Jisung od samego rana podążał za poirytowanym Changbinem, który zaczynał mieć go dość. Choć nie wiedział dlaczego, starał się tolerować tego denerwującego, wyglądającego jak wiewiórkę chłopaka. Tego dnia był po prostu... Nadzwyczaj wkurzający. Zdecydowanie zasługiwał na nagrodę bycia najbardziej nieznośną osobą w szkole, kto mógłby potwierdzić chyba każdy.
— Ach właśnie, wypadło mi to z głowy! – zaczął niewinnie blondyn, siadając przy stoliku, a Changbin walczył sam ze sobą by nie wypuścić głośnego, zirytowanego westchnięcia. Jisung stąpał po naprawdę cienkim lodzie. — Przesłuchałeś tą piosenkę, o której Ci mówiłem?
— Mówiłeś mi o wielu piosenkach – odpowiedział zimno. Changbin czasami nienawidził siebie za gaszenie ekscytacji Jisunga. Właściwie, każdy ją po trochę gasił, dlatego zdarzało mu się nienawidzić całego świata. Choć pasja blondyna zdawała się nigdy nie wyczerpywać, nieważne jak sztywny jego rozmówca był. I może to w nim było tak denerwujące. Może czasami powinien się trochę wyczerpać. Tylko trochę, oczywiście...
Nie często spotykamy ludzi, którzy mają takie zainteresowanie światem. Zupełnie jakby Jisung miał tylko tydzień na poznanie wszystkich możliwych sekretów.
— Ach tak... – wymruczał cicho, a jego uśmiech zniknął, by po chwili pojawił się jeszcze większy. — Przesłuchałeś je wszystkie?
— Nie i z pewnością nie mam zamiaru – syknął Changbin. — Mówiłem ci już, że mamy zupełnie inne gusty muzyczne.
— No ale proszę, daj im szansę. To naprawdę fajne piosenki... – powiedział zasmucony Jisung. Ten ton zawsze był w stanie roztopić zimną warstwę Changbina.
Lecz tym razem tak nie było.
Tym razem naprawdę miał go dość. Dość jego głosu, sposobu mówienia, obecności i nawet cholernie uroczej twarzy, która mogła być jedyną dobra rzeczą w chłopaku.
— Jisung! Po prostu daj mi święty spokój! Czy ty naprawdę nie widzisz jak irytujący jesteś? – krzyknął Changbin, gwałtownie się podnosząc. — Wciąż nie rozumiesz czemu ludzie tak niechętnie z tobą rozmawiają?
— Co? – wydukał zaskoczony Jisung, podnosząc głowę do góry. Czuł na sobie wzrok wielu osób ze stołówki, które były zainteresowane nagłym wybuchem Changbina. Niektórzy z nich zamienili kiedyś kilka zdań z blondynem, przez co po cichu zgadzali się z fioletowowłosym. Inni przyglądali się zdziwieni, gdyż byli przekonani, iż Changbin to jedyny prawdziwy przyjaciel Jisunga.
Ale Jisung nie miał przyjaciół. Żadnych. On sam nie miał problemu z zagadaniem do drugiej osoby. Po prostu inni nigdy nie byli zainteresowani rozmową z nim, a najdłuższe znajomości kończyły się niemal po tygodniu. Stwierdzenie, że chłopakowi było z tego powodu przykro należało jednak do błędnych. Przez wiele przemyśleń nie przewijał się zawód swoją osobą. Akceptował rzeczywistość taką, jaką była... Aż do dzisiaj.
Nawet on sam przez chwilę pomyślał, że Changbin może być inny od całej reszty wrednych dzieciaków. Na koniec dnia wszyscy okazują się być tacy sami.
Niedbale przetarł mokre oczy ręką i wziął drżący oddech. Nie chciał się tak czuć. Nie chciał, by bolało.
— Czy to naprawdę wasze odczucia wobec mnie? – zapytał cichym, słabym głosem. Jisung wiedział, że brzmi żałośnie.
On po prostu chciał mieć przyjaciela, który wysłuchałby jego dziwnych przemyśleń i może nawet zaufałby mu na tyle, aby podzielić się własnymi. Bardzo by to docenił.
Czy naprawdę był irytujący? Nie dało się znieść jego towarzystwa? Ludzie nie lubili, gdy opowiada im się historie i poleca piosenki? A może nie lubili jego pytań?
CZYTASZ
Be My Friend - Minsung
Fanfic"We all need someone to stay" Jisung przez całe swoje życie szukał przyjaciela. Nigdy nie tracił nadziei na spotkanie kogoś wyjątkowego, aż do dnia, w którym usłyszał najokrutniejsze słowa od bliskiego kolegi. Wywołany ból okazał się być niezbędny d...