1990
"C+P+S 4Ever"
Beaufort
–Harry Truman, Doris Day, Red China, Johnnie Ray, North Pacific, Walter Winchell, Joe DiMaggio, Joe McCatty...
–Stop!
–Richard Nixon, Studebaker, Television, North Korea, South Korea, Marilyn Monroe...
–Stop, stop, stop! – dziewczynka macha rękami by zwrócić na siebie uwagę. Nie sposób było żeby ją usłyszał kiedy krzyczy do mikrofonu i zaciska oczy jak prawdziwy piosenkarz. Podchodzi do maszyny i wyrywa kabel z kontaktu zatrzymując muzykę.
Jest świadoma tego, że wystarczyło nacisnąć przycisk, ale nie od dziś było wiadomo, że jest fanką dramatycznych akcentów.
–Co znowu?! – chłopiec teatralnie odrzuca przewieszoną przez ramię, plastikową gitarę do tyłu by opadła na jego plecy, a potem głośno wzdycha niczym zmęczona, wypalona zawodowo gwiazda rocka.
–Joe McCarthy! – poprawia go, a jej grube, ciemne brwi wystrzelają w górę jakby mówiła najoczywistszą rzecz na świecie. – M C C A R T H Y – literuje. – Nie McCatty!
Dla niej to w zasadzie jest zupełnie oczywiste. Wałkują tę cholerną piosenkę od tygodni, a on wciąż przekręca to samo nazwisko. Strasznie ją to irytuje, zważywszy na fakt, że na ekranie wyświetla się przecież tekst. Gdyby tylko otworzył oczy może nie miałby z tym problemu.
Dostała maszynę do karaoke na dziesiąte urodziny. Wielka przesyłka od Cioci z Anglii przyszła tydzień przed ważnym dniem. Claire dostała klarowny zakaz otwierania jej # przed urodzinami. Od razu przytargała pudło na werandę Spencera, żądając by pożyczył stetoskop od swojej babci - emerytowanej lekarki - i traktując zadanie śmiertelnie poważnie, niczym rozbrajanie sejfu - próbowali zgadnąć co jest w środku.
Przez kolejne sześć dni spała z zafoliowanym kartonem przy swoim łóżku. Czasami budziła się w nocy by upewnić się, że nikt go nie ukradł.
To był pierwszy, prawdziwy prezent jaki dostała. Nie licząc złotej szkatułki na biżuterię, którą zostawiła dla niej matka. Lecz Claire nie traktowała jej jako podarunku. Widziała w niej zaledwie szkodę kolateralną. Jakieś obciążające przypomnienie o przeszłości, którą Matka chciała zostawić za sobą, by z czystym sumieniem móc o niej zapomnieć. Claire nigdy nie mówiła o mamie. Przenigdy. Tego dnia, gdy wyszła z domu i już nie wróciła, Claire pochowała ją głęboko na dnie serca. Miała niecałe pięć lat i musiała uznać ją za martwą. Tak było po prostu łatwiej.
"Mama zmarła" brzmiało lepiej niż "mama nas porzuciła". "Mama jest teraz w lepszym miejscu", miało łagodniejszy wydźwięk niż "mama nie kochała mnie wystarczająco by zostać i mnie wychować". Od tamtego momentu Claire czuła się niewystarczająco dobra i nic, absolutnie nic, oprócz bezwarunkowej matczynej miłości, która nie przyszłaby z żadnego innego źródła, nie mogło tego zmienić. Została opuszczona przez kogoś kto podarował jej życie, a potem kazał spędzić jego resztę w odosobnieniu. Czuła się wybrakowana, zepsuta. Ale miała Spencera, który zawsze potrafił rozbawić ją do łez i Pen. Cudowną, zawsze uśmiechniętą, pomocną, uroczą, wspierającą Penny.
Odkąd sięgali pamięcią spędzali w piwnicy Państwa Morales każdą wolną chwilę. Rodzice Pen przerobili ją na pokój do odpoczynku i rozrywki. Oczywiście nie korzystali z niego zbyt często ponieważ był wiecznie okupowany przez tę trójkę. Dla jej właścicieli pełniła bardziej rolę pralni i garderoby, lecz dla nich była sakralnym miejscem. Znajdowała się tu stara, ciemnozielona kanapa, nowy nabytek w postaci maszyny do karaoke, duży, stacjonarny telewizor, posiadający zaledwie trzy kanały, czyli o trzy więcej niż Spence i Claire mieli we własnych domach, stół do ping ponga i mnóstwo kartonów wypełnionych po brzegi wszystkim na co nie ma miejsca w domowej przestrzeni. Ta piwnica dawała Spencerowi i Claire poczucie komfortu i szczęścia, którego nie czuli dotąd nigdzie indziej. Oboje pochodzili z rodzin, w których nie było w nadmiarze ani pieniędzy ani uczuć. Ojciec Claire starał się być jak najlepszym samotnym rodzicem jakim mógł. Nie wychodziło mu to zawsze świetnie, ale przynajmniej spełniał jedno najważniejsze kryterium: został i próbował, a to wydawało się być przeważnie wystarczające. Był pochłonięty pracą i smutkiem po odejściu żony, którego nigdy nie przepracował, ale kochał swoje córki nad życie. Zaharowywał się w pracy. Robiąc to dla nich, ale w rezultacie tracąc cenny czas we troje.
CZYTASZ
Long Way Back To You
Teen Fiction"Claire, Spencer i Penny byli nierozłączni odkąd nauczyli się chodzić. Trudno było o bardziej zgranych przyjaciół. Dorastali w późnych latach osiemdziesiątych w miasteczku Beaufort, w Południowej Karolinie. Łączyły ich skomplikowane rodziny, miłość...