Rozdział 2

100 10 10
                                        

Hejka oto ja
W końcu jestem.

Enjoy

Tenma marszczy nos i otwiera powoli oczy. W pierwszej chwili obraz jest dość rozmazany, ale moment późnej rozgląda się mrugając gwałtownie powiekami gdy nie rozpoznaje otoczenia w którym obecnie się znajduje. Po chwili jednak wszystkie wspomnienia wracają zalewając umysł przebłyskami a on wzdryga się lekko przypominając sobie jak uderzył w szybę.

— Jejku, chyba walnąłem głową o podłogę. — Jęczy Fei podnosząc się powoli.

— Co się stało? — Pyta Tenma siadając i przechyla się lekko w bok przez zawroty głowy. Jedyne czego teraz pragnie to ciepłe łóżko w którym może się położyć i zasnąć. Butelka wody też byłaby mile widziana.

— Coś poszło nie tak z naszym skokiem w czasie. — Mówi Wonderbot otwierając drzwi a światło słoneczne wpada do pojazdu oświetlając jeszcze bardziej wnętrze.

— O losie, ciekawe gdzie jesteśmy. Albo kiedy. — Mruczy pod nosem Fei masując obolałą głowę. Nadal siedzi na nie do końca czystej podłodze, ale brunet wcale mu się nie dziwi. On też nie ma na nic siły po tej małej katastrofie.

Tenma w końcu wstaje i chwiejnie podchodzi do otwartych drzwi, wyglądając na zewnątrz.

Wszystko wydaje się być normalne. Świat wygląda tak jak zawsze.

— Nic specjalnego nie widzę. — Mówi słabo nadal odczuwając skutki wypadku.

Wychodzi powoli na zewnątrz a Fei podąża za nim.
Raimon wygląda normalnie, nie widać zbyt dużo osób, ale to prawdopodobnie dlatego, że trwają lekcje.

— Jest stadion, to chyba dobry znak. — Zaczyna Rune i patrzy na Tenme który kręci przecząco głową.

— Wcześniej po zmianach protokołu Omega też był, tylko używany do czegoś innego. Jego obecność nic raczej nie znaczy, musimy wejść do środka. — Odpowiada brunet i poprawia włosy wpadające mu do oczu, masując przy tym lekko obolałą głowę.

— Oh... No dobra, to chodźmy się rozejrzeć.

Ruszają powoli w stronę stadionu a Fei potyka się po kilku krokach. Tenma nawet nie ma siły się śmiać.

Wchodzą do środka a brunet przeżywa mały szok. Wszystko jest w porządku.
Boisko jest na swoim miejscu a nawet z daleka widać kilka piłek leżących na murawie.

Tenma przeciera jedną ręką oczy i patrzy zdezorientowany na Feia.

— Jak to się stało?

— Nie mam pojęcia, nie odwróciliśmy zmian więc coś tu jest nie tak. — Mamrocze Rune rozglądając się.

— Chodźmy, i tak nikogo tu nie ma. — Mówi brunet i ciągnie Feia za rękę.

Przechodzą obok pustych szatni i innych zagraconych pomieszczeń ale, dopiero gdy kierują się do wyjścia, wpadają na jedną osobę.

— Shindou Senpai! — Sapie w szoku Tenma patrząc na byłego kapitana w stroju klubowym. Z każdą chwilą wszystko robi się coraz bardziej pogmatwane.

— Hm? Zgubiliście się? — Pyta spokojnie Shindou, ale nie da się nie zauważyć chłodu kryjącego się za tembrem jego głosu.
Tenma przygryza wargę mając mętlik w głowie. Nie wie nawet co powinien odpowiedzieć swojemu przyjacielowi który wydaje się go nie poznawać. Markotnieje czując w sercu coraz większą beznadziejność. Dopóki nie wyjechał uczyć dzieci gry, wszystko było w  porządku. Teraz kiedy wrócił, całe jego życie rozsypało się w drobny mak.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 25, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

EvermoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz