Tkwienie na balkonie

6 0 0
                                    

Widzisz ich jako część siebie? Co się stanie, kiedy znikną? Co z ciebie zostanie. Będziesz krzyczeć, proszę, zostańcie w moim życiu, ale oni poślą ci tylko gardzące spojrzenie z uśmiechem. Niczym się nie różnią od zmarłych, skoro nie są fizycznie w twoim życiu, to tak jakby byli martwi. Chociaż ja nadal żyje, sama pozostałam, z tymi wszystkimi krzykami i błaganiami. Chce do nich dołączyć, do tych, co jeszcze żyją, ale oni odeszli. Moja głowa jest pełna duchów. To naprawdę okrutne, że nie potrafię siebie samej rozpoznać, nawet jeśli się nie zmieniłam nic a nic przez te wszystkie lata. Życie w jasno wyznaczonej rutynie funkcjonowania. Nie chce się zmieniać, bo przepadnie jedyne, co mi z siebie samej pozostało. Ciekawe, czy ktokolwiek o mnie pamięta, bo ja zapomniałam kompletnie o tamtej osobie, którą byłam. Działałam wiecznie przez życie, w określonych normach postępowania. Jak coś zrobię inaczej, niż powinnam, moje życie doszczętnie zostanie stracone. Najchętniej zamarłabym w miejscu. Może przestane, robić cokolwiek, może w tym zaznam spokój i upragnione szczęście? Wiem, czym jest uczucie spełnienia, iż je kiedyś doświadczyłam i to jest moje największe przekleństwo w życiu. Nigdy nie będzie jak dawniej. Wszystkie przeczytane słowa w mojej głowie, tworzące fałszywy obraz rzeczywistości, przestały mnie bawić. Moje przełożone na papier życie, jest niekończące się ze strony na stronę. Czytam je codziennie, doszukując się jakichś błędów, ale jedynym błędem jestem ja.
Każdy, kto mnie odwiedzał, pozostał w samym sercu domu, na balkonie pokrytym kwiecistymi krzewami. Nawet jak ludzie przychodzili i odchodzili, nadal mogłam ich spotkać w swoich myślach i z nimi porozmawiać, wpatrując się swoją świadomością w ogród. Mijały pory roku, a ja nadal nie chciałam nigdzie wychodzić. Jedynym miejscem poza wąskiej zagrodzeniem przestrzeni było widoczne niebo zza zdobnych krat. Przez ostatnie lata swojego życia wychodziłam, tylko do sklepu i do biblioteki. Chociaż próbując utrzymać pozostały możliwy sens w rozwinięciu fabuły, jedyne co otrzymałam to niepokój. Po czasie cały czas patrzyłam się tylko na jedną stronę, odczytując chaotycznie zdania. Całe moje funkcjonowanie kierowało się na zimnych, turkusowo niebieskich kafelkach. Latem spałam na balkonie, a w zimę, ubrana w kurtkę rozłożyłam namiot, który był moim schronieniem. Rośliny, które kiedyś były pilnie strzyżone, stały się wolne. Jedyną rzeczą, która mogła wymazać mój brud, był deszcz. Nigdy wcześniej nie byłam tak połączona ze wszechświatem. Drzewa szeptały mi słowa nadziei. W ostatnich dniach w ogóle przestałam wychodzić na ziemie. Po co? Skoro mogę być połączona z gwiazdami i słońcem w bezpiecznym miejscu? Słyszałam doskonale dźwięki rozmów sąsiadów, tym się karmiłam. Czasami ktoś tylko na mnie spoglądał, oni nie rozumieją.
Kiedy zaczęłam żyć na balkonie, naprawdę poczułam się ważna i kochana. Każda chwila jest inna w doświadczeniu. Mogłam przymrużyć oczy i widzieć prawdę mówioną przez istoty nadludzkie o śmierci. Przy osiągnięciu stabilnego uczucia szczęścia i harmonii, nie jest potrzebne pożywienie i picie. Słyszę śmiechy dochodzące z dołu. Zauważyłam ciemną, a jednocześnie jasną postać. Codziennie w środku nocy, kiedy się wybudzam, bym mogła podziwiać lśnienie gwiazd, mi się przygląda. Pewnego razu, nawet mi powiedziała coś dające mi do myślenia.
— Wiesz? Istnieje sposób na to byś była, czymś nadludzkim poza czasem i przestrzenią. Musisz zostać pochłonięte przeze mnie, a ja zrobię z ciebie piękną rzecz. Zostaniesz tutaj na zawsze. Zapamiętaj, idziesz w dobrą stronę.
— Zaraz, co masz na myśli? Czy nie jestem już dostateczną całością otoczenia? Jestem już wolna od ludzkich cierpień.
— Jesteś nadal zamknięta w ciele, ale to minie.
Każdego dnia bezruchu nieruchomo patrzyłam w jeden punkt. Nawet nie pamiętam, kiedy wszystko zaczęło się rozmazywać z moich oczu. Zieleń kiedyś dająca mi ukojenie, stała się częścią mnie. Moje ciało od miesięcy się rozkłada, będąc pożywieniem dla robaków. Jednak to już nie jestem ja. Ja stałam się czymś wyższym. Jestem w każdej roślince pozostałej na tarasie. Jestem ożywioną materią przez swoją świadomość. Dopiero zdałam sobie sprawę, że ta postać, która dała mi wsparcie, była moją matką. Kiedyś, kiedy zamykała mnie na całe dnie w pokoju, myślałam, że jest zazdrosna o moich przyjaciół i o to, że mam całe życie przed sobą. Jednak teraz zdałam sobie sprawę, ona chciała mnie nauczyć ważnej lekcji życiowej, sens jest tylko i wyłącznie zawarty w nas samych. Dlatego bardzo dawno temu skoczyła z tego balkonu. Bo widziała sens w czymś innym niż życie. Nie umarła dlatego, iż nie widziała dalszego sensu w kontynuowaniu życia, tylko chciała pomóc większej ilości istot. Nawiedzając je, skłaniając do dołączenia do niej i szerzenia szczęśliwego zgrupowania.
Jednak już więcej się nie pojawiła, a to dlatego, że każdy jest połączony ze sobą w swoim oddzielnym funkcjonowaniu. Tak? Tak sobie tłumaczyłam, tkwiąc nadal w zamknięciu.
Nawet nie pamiętam, ile lat minęło, dla mnie cały czas jest teraźniejszość. Widzę, że jacyś ludzie się do mnie zbliżają i chcą wyburzyć ten dom. Z każdym drganiem czułam się jakby ktoś, wyrywał moje organy żywcem. Kiedy same okruchy ze mnie zostały, poczułam namacalność świata. To było tak inne uczucie od tego, co odczuwałam na co dzień. Kim teraz jestem? Czy przez porzucenie ciężkich emocji stałam się nieżywym przedmiotem? Moja dusza tuła się po świecie po dziś dzień. Może to już pora, aby stać się aktywnym uczestnikiem w swoim życiu? Co się jednak stało, z moimi już dawno utraconymi przyjaciółmi? Skoro wcześniej byli na balkonie, a teraz go już nie ma?
Czym ja teraz jestem? Nikt mnie nie słyszy i nie widzi. Mogę jedynie wchodzić do domów obcych ludzi i pisać na kartce różne słowa. Pewnego razu napisałam, nie chce być już więcej nieżywym przedmiotem, bo ja wciąż istnieje. Ktoś odpowiedział mi, idź do światła jak ćma i rozpuść swoje ego, nie tkwiąc w nim po śmierci, zobaczysz prawdziwy świat, z dala od perspektywy żyjącej osoby. To była pierwsza osoba, która zwróciła na mnie uwagę. Gdybym mogła stać się nią. Odrodzić się jako istota, która aktywnie działa w swoim życiu. Dbając, chociażby o ogród, widziałam, jak jest zadbany. Trawa została wygładzona, a kolory kwiatów tworzą symbole. W stawie pływają rybki. Jest tu tyle przestrzeni do odwiedzania codziennie. Ten świat jest zdecydowanie za duży, by tkwić w jednym miejscu na wieczność. Może miejsce, które uważałam za dom, było tak naprawdę tylko moim poczuciem bezpieczeństwa. Nie poznałam prawdziwej siebie, przez tyle czasu. Byłam uwięziona w swoich oczach, a trzeba poza nie wyjrzeć.
To jest już pora na moje odejście. Jednak kim była tak naprawdę moja matka? Dlaczego mi to zrobiła? Po prostu pewnego razu, jak przyszłam do domu, jej nie było. Zostawiła kartkę na drzwiach przy balkonie, że idzie do lepszego miejsca. Dlaczego mi go nie pokazała, dlaczego nie zabrała mnie wtedy ze sobą?
— Wiesz? Nigdy nie byłam twoją matką. Zawsze jestem tylko tobą tkwiącą w zamknięciu bez nikogo. Ludzie zaczynali o mnie zapominać kiedy, dniami nie przychodziłam do szkoły.
A ci, co próbowali mi pomóc, zabrali mnie z tamtego domu. Myślałam, że ci pomagam, abyś tam została.
— Przypomniało mi się coś właśnie.
Pamiętam szum gwiazdek kołyszących mnie do snu jej oddechu. Może gdyby czas po prostu zatrzymał się na, choć odrobinę dłużej, nadal mogłabym ją zobaczyć przemykającą między ścianami mojego pokoju. Mam w swojej głowie wyraźnie wszystkie wspomnienia z jej udziałem, choć nie wiem do końca czy nawet istniała. Może gdyby jej ciało nie gniło parę metrów pod ziemią, nasza relacja wyglądałaby inaczej. Tak to nie mogę o niej mówić jako przyjaciółce, tylko że była jedną z gwiazd spadających na ziemię. Kiedy całymi dniami się nudziłam, bo na ulicy nie było nikogo w moim wieku, tak sobie tłumaczyłam, aby nie być rozczarowanym, tkwieniem tam. Nocami mogłam mówić jej o wszystkim. Pamiętam ostatniego dnia, kiedy zabrano mnie do domu dziecka z powodu zaniedbania, wręczyła mi do ręki szklany koralik. Powiedziała, że dokądkolwiek bym nie poszła, dopóki będę miała go przy sobie, nie zapomnę o niej. Teraz z perspektywy czasu widzę, że moja mama, która całymi dniami siedziała w pokoju, przychodziła do mnie nocą jako ktoś inny. Zamykała mnie za dnia, aby mnie ochronić przed nią samą. Bo za dnia była martwa. To jedna z moich teorii mówiąca o tym, kim była ta tajemnicza dziewczyna. Koralik mi się, tak czy siak, zgubił i nie wiem, dlaczego to pamiętam. Wkrótce dołączyła do nieskończonej ilości gwiazd. Mam taką nadzieję, iż obserwuję mnie z góry i nigdy mnie nie opuszcza. Od tamtej pory mam dziwny sentyment do koralików. Chciałabym jednak zerwać naszyjnik zbyt ciężki na moją szyję z ich udziałem, nawet jeśli gwiazdki świecą w ciemności pod powiekami. Mimo to już więcej nie potrzebowałam gwiazd do spełniania życzeń. Poznałam niezliczoną ilość kruchych koralików o różnym ukształtowaniu przez otoczenie. Część z nich dołączyła trwałe do słońc w moim sercu. Miałam jedno jedyne życzenie, które się nie spełniło. Chciałam, aby jeszcze raz któregoś razu przyszła w nocy. Pamiętam, jak kiedyś nie chciałam spać, by jej obecności nie przegapić. Moje oczy po którymś razie zamykały się od razu. Jednak wystarczyło tylko się skupić, by usłyszeć jej słowa unoszące się w nocy.
— Jako osoba cię zawiodłam. Moje chęci bycia przy tobie przegrały z moim cierpieniem. - - księżyc za chmurami się odsłonił.
— Wybaczam ci. Doceniam to, że jakkolwiek znajdywałaś w sobie siłę, by przychodzić do mnie. Nawet jeśli nie pamiętam tak naprawdę mojej mamy jako osoby, tylko widmo duszące mnie swoim ciężarem. Nie mogę tego już zmienić.
Za dużo wycierpiałam z tego powodu.
— Masz nadal koralik, który ci dałam?
— Nie mam tamtego, ale mam niezliczoną ilość innych, którymi się otaczam przez te wszystkie lata w nadziei, że zastąpi mi tamten. W dalszym ciągu o nim nie zapomniałam i nie mogę zapomnieć.
— Nie potrzebujesz już go, zapomnij o mnie i żyj dalej, gdziekolwiek bym nie była.
— Staram się, ale ja już nie żyje. Wiesz, nie musisz już dłużej udawać. Niezbyt ci 
wychodzi udawanie jej. – Powiedziałam do siebie samej.

Nieożywione kwiatyWhere stories live. Discover now