Rozmowa

1 1 0
                                    

Wszyscy siedzieli przy stole który uginał się pod ciężarem potraw. Na całe szczęście jadalnia była duża dzięki czemu wszyscy goście zdołali się zmieścić, przybyli licznie, tak jak przybywa się na święta, rozmowy nie ustawały nawet na chwilę, nie chodziło tylko o to by przywitać Wiktora, była to okazja do rozmów, wiele z tych osób mijało się często przez brak czasu, teraz mi li okazję by porozmawiać.
-Ah Łucja jak dobrze że odprawiłaś tą kolację, kiedy to my ostatnio siedzieliśmy wszyscy razem przy jednym stole- Powiedziała głośno jedna z sąsiadek poprawiając muszkę jednemu ze swoich synów.
Matka Wiktora jedynie uśmiechnęła się życzliwie nakładając sobie trochę ziemniaków i mięsa, była dumna z tego że wszyscy odrazu zabrali się za jedzenie, poświęciła dużo czasu na przygotowanie tych posiłków.
Wiktor siedział w ciszy zamyślony, jednak nie trwało to długo, fala pytań uderzyła nagle w niego z taką siłą że sam zaczął się zastanawiać czy dobrym pomysłem było schodzenie na dół. Głównie pytali o to jak mu się mieszka lub o to gdzie zaczął pracować po wyjeździe, to pierwsze pytanie padało jednak najczęściej. Odpowiadał na wszystko zgodnie z prawdą modląc się by nie padło pytani czy ma dziecko, nienawidził tych standardowych pytań o to z kim jesteś, jak jesteś i takie tam.
Wiktor siedział w taki miejscu gdzie każdy mógł z nim porozmawiać, pluł sobie za to w brodę ponieważ miał dość wścibskich spojrzeń starszych kobiet które były głównymi pytającymi.
Po jego prawej miał Lily która nie odzywała się zbytnio, co jakiś czas tylko ciągnęła swoją mamę za rękaw koszuli by ta podała jej coś z stołu, po jego lewej stronie siedział natomiast James który wręcz przepychał się o to by przy nim usiąść, teraz jednak siedzieli w niezręcznej ciszy, Wiktor nawet nie spoglądał w jego stronę, miał nadzieję że nieprzyjemne uczucie zniknie wraz z ignorowaniem czarnowłosego. By uspokoić umysł spojrzwł na Lily która usiłowała pokroić sobie kawałek mięsa. Wiktor widząc jej nędzne próby gestem zaproponował by zrobić to za nią, zgodziła się, szybko pokroił mięso a dziewczynka uśmiechnęła się zadowolona.
-To jak, masz jakiś kolegów tu?- było to jedno z podstawowych oytań które zadał by dziecku, chciał jakoś poprowadzić tą rozmowę byle by tylko uniknąć pytań i spojrzenia czarnowłosego po lewej.
-Tak, jest tu dużo bardzo miłych dzieci, na orzykład Fiona, Sara albo Yuri. Ale mam też paru starszych przyjaciół- Powiedziała dumnie nabijając na widelec kawałek mięsa.
-Starszych?- Zapytał, myślał że dziewczynka mówi o jakiś strażakach o maksymalnie pięć lat starszych od niej, mylił się jednak.
- Tak na przykład nasza pani w sklepie z kwiatami pani Flora, Listonosz Tomson i nasz sąsiad Anderson, są naprawdę fajni, moi rodzice też ich lubią- dziewczynka wyglądała na bardzo zadowoloną. Wiktor pomyślał nawet, że może dalej z nią porozmawiać jednak, James miał do tego inne plany.
-Wiele osób nie wierzyło, że przyjedziesz na tak długo- Powiedział mężczyzna po lewej nakładając sobie mięsa na talerz.
-Mieli do tego prawo- Odparł krótko brunet nabijając na widelec kawałek pieroga, odnosił wrażenie że jego matka zrobiła je tylko i wyłącznie z myślą o nim, choć wspomniał tylko raz, że je uwielbia.
-Zmieniłeś się trochę- znowu podjął temat czarnowłosy biorąc do ręki szklane.
-Ciężkie by było się nie zmienić przez osiem lat- Mrukną Wiktor, patrząc jak mężczyzna nalewa sobie herbaty.
-Do sedna James, wiem dokładnie, że gdybyś chciał pytać o takie pierdoły to byś usiadł gdzieś dalej albo spytał po posiłku- Czarnowłosy zawiesił na nim wzrok po czym upił łyk herbaty.
-Cóż masz rację, trudno było by mi zaprzeczyć, mam do ciebie sprawę, a bardziej dla ciebie-
Wiktor odsuną się na krześle od stołu, po czym udał się w stronę łazienki odprowadzany wzrokiem przez Lily która zaczepiona przez męski głos obróciła głowe spowrotem do stołu. Brunet przeszedł przez krótki korytarz idąc w stronę jednej z łazienek, gdy staną tuż przed drzwiami do niej kątem napotkał spojrzenie nieznanego mężczyzny który właśnie schodził po schodach.
Chłopak spojrzał na niego podejrzliwie, był to jedyny z gości który nie zajął jeszcze miejsca przy stole.
-Szuka pan czegoś- Zapytał stając, blondyn podszedł do niego parę kroków wyciągając dłoń jednocześnie ignorując zadane pytanie.
- Michael Jones, miło mi cię poznać Wiktorze- Jones uśmiechną się spokojnie bacznie obserwując zachowanie rozmówcy. Wiktor zauważył te zachowanie jednak nie skomentował go, uścisną dłoń nieznajomego kiwając głową.
-Wiktor- Nie znajomy tezymał jeszcze chwilę jego dłoń co do wywołało u chłopaka ciarki lecz po chwili ją puścił.
-Wybacz za tą ciekawość, po prostu wielokrotnie mijałem ten dom nigdy w nim nie będąc, chciałem zobaczyć jak wygląda w środku, wiem że tak nie wypada lecz dostałem pozwolenie od twojej markiz nad wyraz gościnna kobieta- powiedział lustrując Wiktora oczami. Brunet jedynie kiwną głową, zachowanie mężczyzny zdawało mu się nad wyraz spokojne i eleganckie. Czym dłużej na niego patrzał tym bardziej zastanawiał kim jest ten nieznajomy.
Nagle do dwójki podszedł James.
-Wiktor proszę cię porozmawiajmy- zaczął lecz urwał zauważając blondyna.
-Oh wybaczy profesor, nie zauważyłem pana- Powiedział czarnowłosy o wiele łagodniejszym tonem. Blond włosy jedynie skiną głową po czym jeszcze raz uśmiechną się blado do Wiktora.
-Porozmawiamy przy innej okazji- odszedł w stronę jadalni zostawiając mężczyzn samych.
-Wiktor, znamy się od lat wiesz że gdyby to nie było nic ważnego nie zawracał bym ci głowy- Zaczął James lecz szybko musiał przerwać bo Wiktor obrócił się w jego stronę z wyrazem niechęci na twarzy.
-Mówiłeś tak za każdym razem gdy pilnie potrzebowałeś kogoś kim można się wysłużyć. Straciłeś moje zaufania James, nie chce ci już więcej pomagać, wbiłeś mi nóż w plecy gdy najbardziej cię potrzebowałem- Brunet odruchowo myślami powrócił do tamtego dnia, do krwi na rękach oraz policjantów którzy kazali podnieść mu ręce.
-To był mój błąd za który też zapłaciłem, proszę Wiktorze tutaj chodzi o ludzi z naszego miasteczka- Te słowa wzbudziły w młodszym chłopaku ciekawość, nie powiedział więc nic pozwalając czarnowłosemu kontynuować.
-Dwadzieścia lat temu miały tu miejsca zaginięcia tajemnicze, do dziś nie odnaleziono ciał, jedynie poszlaki, a teraz ? Od miesiąca dostaliśmy zgłoszenia o czterech zaginięciach Wiktorze, ślady są identyczne jak sprzed lat- Wnioski same nachodziły na język.
-Czyli to oznacza że cień wrócił i sobie z wami pogrywa a ty nie mając już zwierząt na rozstrzelanie chcesz wysłać mnie- Wiktor nie mógł nie powiedzieć tego zdania, James spojrzał na niego zrezygnowany, pokiwał głową po czym spojrzał na chłopaka.
-Czy naprawdę musi dojść do tragedii byś wrócił? Ja wiem ,że to cię dalej prześladuje ale na litość boską Wiktor tu chodzi o ludzi których znasz- Powiedział jakby w desperacji James chwytając mężczyznę za ramiona, ten westchną i szybkim ruchem ręki odsuną go od siebie.
-Nie ma pieniędzy ani ludzi którzy mnie zmuszą do powrotu- po tych słowach wszedł do łazienki i zamkną za sobą drzwi. Gdy staną przed lustrem spojrzał w jego odbicie dokładnie oglądając swoją twarz. Niepotrzebnie dał sobie rozdrapać tą ranę która od dawna zdawała się być zagojona. Ale tak właściwie spodziewał się że James przyjdzie tylko po to by prosić go o pomoc.
Trochę go martwiło że wspomniał o ludziach z miasteczka, do tej pory Fallen raczej uznawane było za bardzo bezpieczne, jedyne co się tu mogło stać to drobne kradzieże ale nie porwania.
Szybko doszedł do wniosku że jeśli teraz się tym zainteresuje to jest spora szansa na to że się zgodzi. Tak więc obmył twarz zimną wodą po czym wrócił do stołu.
Rozmowy na nowo zaczęły go dotyczyć a on skupiając się na jedzeniu czekał aż całe te spotkanie dobiegnie do końca.
Kątem oka spostrzegł Michaela który jako jedyny z gości który nie zaczynał rozmów, jedyne momentami odzywał się by odpowiedzieć na pytania. Nie umknęło Wiktorowi jednak to że gość co jakiś czas zdawał się spoglądać jego stronę, choć w sumie nie on jeden.
Trwało to godziny zanim ostatni gość opuścił dom. Wiktor tylko na to czekał, porozmawiał jeszcze chwilę z rodzicami po czym szybko udał się do pokoju rozpakowując tam bagaże. Nie było tego może jakoś dużo jednak wolał gdy wszystko było na swoim miejscu.
Prezenty powitalne które dostał leżały na łóżku. Naprawdę nie rozumiał dlaczego zrobili z tego aż takie widowisko, odnosił wrażenie jakby obchodził swoje urodziny.
Zerkną na tą kupkę pakunków po czym wziął jeden, czarny papier pokrywał rzecz a złota wstążka jedynie dodawała elegancji prezentowi, po rozwiązaniu jej spostrzegł że prezentem tym jest zegarek. Od razu pomyślał o swoich rodzicach, wiedzieli jak często się spóźnia, sugestia było dobitna, od razu wyją zegarek z pudełka w którym się znajdował i założył go na rękę, ku jego zdziwieniu spostrzegł że zegarek działa. Uznał jednak że to nawet lepiej bo nie będzie się musiał bawić w regulowanie go.
Reszta prezentów stanowiła najczęściej różnego typu słodycze, trafiły się nawet dwie butelki taniego wina.
Dopiero po uporządkowaniu wszystkiego w pokoju Wiktor zszedł na dół. Bałagan to pierwsze co zauważył, zagotowało się w nim przez chwilę, przyszli się nażreć po czym zostawili bałagan.
Wszedł do kuchni by zalać sobie kawę, jednak gdy podniósł wzrok oddech zatrzymał mu się w płucach.
Wraz z jego matką stał Michael, pomagał w układaniu naczyń, gdy tylko zauważył Wiktora uśmiechną się przyjaźnie.
-Wybacz, zapomniałem zabrać okularów, a skoro już tu byłem postanowiłem pomóc- Powiedział łagodnie odkładając świeżo umyty talerz do szafki.
-Oh niech go pan nie przeprasza profesorze, nie ma za co- Zaśmiała się cicho Łucja szorując naczynia które nie zmieściły się do zmywarki.
Wiktor westchną ciężko po czym nasypał sobie kawy, zalał ją szybko wrzątkiem po czym zatrzymał się opierając o blat.
-Miło by było gdybyś skupił się na talerzach- Powiedział spokojnie lecz z lekką nutą irytacji w głosie, czuł na sobie wzrok Michaela przez cały czas jak był e kuchni.
-Cóż wybacz, mam po prostu sporo pytań a brak okazji by je zadać- Powiedział blondyn odkładając talerz na bok.
Zbliżył się trochę do Wiktora po czym oparł się o blat przy nim. Mężczyzna jedynie zerkną w jego stronę po czym wziął kubek do ręki.
-Też mam sporo pytań- Mrukną brunet rozglądając się za cukrem.
Michale chwycił szklane naczynie do cukru podając go mężczyźnie -Śmiało, postaram się na nie odpowiedzieć zgodnie z prawdą- Powiedział Michael widząc jak Matka chłopaka pośpiesznie wychodzi z kuchni by rzucić resztki psom.
Wiktor wiedział że jego matka nie pozwala obcym krzątać się w kuchni, doszedł więc do wniosku że jego rodzina musi mieć z Michaelem bliższy kontakt.
-Kim jesteś jakiś znajomy rodziny albo coś?- zapytał prosto z mostu opierając się o blat.
-Powiedzmy, można jednak śmiało stwierdzić że jestem znajomym każdej rodziny tutaj- uśmiechną się nawet na chwilę nie zrywając kontaktu wzrokowego. Wiktorowi nie szło to jednak łatwo, często uciekał oczami gdzie indziej, rozmowa zaczynała go najzwyczajniej popychać w przekonanie że jest na przesłuchaniu.
-Wybacz, wiele słyszałem o tobie lecz nigdy cię nie widziałem, zdawało mi się że powinnam pierwszy rozpocząć rozmowę- Powiedział nad wyraz spokojnie blond włosy mężczyzna po czym odszedł kawałek biorąc okulary z blatu.
- Twoja rozmowa z naszym lokalnym gliną zdawała się niezbyt udana, czy tak?- Zapytał z ciekawością w głosie.
-Ta, ile z niej słyszałeś?- Zapytał Wiktor zatrzymując na nim wzrok.
-By nie skłamać powiem, że praktycznie wszystko moje miejsce przy stole znajdowało się na boku przez co mimowolnie usłyszałem waszą rozmowę-
Wiktor przeklną pod nosem i spojrzał na niego.
-Coś strasznie rzeczy robisz przypadkiem wiesz?- powiedział brunet lustrując rozmówce wzrokiem.
-Tak już ludzka natura- Odpowiedział od razu Michael jak zwykle z tym swoim uśmiechem.
-Zapewne twoja natura chce wiedzieć o co dokładnie poszło dokładnie- stwierdził brunet mieszając kawą w kubku.
-Właściwie to nie, jedyne co mnie ciekawi to skutki które wypłyną z waszej rozmowy. Ale to już później.
Odpowiadając na twoje pytanie jestem psychologiem- Powiedział poprawiając krawat przy garniturze.
-Fatalnym jak widzę- Burknoł brunet, ku jego zdziwieniu Michael jedynie krótko się zaśmiał pod nosem.
-Fatalny psychologiem nie skłonił by cię do tak długiej rozmowy. Miłego dnia panie Wiktorze, nie będę mówił że się na pewno jeszcze spotkamy bo sam pan o tym wie-
Z tym słowami kiwną głową po czym udał się w stronę wyjścia.
Wiktor odprowadził go wzrokiem po czym skierował wzrok na kubek ze swoją kawą.
-Kurwa- przeklną pod nosem po czym wzią łyk.
Nie chcąc narażać się na kolejną rozmowę odrazu udał się do pokoju zamykając się w nim.
Musiał przyznać Michaelowi rację, bardzo rzadko prowadził dłuższe rozmowy z nowo poznanymi osobami z starał się raczej tego unikać w tym przypadku było jednak trochę inaczej, choć sama postawa psychologa mogła skłaniać do rozmowy. Jego starannie wyprasowany garnitur który kolorami idealnie pasował to jego bladej skóry, jego ułożone włosy oraz drogie perfumy. Wiktor wiedział że ludzie ciągną do tego co piękne i prędzej zaufają lalusiowi w garniaku niż bezdomnemu na ulicy.
Szybko zdał sobie sprawę że za dużo poświęca myśli na to, szybko więc je urwał kładąc się. Nie było może jakoś bardzo późno jednak podróż zmogła go na tyle że zasną.
Błogi sen jednak nie trwał długo, co chwilę przebudzał się i na nowo zasypiał zdawało mu się jakby to trwało wieczność, przewracał się z boku na bok usiłując zasnąć w spokoju jednak gdy otworzył z rana oczy i zobaczył że wybiła szósta rano poczuł jak fala zmęczenia uderza w niego. Była to jedna z wielu nocy gdy nie mógł spokojnie spać, mogło się nawet zdawać że przyzwyczaił się do tego. Zwlókł się powoli z łóżka i zszedł na dół, o tej porze wszyscy byli już albo u zwierząt albo jeszcze spali, naczynia wciąż leżały ułożone na blacie, Wiktor sięgną odrazu po słoik z kawą, ku jego zirytowaniu okazał się on pusty.
-Idę do miasta!- krzykną lecz odpowiedziała mu cisza, nie czekał jednak zbyt długo i po ubraniu butów udał się na piechotę w stronę miasteczka.

GranicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz