Prolog

57 2 3
                                    


4 miesiące wcześniej

Podeszłam do drzwi, a następnie powoli i jak najciszej je otworzyłam, po czym wystawiłam przez nie głowę i zaczęłam nasłuchiwać.

Przez dwadzieścia sekund nic nie usłyszałam, więc założyłam, że muszę jeszcze chwilę zaczekać i już miałam chować głowę, gdy nagle usłyszałam głośne chrapnięcie.

Uśmiechnęłam się szeroko do siebie i zabierając plecak z komody, wyszłam z pokoju. Wiedziałam, że gość, który miał się mną opiekować za szybko nie wstanie, więc na luzie stanęłam obok niego i pokręciłam głową.

Boże, moja mama niczego się nie uczy — pomyślałam, ostatni raz spoglądając na sześćdziesięcioletniego faceta. Tak naprawdę nie wiedziałam, ile miał lat, ale z całą pewnością najmłodszy nie był.

Zamknęłam drzwi apartamentu, a następnie zaczęłam zbiegać po schodach. Winda w tym budynku to był dramat.

Wychodząc z klatki, od razu zobaczyłam auto, które należało do moich znajomych, więc skierowałam się w jego stronę, a następnie wskoczyłam na miejsce pasażera.

— Długo czekacie? — zapytałam, biorąc butelkę z alkoholem od Nadine.

— Z jakieś dziesięć minut — odpowiedział Pedro, kierowca. Oderwał na moment wzrok od drogi, obracając głowę w moją stronę. — Coraz szybciej ci to idzie, Ronnie.

Przewróciłam oczami, biorąc kolejny, spory łyk wina.

— Bo już nikt, kto ma więcej oleju w głowie, nie chce się mną opiekować. — Skrzywiłam się, wypowiadając ostatnie słowo. Dorosła jeszcze nie byłam, ale żeby siedemnastoletniej córce sprowadzać do domu opiekuna?! Przecież do niedorzeczne. — Młodsze osoby, które poczytają o mnie w internecie albo w ogóle nie dzwonią, albo rezygnują. A starsze osoby pewnie nawet o mnie nie wiedzą.

— Co tym razem zrobiłaś? — spytał Oscar. — Coś, co przebiło pożar?

Uśmiechnęłam się do siebie w duchu, gdy chłopak wspomniał o pożarze.

To był naprawdę jeden z najlepszych pomysłów, na jakie wpadłam. Dowiedziałam się, że opiekun, który akurat się mną zajmował, miał kiedyś pożar w domu, przez co stracił większość swojego kilkudziesięcioletniego życia. Ewidentnie było to dla niego traumatyczne wydarzenie. Cóż, możliwe, że zapomniałam o świeczce, którą zapaliłam i przez przypadek w jej środku znalazła się firanka.

Zanim wybiegłam z mieszkania za gościem i poszłam do znajomych, wybrałam numer alarmowy.

To był najlepszy pomysł, na jaki wpadłam.

Ale był też najniebezpieczniejszy, więc zrezygnowałam z praktykowania go.

— Nie — zaprzeczyłam — tym razem podałam mu tabletki usypiające. Myślałam, że dłużej będę musiała czekać na jego sen, ale okazało się, że po jakimś kwadransie padł.

— Nie bałaś się? — spytała Maria. Najcichsza i najmłodsza z naszej grupy. No, poza mną, ale jako jedyna nie byłam pełnoletnie, więc siebie nie liczyłam.

— A niby czego? — Mój głos był niemiły, wiedziałam to. Ale nie mogłam tego kontrolować.

To była jedyna dziewczyna, która zupełnie nie pasowała do pozostałych ludzi. My się chcieliśmy bawić, przeżywać życie po swojemu, a ona bez przerwy szukała dziury w cały. Albo twierdziła, że coś jest niebezpiecznie albo stwierdzała, że nie będzie z nami uczestniczyła w pomyśle, który akurat jej się nie spodobał.

Destroy youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz