Rozdział 5: Pogoń w Pobarakach

1 1 0
                                    

==================================
-----------Cauliflower Fields Arc-----------------
==================================
Data: 24 Września 1808 roku, 9:25
Lokalizacja: Błotogard, obrzeża miasta Pobaraki

==================================-----------Cauliflower Fields Arc-----------------==================================Data: 24 Września 1808 roku, 9:25Lokalizacja: Błotogard, obrzeża miasta Pobaraki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wczorajszy wyścig na drugi brzeg zaproponowany przez Ibubu niemalże zakończył karierę jej drużyny. Silne rwące prądy rzeki Fragmos sprawiły problemy każdemu, w tym Ibubu która potrawi wzorowo pływać czy Smanordowi który jest przecież ryboludziem. Skończyło się na tym że Ibubu, Pip i Smanord ratowali topiącą się Vefę. Kiedy już wszystkim udało się przekroczyć granicę Anatolikii z Błotogardem, bohaterowie rozłożyli mały obóz na polanie znajdującej się zaledwie kilka kilometrów od miasta. Jak się później okazało, Ibubu podczas swojego napadu na zoo postanowiła również ukraść bardzo przydatny sprzęt obozowy. Od tej pory Vefie zostało powierzone bardzo ważne zadanie, organizacja. Ibubu i Pip udowodnili że potrafią walczyć a nie chciano zrzucać całej odpowiedzialności na młodego Smanorda, więc Vefa stała się zaopatrzeniowiczką. Jej zadaniem jest przechowywanie w jej plecaku wszystkiego co ważne. Zestaw namiotów, naczynia, narzędzia, Hopferski Czakram oraz jedzenie. O tyle dobrze że plecak Vefy okazał się niezwykle przestrzenny, dzięki czemu bohaterowie nie musieli się martwić o brak miejsca w ekwipunku. Co prawda Vefę nieco bolą plecy podczas noszenia tego wszystkiego, ale jak Ibubu uznała "to jej problem". Bohaterowie zjedli zasłużoną i obfitą kolację a wieczór spędzili śmiejąc się i dobrze bawiąc. Koło godziny dwudziestej drugiej zasnął Smanord, a godzinę później cała reszta ruszyła do swoich namiotów.

Koło godziny dziewiątej bohaterowie zaczęli się budzić. Pierwszy wstał Pippin a chwilę po nim Vefa. Oboje zaczęli przygotowywać kuchnię polową. Pip ściął pobliskie drzewo aby zrobić z kawałków jego kłody niskie, lecz wygodne krzesełka. Pippin nie marnował czasu i od razu przystąpił do gotowania śniadania. Chwilę potem obudził się Smanord który po prostu usiadł obok Pippina i patrzył jak ten przygotowuje zapewne bardzo smaczny posiłek.
Smanord: Co gotujesz?
Pip: Kotlety schabowe! Każdemu po dwa duże kotlety!
Vefa: Dzisiaj musimy dobrze zjeść!
Pip: Oczywiście!
Vefa: *Zgodził się ze mną jej!*
Pip: Ale mam obawy. Skąd my weźmieny jedzenie jutro?
Vefa: Pewnie Ibubu coś wymyśli...
Smanord: No oby!
Pip: Ibubu zawsze ma jakiś plan!
Smanord: My też moglibyśmy zacząć wpadać na jakieś plany!
Pip: Ja póki co planuje ugotować schabowe. A potem je zjeść!
Vefa: Najwyżej obrobimy jakąś fontannę życzeń czy coś!
Smanord: Haha!
Nagle trójka rozmówców usłyszała dobiegający z jednego z czterech namiotów ziew.
Ibubu: Chłopaki, Vefa... nie drzyjcie tak mordy, próbuję spać...
Ibubu wyszła z swojego namiotu. Pokazała się reszcie swojej bez jej charakterystycznej kurtki. Wyszła z namiotu nosząc na sobie jedynie swój beżowy sweter. Jej różowy bandażyk był obwinięty wokół całego jej ciała, od łydek aż po dekolt i ramiona. Wokół Ibubu lewitowały dwa końce bandażyka które jakby się rozglądały. Miała na swoim ciele masę podłóżnych odcisków przebiegających w wzorze spirali od góry do dołu. Pip był pierwszą osobą która zwróciła uwagę na odciski.
Pip: Ibu! Coś ci się stało z twarzą! I z resztą ciała też!
Ibubu: Hę?
Smanord: Wyglądasz jak gdybyś miała naprawdę dobrą drzemkę!
Pip: Oooo! I te linie ci się pojawiają na rękach, co nie?
Smanord: No tak!
Pip: Ooo! To jest najlepszy widok po każdej drzemce! Szkoda tylko że nigdy się po prostu nie budzę z tymi liniami. Bo wiesz, najpierw trzeba się obudzić normalnie a następnie pójść się zdrzemnąć, zasnąć i obudzić znowu i wtedy-
Ibubu: Pip! Wiem o co ci chodzi!
Pip: Oh, okej!
Ibubu: Ta noc po prostu była... ciężka.
Smanord: A to dlaczego?
Ibubu: Bandażyk mi się zacisnął wokół całego mojego ciała. Całą noc przespałam w jednej pozycji. Jak wstałam chwile temu i otworzyłam oczy to nic nie widziałam bo bandażyk zasłonił mi nawet oczy. Czuje się jakbym wypełzła z kokona...
Kiedy Ibubu opisała swoje odczucia związane z bandażykiem, ten postanowił jej nie odpuścić. Bandażyk jednym z swoich magicznie lewitujących końców uderzył Ibubu prosto w pośladek.
Ibubu: AAAAAH!
Ibubu krzyknęła głośno. Na moment złapała się swojego tyłka próbując ukoić ból a naatępnie zaczęła podskakiwać w miejscu. Po chwili odwróciła się w stronę lewitującego końca bandaża.
Ibubu: Ty chamie! - krzyknęła po czym złapała obiema rękami za końcówkę bandażyka i zaczęła nią trząść w przód i w tył, jakby chciała udusić przedmiot gołymi rękami.
Vefa: Hahahahahaha!
Ibubu: Nie śmiej się! To sprawa między nami!
Wtedy jednak Pip wyszedł z propozycją nie do odrzucenia.
Pip: Ibu! Chcesz kotleta? - powiedział wystawiając dłoń w której trzymał talerzyk z dużą porcją kotleta schabowego. Ibubu jak i bandażyk skierowali się w stronę talerza.
Ibubu: Pewnie! - powiedziała po czym wyciągnęła rękę a następnie zaczęła pożerać duży kawałek kotleta schabowego trzymając go w dwóch rękach jak jakieś duże ciasteczko, mlaszcząc przy tym niesłychanie. Pip powstrzymał się od śmiechu.
Vefa: Boże...
Ibubu: Tej kurwa!
Vefa: Znaczy się... O matko... jaka ja jestem spocona.
Smanord: Dopiero teraz to zauważyłaś?
Vefa: Myślałam że to ty.
Smanord: Ej!
Pip: Hahaha!
Ibubu: om nom nom nom.
Vefa: Pójdę nad rzekę. Wezmę szybką kąpiel!
Pip: Vefa! Ale ja jeszcze nie skończyłem gotować!
Vefa: No tak... To najpierw zjem a potem się umyję.
Pip przyrządził jeszcze sześć kotletów schabowych. Cała ekipa zjadła swoje posiłki, po czym każdy się oddał jakiemuś zadaniu. Vefa poszła wziąść kąpiel w rzece, Pip oraz Smanord zaczęli składać namioty oraz resztę sprzętu a Ibubu walczyła z bandażykiem. Po jakoś dwudziestu minutach Vefa wróciła do reszty, jednak wtedy Ibubu stwierdziła że też śmierdzi i musi wziąść szybką kąpiel. Zniknęła na godzinę. Drużynie udało się wyruszyć dumnie przed siebie dopiero około godziny dwunastej. Już po zaledwie piętnastu minutach dotarli do miasta Pobaraki. Ibubu maszerowała najpewniej ze wszystkich, prowadząc za sobą resztę drużyny. Tóż za nią szedł ciekawy okolicy Smanord. Za Smanordem szła Vefa, która całkiem wytrwale nosiła cały ekwipunek. Na samym końcu tego szeregu szedł Pip, który ciągle się rozglądał na wszystkie strony. Bohaterowie na początku szli przez Pobaraki z zaledwie jednym celem w ich głowach, aby iść przed siebie. Jednak mijanie kolejnych dzielnic Pobaraki nie było takie ciekawe jak mogłoby się wydawać. Im dłużej zwiedzali tym coraz bardziej dostrzegali brud i syf w każdym miejscu. Każda osoba jaką mijali na swojej drodzę wyglądała mało sympatycznie. Wiele osób wręcz spluwało bądź pokazywało środkowe palce w stronę bohaterów. Ibubu jak i jej towarzysze czuli się strasznie nieswojo. Na pewnym etapie zrozumieli że niemiłe zachowania jedynie się mnożą, postanowili przyśpieszyć. W końcu po jakoś 45 minutach spaceru dotarli oni do dzielnicy Kaprikorn, która była główną dzielnicą w Pobarakach.

Opowieści z TitengroftOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz