Antonio Callegari był powszechnie poważanym, uczciwym i dobrym człowiekiem, nauczonym ciężkiej pracy, mimo niełatwego życia promieniujący oraz zarażający entuzjazmem i szczerym uśmiechem. Jego postawa była godna podziwu, gdyż nie jeden już by się poddał, widząc śmierć tylu osób i załatwiając wiele spraw na swoje, niecodzienne sposoby. Znany ze swojej eleganckiej jak i nietuzinkowej restauracji Il sapore del rosso miał wiele znajomości oraz przyjaciół w wielu sferach Lago di garda. W swój interes wkładał całą swoją duszę, ale gdyby nie to, cała magia lokalu by prysła. Restauracja była nim. Bywały gorsze i lepsze momenty, ale idąc za własną intuicją i głosem serca stworzył coś niebywałego. Knajpa była jego największą dumą zaraz po córce Claudine. Ach, Claudine, jego oczko w głowie, jego mała dziewczynka, w której zakochał się od pierwszego wejrzenie. Od jej narodzin knajpa ożyła jeszcze bardziej, robiąc coś niemożliwego, przewyższając wszelkie granice nieosiągalnego sukcesu jakiego już i tak dokonał. Miał też pięciu synów, z których był niesamowicie dumny, z ich umiejętności stawiania na swoim, hardości i wartościowości jakiej nabrali u jego boku. Na sam koniec, oczywiście, jego żona Simonetta, Sycylijka, jego muza, rozkochana, troskliwa, ujmująca każdego za serce.
Il sapore del rosso duma i podziw, spełnienie marzeń. Aż tu jeden zły ruch, jedna rozmowa, wzniecona iskra, zagubienie, lecz rozwaga i miłość pchająca ku naprawie wszystkiego, chęć rozmowy. Niby rozsądne, rozważne podejście. Jeden niewłaściwy ruch, nieposzanowanie największego skarbu i bum! Iskra przeistoczona w kolosalny żar, rozpostarty po szlaku łez i zeszklonych oczach krzyczących: „ratunku!". Konflikt między dwoma najważniejszymi racjami w życiu Antonio. Dobre imię, poszanowanie, środowisko, które budował latami, uznanie i życie wielu istotnych ludzi czy największe tchnienie, jedno, dla wielu nieistotne życie, ale być może, z której zrodzona jest ówczesna postać Antoniego Callegari- córka.
Wielkie dłonie, zacisnęły się w tak mocne pięści, że rozerwały paznokciami wewnętrzną stronę nadgarstków. Uderzenie było z zaskoczenia przez co głowa Mauro uderzyła bezwładnie w stół. Siedzący przy stole wstali niezwłocznie, dołączając do stojącego już chłopaka z bliznami. Strużka krwi polała się po ręce Antonio spływając kolejno po zdartych knykciach, błyszczących pierścieniach i paznokciach. Kap. Kropla krwi kapnęła na mahoń. Claudine oddaliła się pozornie bezpiecznie, jednak pozostała na sali. Na szyi drugiego degenerata zacisnęły się ręce Callegari'ego, jego nogi uniosły się lekko nad ziemią i w mgnieniu oka, grube cielsko runęło na drewniany stół. Drzazgi rozbryzgnęły się na wszystkie strony. Adrenalina dudniła we krwi. Konsternacja płonęła na sali.
-Gambino!- krzyknął ktoś rozsiewając chaos i panikę. Przelotni tubylcy wybiegli z knajpy w popłochu, a zostali tam, tylko stali goście: rybacy, sklepikarze, kapitanowie statków, buisnessmeni, lekarze, prawnicy, ludzie poważani bardziej i mniej, przyjaciele i przyjaciele przyjaciół.
Właściciel restauracji, tylko kiwnął głową, wystarczyło zwykłe skinienie i wszyscy mężczyźni na sali, mający wiele do stracenia, o solidnych pozycjach w społeczeństwie, jak zahipnotyzowani, ruszyli w stronę grupki gangsterów. Z kuchni przebił się głos śpiewaczki operowej, dobiegający ze starego radia. Impulsywna, pełna trwogi muzyka tworzyła akompaniament do dźwięków furii niosących się po akustycznej sali. Nie było żadnych zasad, żadnych granic, tylko krew, pot i duch walki.
Gambino było mniej, a zdeptywali wszystkich jak mrówki, słynęli ze spartańskiego wychowania co dawało im ogromną odporność i siłę. Skutkowało to wielką władzą i mrożącym krew w żyłach postrachem.
Na głowie Antonio rozbiło się krzesło. Mężczyzna zachwiał się, lecz widząc, że to Mauro otrzeźwiał i uniknął jego ciosu. Oberwujący zajęczał, a jego koszula ociekała krwią i potem. Nawet obsługa nauczona żeby nie przystawać pracy podczas bójek, zwolniła bo co jeśli bójkę wszczyna sam szef? Gwar zabawy i rozmów zamarł, zostało łkanie, okrzyki bólu, dźwięki łamanych kości i mebli. Jedyna Hilma pozostała krzepka i nie przestawała śpiewać skocznej, wesołej muzyki, ufając swojemu przełożonemu nade wszystko.
-Znów się widzimy Enzo- powiedział Antonio do najwyższego Gambino, a następnie złamał mu nos.
Dziewczęcy pisk niosący się po sali: „Papà przestań!". Głowa zaalarmowana głosem swojej córeczki skierowowana w stronę, z której dobiegł pisk. Chwila nieuwagi. Mocny cios w skroń Antonio. Lekkie gwiazdy przed oczami. Grupa mężczyzn szczepionych w bójce popycha właściciela restauracji. Upadek. Pulsujący śpiew śpiewaczki operowej z radia w kuchni. Enzo dosiadający Callegari'ego, szarpanina na ziemi i przejęcie kontroli przez Antoniego. Zaszokowany Gambino zrzucił Antonio ze swojego wielkiego cielska i odepchnął dotychczas rozważnego mężczyznę. Furia w oczach. Żar w sercu. Gniew. Dźwięk pięści zatapiających się wzajemnie w rozpalonych skórach, rozbryzgująca krew. Rytm muzyki z radia w kuchni zwalniał i cichł regularnie.
-Do kuchni!- rozkazał pracownikom Callegari, wstając chwiejnie po czym dwóch mężczyzn- koleżków grubasa, pchnęło go na ścianę.
Kelnerki i kelnerzy poszli posłusznie na zaplecze oprócz drogiej Antonio blondynki.
-Błagam zostawcie go!- krzyczała zdesperowana Claudine, ale odepchnął ją chłopak z bliznami.
Ojca dziewczyny jeszcze bardziej to rozwścieczyło, próbował odsunąć się od ściany, ale mężczyzna po jego prawej uderzył go w brzuch co spowodowało zgięcie się w pół Antonio. Następnie ten po lewej uderzył mężczyznę w żuchwę.
-Ale żeś sobie nagrabił dziadku- powiedział rozbawiony najpostawniejszy mężczyzna ze wszystkich Gambino.
-Carlos...- rozpoznał mężczyznę Callegari.
Dobry przyjaciel Antonia- prawnik Smith próbował odciągnąć Claudine, ale ta się wyrywała. Gwałtowne skoki muzyki z cichej na głośną, gardłowy śpiew niósł się po sali prosto z kuchni.
-Enzo, Narciso przestańcie, niech Mauro sam się odpłaci- rozkazał barczysty mężczyzna ubrany na czarno.
Claudine łkała i modliła się w głowie, aby ojciec wyszedł z tego żywy.
Grubas- Mauro, zaczął podchodzić chwiejnym, krokiem do Antonio. Operowa śpiewaczka właśnie miała swój kulminacyjny moment w piosence i jej głos roznosił się po sali. Po sali rozpostarł się strzał.
CZYTASZ
What if paintings could live?
AkcjaRzucam Cię na głęboką wodę. Ta opowieść to ja. Oddaje się w Twoje ręce. Do czego doprowadzi zderzenie dwóch zupełnie innych od siebie ludzi, dwóch przeciwstawnych nurtów? Zaburzy się harmonia pociągnięć pędzla. Jakie straty to przyniesie? Jakie wyr...