ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY

6 2 0
                                    

CLOUD

- Czekaj stary chcesz mi teraz powiedzieć, że uciekłeś?- wyśmiewał mnie Ethan

- Nie, nie uciekłem przyjechałem ci pomóc- sprecyzowałem, lecz w głębi duszy wiedziałem, że Ethan ma rację. Po naszej wspólnej nocy ustaliliśmy, że musimy zwolnić i najlepiej udać się do jakiegoś specjalisty. Mamy nieprzepracowane traumy, które ciągną się za nami od prawie sześciu lat. To może już nie być miłość tylko jakieś głupie przyzwyczajenie. Chociaż tamtej nocy, czułem, że w końcu ja odzyskałem i poczułem ten spokój którego, dawno już nie czułem. Lecz przedwczoraj jak zwykle się pokłóciliśmy i nie wiem czy jest sens cokolwiek naprawiać

- Czemu wy nie możecie sobie wyjaśni c tego wszystkiego tak po prostu- spytał Ethan

- Bo to nie jest takie łatwe, ja mam do niej żal a ona do mnie i do tego jest to biedne dziecko- zacząłem się denerwować – Co jeśli ona od dawna mnie zdradzała – na samą myśl zachciało mi się rzygać

- Silver, proszę cię nigdy w życiu – machnął ręką

- To skąd dziecko

- Może to twoje- powiedział po czym się roześmiał

- Tak na pewno, mamy razem dziecko a ona mi od pięciu lat nic nie powiedziała- zaśmiałem się choć na samą myśl o tym jeszcze bardziej się wkurwiłem

- To co zamierasz teraz zrobić?- spytał

- Jak to co, skończę pracę tutaj i wrócę do Ashland i będziemy dalej udawać, że nic się nie stało- przewróciłem oczami

- Jesteście niemożliwi- skomentował po czym wróciliśmy do pracy. Znowu to sobie robiliśmy, zbliżaliśmy się do siebie a następnie raniliśmy. Powinniśmy dostać jakąś nagrodę w tej dyscyplinie.

Po południu, kiedy dopiąłem wszystkie sprawy, pożegnałem się moim przyjacielem i jego rodziną i wróciłem do miejsca, w którym się wychowałem. Ashland nigdy nie był moim domem, bo moim domem jest osoba a nie miejsce. Od dziecka nienawidziłem tego miejsca, znęcający się ojciec, choroba mamy, zatrzymanie i cała gehenna z Silver. Powoli zacząłem tracić siły i odliczałem dni do końca leczenia Vivien. Moją złość spotęgował okropny korek na autostradzie, choć byłem tak blisko to ten korek coraz bardziej się powiększał. Z agresja skręciłem w poboczną drogę by po półgodzinnej trasie znaleźć się w tym ponurym dla mnie miejscu. Wstąpiłem na sekundę na cmentarz i odwiedziłem mamę, przychodzę tutaj codziennie z wyjątkiem tych dni, w których nie ma mnie w miasteczku. Zabawne bo ojca ani razu nie odwiedziłem na cmentarzu lecz dzisiaj coś we mnie pękło i wracając od mamy skręciłem w następną uliczkę. Dobrze wiedziałem, gdzie ma grób. Stanąłem bliżej i przetarłem kurz z tablicy. Od momentu śmierci mamy nikt tutaj nie przychodził. Tak to robiła to ona, nigdy nie mogłem tego zrozumieć, że mężczyzna, który był potworem dla niej jest dla niej dalej ważny. Stałem w ciszy wgapiając się w grób a w mojej głowie przewijały się wszystkie wspomnienia z tym człowiekiem. Byłem zły, bo ten człowiek zniszczył moje dzieciństwo sprawił, że wpadłem w ten cały syf. To przez niego wszyscy wytykali nas palcami i uważali za najgorszy margines. Zacisnąłem pięści

- Jeśli kiedykolwiek będę ojcem to na pewno nie będę takim skurwielem jak ty TATO- wypowiedziałem te ostatnie słowa z pogardą. Odwróciłem się i wróciłem do samochodu. Musiałem wziąć kilka wdechów by się uspokoić. Jechałem w ciszy, nawet nie włączałem radia. Zaparkowałem pod pubem i niechętnie wysiadłem z auta. Wiedziałem, że ona tam jest a nie miałem siły po raz kolejny walczyć. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem ją z telefonem w ręku cała roztrzęsiona ....

SILVER

Od tamtego wieczoru minęło kilka dni. Widzimy się z Cloudem w pracy codziennie wymieniając sobie słodkie spojrzenia. Ustaliliśmy, że na razie dla nas wszystkich będzie jak trochę przystopujemy. W czwartek mamy pierwszą terapię bo kiedy tylko próbujemy zacząć rozmowę o przeszłości to kończymy skłóceni. Tak się znowu stało przed wczoraj i od tamtego momentu znowu nie gadamy. Albo ta terapia nam pomoże albo uświadomi, że zdecydowanie nie mamy już czego ratować. Chyba za dużo razy się zraniliśmy

- Mamo zrobisz mi dzisiaj warkoczyki?- poprosiła Aurora, no właśnie to jest kolejny temat do przegadania kecz staram się na razie o tym nie myśleć. Choć wiem, że będę musiała powiedzieć mu prawdę

- Jasne- odpowiedziałam dzieciaki jadą dzisiaj na wycieczkę do pobliskiej stadniny koni

Odwiozłam Aurorę na zbiórkę, poczekałam aż autokar przyjedzie, pożegnałam się z moją córeczką i pojechałam do pracy. Na moje szczęście Cloud dzisiaj jest w swojej drugiej firmie i nie musze go oglądać. Bo ostatniej kłótni mam dość tej naszej relacji, gramy w ciepło zimno coraz bardziej siebie raniąc. Mam taki mętlik w głowie przez moment nawet zaczęłam żałować tej nocy. Po prostu uległam emocją

- Hej- przywitałam się z Christiną, która całowała się z Lucasem, czekaj co?

- O matko, hej- odskoczyli od siebie

- Przepraszam- powiedziałam zawstydzona

- Nie powiesz szefowi?- trzepała rzęsami

- Coś ty- przewróciłam oczami, choć pewnie i tak mu powiem jak się pogodzimy, żeby była jasność. Przebrałam się i wzięłam się do roboty. Poranek był jak zwykle spokojny natomiast w południe zrobiło się tłoczno za co dziękowałam w duchu ponieważ miałam tyle pracy, że przestałam myśleć.

- Jest jakiś wypadek na autostradzie- wbiegła Lily spóźniona prawie godzinę. Popatrzyłam się na zegarek i wróciłam do pracy, dzisiaj naprawdę mieliśmy młyn. Niosąc kolejne zamówienie, poczułam, że mój telefon wibruje. Podałam frytki i smażonego kurczaka jakimś małolatom i wróciłam za bar by odebrać telefon

- Dzień dobry, pani Silver?

- Tak słucham?

- Dzwonię do pani by poinformować, że autokar, którym pani córka jechała na wycieczkę miał wypadek

- Jak to co z Aurorą?- krzyknęłam czując, że nogi się pode mną ugięły a dziwny ciężar spadł na płuca utrudniając mi oddychanie

- Pani córka jest przewożona do szpitala, proszę się pospieszyćjej stan jest poważny....przykro mi – ciemność widzę ciemność.....

Silver CloudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz