*4 luty 2011*
Moje życie było... zwyczajne. Zawsze gdy ktoś pytał co u mnie odpowiedź była taka sama. Normalnie. Zawsze jest normalnie. Mam kochających rodziców. Jestem jedną z lepszych uczennic nawet jeśli to dopiero mój początek w tej sprawie. Posiadam najlepszą przyjaciółkę Jane. To wszystko było takie nieciekawe. Nic takiego nadzwyczajnego. W moim życiu był harmonogram. Każdego dnia mój dzień był zaplanowany. Od moich narodzin po ostatni wykład na studiach. Nie mogłam mieć chwili dla siebie bo za każdym razem słyszałam to samo ,,Nie możesz teraz, aktualnie masz czas nauki" Ta całość była nieprzypadkowa. Jeśli wszystko poszło by z planem za rok o tej porze będę jeść obiad. Właśnie. Jeśli pójdzie z planem. To co jest planowane może się zepsuć. W każdej chwili to może runąć, a reszte poleci jak domino. Niestety nikt nie brał tego na poważnie, aż do pewnego momentu. Data urodzenia mojego brata była planowana piętnastego kwietnia. Z góry całość była brana jakby to miało pójść jak po naszej myśli. Bo miało? Prawda? Nie. W życiu nie jest możliwe by wszystko było zapięte na ostatni guzik. Życie jest nieprzewidywalne. Jest jak.. zagadka, którą nawet do końca kresu nie odgadniemy. Możemy się starać i rozmyślać o tym co robimy, czy na pewno to jest sensem tej gry. Ale.. po co rozmyślać? No właśnie kolejne pytanie. Pytanie na które nawet nie mam odpowiedzi. I nie dostanę ,,bo teraz nie jest na to czas". Na niekorzyść każdego mój ukochany braciszek chciał zobaczyć świat szybciej. Na samą myśl, że wreszcie go zobaczę uśmiech sam wkradał się na usta. Mama po wielu godzinach męczarni zadzwoniła do babci, u której w trakcie porodu przebywałam i oznajmiła, że urodził się zdrowy mały chłopiec. W moimi życiu wreszcie coś jest nowego, a raczej ktoś. Nowa osoba w rodzinie może spowoduję zmianę poglądów rodziców? Może wreszcie będę miała czas pobawić się jak przeciętna ośmiolatka? Nie. On tylko to pogorszył. Rodzice patrzyli tylko na niego. To On teraz był. Tylko on się liczył. Za pierwszym razem odrzucenie przez rodziców był jak strzał w serce. Czemu mnie odrzucają? Czy coś zrobiłam, że to się dzieje? Kolejne pytania. Pytania na które nie mam odpowiedzi i nie dostanę. No ale co może zrobić ośmiolatka, która dopiero rozpoczyna swoją trasę? Co może zrobić? Nic. Potrzebni są rodzice, którzy ją poprowadzą. W jej przypadku oni woleli jego. Ale.. może to tylko w jej głowie się dzieje? Może to tylko ona to przestrzega? Może tylko ona widzi jak ją traktują.. No właśnie, lepiej zachować to dla siebie i żyć dalej z wiedzą, że oni nie robią nic złego bo to rodzice.