|6| he knew...he didn't told...

50 12 69
                                    

-kochanie, jesteś pewna że czujesz się na tyle dobrze, żeby jechać na ten pogrzeb?-zapytał Ski, podczas układania swoich ubrań w walizce.

-oczywiście, że tak. Chcę być tam razem z tobą...-odpowiedziałam z lekką chrypką, bo byłam przeziębiona.

-no okej, w takim razie, nie widzę nic przeciwko-uśmiechnął się i zaczął skakać pośladkami na walizkę, żeby się zamknęła-na ile chcesz zostać? Macie jeszcze z Joostem do nagrania piosenki.

-myślę, wrócę do domu od razu po pogrzebie.

‐może niech Joost pojedzie razem z nami? Ja wrócę do Was pociągiem, a wy wrócicie autem. Poza tym, nie chcę, żebyś kierowała w takim stanie.

-a ten idiota ze złamanym nadgarstkiem jak ma niby kierować?-wysmarkałam nos w chusteczkę.

-no w sumie to masz-KURDE!

Aggu tak mocno skakał po walizce, że ta aż pękneła, a jego pośladki wleciały do środka. Parsknęłam śmiechem i zrobiłam mu zdjęcie, żeby mieć co wspominać w czasie Eurowizji. Coraz bardziej ona się zbliżała, a wiem, że wtedy razem ze Ski będziemy mieli ograniczony kontakt. Wywiady, preformacje, konferencje, wywiady, jeszcze raz wywiady...no sami wiecie. Praca, praca i praca. Zero czasu na odpoczynek i przyjemności. No może troszeczkę przegięłam. Oczywiście będę starała się w wolnych chwilach dzwonić do niego, no chyba że się zdecyduje polecieć tam z nami, w co wątpie, bo panicznie się boi latać samolotem. Chcieliśmy w zeszłym roku razem z Joostem i Stien polecieć na Majorkę, co było tragiczne. Przed wejściem na pokład zemdlał i zwymiotował, ale przynajmniej wsadziliśmy go do środka bez jego marudzenia. W drogę powrotną było podobnie, ale tylko zemdlał.

-nie śmiej się, tylko mi pomóż wstać, bo sam nie mogę!-przerwał mi rozmyślanie.

-dobra dobra, już.

Zanim to, wysłałam to zdjęcie do Joosta. Zeszłam z łóżka i podałam mu rękę, aby ją pociągnął. Akurat Joost wparował do pokoju.

-no no no, staruchu, mam nadzieję, że nie złamałeś przypadkiem kości ogonowej...bo wiesz, dupa Ci się krzywo zrośnie i słabo by trochę było, co nie?-oparł się o futrynę drzwi-Sumcia nie miałaby czego klepać...

-przydałoby Ci się czasem zamknąć, wiesz?-rzuciłam mu gniewne spojrzenie-poza tym, jego pośladki nie należą do najlepszych. Widziałam o niebo lepsze.-dodałam.

-oh, tak? Na przykład czyje?-zapytał podniesionym głosem Aggu.

-Joosta.

-serio?

-no, bo on bardzo lubi się przede mną rozbierać, prawda, Gerberek?

-no prawda, chociaż tego dawno nie robiłem. W sumie to od kąt jesteś z nim-pokazał palcem na Skiego.

-...lizaliście się zanim z nią zacząłem chodzić...?-zapytał ten w goglach głosem niemal nie do usłyszenia.

Spojrzałam niedowierzając na Joosta. Stał jak wryty, podobnie jak ja. Był czerwony jak burak, ja pewnie też. Podrapał się po karku.

-uh...to źle zabrzmiało co powiedziałem, ale nie, nie lizaliśmy się...przytulanie i buziaki w policzki dla zabawy to najdalej gdzie kiedykolwiek zaszliśmy...

-raz próbował po pijaku przed naszym wyjazdem na studia, ale go w jaja kopnęłam i poszedł spać...-powiedziałam.

-z kim ja żyje...-podniósł się, wreszcie uwolniony od pękniętej walizki, w której utknął-mamy jeszcze jakąś...niezepsutą walizkę?

-mamy, ale nie zasłużyłeś, więc nie dostaniesz. Mogę Cię co najwyżej w siatkę z biedronki spakować.

-już lepsze to niż nic...-zachichotał. Wiedział, że nie jestem aż taka okrutna żeby go tak upokorzyć. Podniósł brwi.

Friesland | Joost KleinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz