jego dlon juz wedrowala do mojej tali, aby zapewne mnie obja. Ja sie nie ruszylem. Moze sam tego chcialem?
Cala te sytuacje przerwal telefon Parka.
-Tak... - odebral i odwrocil sie na chwile wyraznie zasmucony ze musial przerwac swoje adorowanie mnie. Zasmialem sie w duchu. Smutniejszy mial taka ueoczal minke. -dobrze juz. - powiedzial twardo do telefonu po czym sie rozlaczyl. - musze juz isc, ale jutro sis spotkamy.
Zmarszczylem brwi.
-skad ta pewnosc w twoim glosie?- spytalem na prawde zainteresowany.
-Zobaczysz jutro. - chlopak puscil mi oczko i zaraz zniknal za drzwiami smiejac sie radosnie.
A ja przez reszte dnia rozkminialem o co mu chodzi. A w nocy nie moglem zasnac bo rozmyslalem o tej rudej grzywie, o tych oczach patrzacych na mnie, o jego zatroskanym tonie gdy bandarzowal mi reke, i tak jeszcze dlugo myslalem az w koncu zasnalem z usmiechem na twarzy.
*koniec rozdzialu 1-go*
*nie zapomnij skomentowac ㄟ( ̄▽ ̄ㄟ) *

Skryty Baek i radosny Chan, mieszanka wybuchowa?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz