Dziewczynka z kwiatami

0 0 0
                                    

Liście opadały powoli z drzew tworząc żółto pomarańczowy dywan, Wiktor szedł powoli wsłuchując się w śpiew ptaków nie miał daleko do miasta, tak właściwie z domu miał idealny i dokładny widok na nie, idąc w linki prostej doszedł by do niego w parę minut on obrał jednak dłuższą drogę by przejść się wzdłuż budynków, chciał jeszcze chwilę wsłuchiwać się w ćwierkot ptaków które co jakiś czas przelatywały mu nad głową. Idąc przy budynkach często widział ludzi krzątających się na podwórzach, zajęci swoimi sprawami nawet go nie zauważali , gdy tak szedł zauważył ciotkę Jolę stojącą przy drodze do swojego domostwa, widocznie była czymś zdenerwowana, furczała coś pod nosem i co chwilę groziła palcem w czyjąś stronę, z wiadomości od matki wiedział że takie sytuacje się zdażają, podobno w taki sposób próbowała zwrócić na siebie uwagę u sąsiadów, wszyscy wiedzieli jaka jest bo robiła już takie sceny od dawna jednak w ostatnim czasie nasiliło się to przez jej wiek.
Wiktor zaczął obchodzić ją szerokim łukiem gdy nagle ta odwróciła się w jego stronę rozkładając ręce.
-Jak dobrze, że jesteś ! Ten załgany pies nie chce mnie zaprowadzić do domu!- Wykrzyczała wskazując na swojego syna który majstrował przy kosiarce nieopodal.
Wiktor spojrzał na niego, ten machną mu na przywitanie po czym wrócił do naprawy kosiarki krzycząc.
-Zignoruj ją! Znowu szuka uwagi!- Krzyknął do bruneta, kobieta jednak szybko podeszła do mężczyzny łapiąc go za ramię.
-Widzisz, oh Boże czym ja sobie zasłużyła by mój własny syn nie chciał mnie do domu wpuścić!- Machnęła ręką osuszając niewidzialne łzy.
-Wcale nie po prostu nie chcesz się ruszyć i przyjść tu!- kobieta krzyknęła po czym zwróciła się do młodszego chłopaka.
-Błagam pomóż mi, ja ledwo chodzę Wiktorku- Załkała schylając głowę.
-Ale przed chwilą ciocia do mnie praktycznie podbiegła- Jedyne co dostał w odpowiedzi to mordercze spojrzenie.
Szybko doprowadził kobietę na podwórze jej domu co zajęło nie całą minutę.
Kobieta od razu szybkim krokiem puściła się w stronę swojego syna który nie odrywał rąk od kosiarki.
-Widzisz?! Cudze dzieci mi pomagają a ty?! Matce własnej nie pomożesz- Krzyczała, Wiktor widząc że Gabriel daje mu sygnał szybko się oddalił, lecz nawet po przebyciu paru minut drogi wciąż słyszał wrzask. Pomyślał nawet że ta kobieta go rozszarpie lecz potem sobie przypomniał że na obiedzie nawet mięsa ukroić sobie nie umiała, ze spokojem na duchu poszedł więc dalej wchodząc już na chodnik była to prosta do miasteczka bo nie zajęło długo zanim budynki zaczęły gęstnieć.
Ulice na jego szczęście były praktycznie puste, to pozwalało mu w spokoju zwiedzić miasto, ku jego zdziwieniu nie wiele się zmieniło, jego matka co chwilę opowiadała o tym ile to się nie zmieniło pod jego nieobecność jednak tak naprawdę wszystko stało tam gdzie zawsze, te same sklepy, te same kawki oraz ozdoby.
Jedyne co rzuciło mu się w oczy to budynek który stał na miejscu placu na którym kiedyś znajdowały się gruzy po starym ogrodzie.
Wiktor przyglądał mu się chwilę lecz nie chcąc marnować czasu ruszył dalej.
Jego uwagę zdziwił bucik leżący na chodniku, odnosił wrażenie że już go widział kiedyś. Jego przypuszczenia potwierdziła matka Lily która blada jak ściana wołała imię swojej córki, towarzyszył jej, jej mąż który zauważając Wiktora podszedł z nią do niego.
-Wiktorze, widziałeś może Lily po dodrze? Nie będę niepotrzebnie przeciągać, wczoraj w nocy wyszła z domu z szczeniakiem, nie wiemy po co, szukamy jej od godziny z nie ma po niej nawet śladu- Powiedziała kobieta w której oczach zaszkliły się łzy. Wiktor wiedział dlaczego mówią to akurat jemu, nie potrafił jednak po prostu ich zlekceważyć.
-Dobrze, poszukam jej z wami- Powiedział widząc jak w oczach zaniepokojonych rodziców pojawia się iskra nadziei. Tak więc szukali, mijały minuty a potem godziny, do poszukiwań dołączało coraz więcej osób lecz to nie pomagało, teren poszukiwań także został powiększony. Nawet poszukiwanie że strony policji nie przyniosło nowych informacji.
W trakcie poszukiwań Wiktor zauważył jak zbliża się do niego James.
-Mam nadzieję że nie przyszedłeś tu dalej rozmawiać o moim powrocie- powiedział Wiktor przyglądając się bucikowi który na szczęście nie został przez nikogo ruszony.
James westchną i kucną przy nim.
-Wiesz że możesz pomóc, nie masz tego poczucia że musisz coś zrobić?- powiedział z nadzieją kiwając w stronę marki Lily która płakała w ramie swojego męża.
-Pomogę, ale nie wrócę- Zakończył Wiktor jeszcze raz patrząc na obuwie.
-Kamery?- zapytał patrząc na niego.
-Około czwartej w nocy w miasteczku wyłączono prąd, takie incydenty miały miejsce dwa razy w ciągu godziny- Powiedział czarnowłosy zerkając na bruneta.
Wiktor wstał i rozejrzał się.
-Wątpię że porywacz porwał by ją w centrum miasta, wiedząc że ma ograniczony czas- mrukną oi czym rozejrzał się.
-Też raczej tu by nie przyszła sama, to dziecko i to do tego lękliwe- Mrukną idąc w stronę domostwa rodziny zaginionej, idąc tak słyszał za plecami jak James wysyła z nim policjantów, nie lubił tego uczucia, uczucia nadzoru, jednak w tej sytuacji musiał zacisnąć zęby, osobiście wolał by wezwanie specjalnych służb a nie proszenie o pomoc byłego już detektywa, jednak tu chodziło o dziecko, i to do tego ulubienicę jego rodziny, Lily zagarnęła serca wszystkich, jej zniknięcie wywołało nie małe poruszenie.
Jednak on dopuszczał do siebie myśl że nie żyje, choć z drugiej strony w tak małym mieście mało kto ginie.
Gdy podszedł pod dom od razu w oko rzucił mu się szczeniak który siedział skulony pod płotem, przypomniał sobie słowa kobiety że dziewczynka wyszła ze szczeniaki m, podszedł więc powoli do zwierzęcia nie chcąc go spłoszyć, czym bliżej był tym lepiej widział czerwoną substancje na łapach zwierzęcia szybko gestem wskazał go policjantom którzy utrzymywali mu kroku lecz zdawali się nie zwracać uwagi na szczeniaka, podeszli do spłoszonego zwierzęcia. Wiktor ominął ich i ruszył w stronę ogrodu śledząc krwawe plamy na trawie które zostawiło prawdopodobnie zwierzę, ledwo widoczny ślad doprowadził go do płotu, zanim jednak za niego spojrzał zobaczył jednego z sąsiadów rodziny wlepiającego w niego wzrok, gdy został jednak zauważony szybko odszedł do swojego domu coś mrucząc pod nosem. Mężczyzna odprowadził go wzrokiem lecz szybko zauważył dziurę w płocie na tyle durzą by zauważyć jasno niebieski skrawek materiału.
Wiktor wspiął się na palcach i zajrzał za płot, szybko jednak się cofną odwracając głowę w przeciwnym kierunku, zebrało mu się na wymioty jednak szybko powstrzymał to uczucie.
W parę chwil James podszedł do niego widząc reakcje Wiktora także zajrzał za płot a twarz zbladła mu jak papier w momencie gdy zobaczył makabryczną scenę.
Policjanci którzy po chwili zjawili się na miejscu zabezpieczyli miejsce zbrodni.
Dziewczynka leżała tuż za płotem swojego domu, trawa przybrała czerwoną barwę od krwi tak samo jesienne kwiaty na których leżała zamordowana. Jej ciało zostało dokładnie ułożone w pozycji pogrzebowej, jej ręce zostały złożone na jej piersi a oczy zamknięte. Wyglądała jakby po prostu spała gdyby nie to że jej szczęka została dosłownie oderwana i umieszczona w jej rękach. Na miejsce szczęki zostały umieszczone świeżo zerwane kwiaty. Całość wyglądała tak jakby morderca po prostu bawił się ciałem po morderstwie, jednak kto ryzykował by nakryciem tylko po to by zrealizować swoje dzieło.  Wiktor odszedł kawałek widząc jak rodzice dziewczynki przedzierają się przez tłum gapiów, kobieta upadła na kolana widząc przez szczelinę w płocie dłoń swojego dziecka, wybuchneła niekontrolowanym płaczem pocieszana przez męża. Brunet l obszedł z miejsca zdarzenia po rozmowie z policją. Wiktor wiedział że ciało znalazł przypadkiem, gdyby nie pies prawdopodobnie leżało by tak dłuższa czas, obszar między płotami był mały, nikt tam nie wchodził.
Brunet spojrzał na szczeniaka który siedział trzymany przez matkę dziewczynki.
Wiele pytań męczyło jego umysł, kto zabił dziecko, jaki był motyw, czy ktoś coś widział, zamyślenia przerwał mu James który położył dłoń na jego ramieniu - o myślisz?- zapytał spokojnie, on tak jak Wiktor miał złe przeczucie, poprzednie zaginięcia mogły wskazywać że dojdzie wkr9tce do tragedii jednak miał nadzieję że są to tylko złe przypuszczenia-
-Nic nie myślę, zrobiłem co miałem resztą się zajmą kryminalni- odpowiedział oschle Wiktor, gdyby nie obecność policjanta byłby pewnie już w drodze do domu, nie miał ochoty przebywać w tym miejscu, czuł na sobie oczy wielu zebranych, każdy oceniał go z różnych powodów, Wiktor wiedział że mieli nadzieję na znalezienie dziewczynki żywej, mieli nadzieję że on ją znajdzie żywą.
-Wiem, masz rację, po prostu obawiam się że zanim znajdziemy rozwiązanie tego morderstwa miejsce będzie miało kolejne porwanie i być może morderstwo- Oznajmił szybko patrząc na niego, brunet zamyślił się po czym machną ręką.
-Nie zostaje tu na stałe, musicie sobie radzić sami, do tego musiałbym przejść testy psychologiczne i na nowo zatrudnić się na miejscu detektywa śledczego, to nie na moją głowę- Powiedział Wiktor widząc jak gniew buzuje w czarnowłosym.
-Jak możesz być taki samolubny- Warkną patrząc na niego z nieukrywaną desperacją i złością w oczach. Wiktor rzeczywiście miał pewnego rodzaju dar choć on nazywał to bardzo złudnym trafem, nie chodziło o to, że miał nie wiadomo jakie super moce detektywistyczne, po prostu wiele morderstw było powtarzalne, człowiekowi rzadko udaje się wymyśleć coś oryginalnego, można jedynie liczyć na to że nasz pomysł okaże się w jakiś sposób bardziej wyjątkowy niż reszta, wtedy jest większa szansa na to że mniej ludzi go zna. Wiktor wiedział że mordercy nie są zwykłymi ludźmi więc ich sposób na bycie wyjątkowym może być zmienny jednak sekwencja jest ta sama. Morderstwo lub porwanie, ofiarą śmiertelna lub poszkodowany. Wystarczyło jedynie poruszać się zgodnie z wskazówkami które zostawił morderca.
Wiktor nie wierzył w coś takiego jak zbrodnia idealna, każdy zostawia ślady nawet największy znawca.
-Nie jestem samolubny po prostu nie daje się wmieszać w coś co wy macie zrobić-
Powiedział o wiele mniej przyjaźniej niż przedtem.
-A co zrobisz gdy zginie ktoś z twojej rodziny bliższej- Zapytał oschle James przejeżdżając po nim wzrokiem jakby starał się oszacować czy trafił w dobry  punkt.
-Ludziom nie spodoba się wasza bezradność- Odpowiedział brunet.
-Nie spodoba się im też to że do miasta wrócił ich obrońca a nawet nie kiwnie palcem- James miał rację, wszyscy się tu znali, wszyscy wiedzieli że Wiktor był dobry w tym co robił i jeśli coś w miasteczku się dzieje on na pewno temu zaradzi. Tak więc trafił między młot a kowadło, rozmyślał i określał ryzyko aż w końcu wypuścił powietrze z płuc.
-Tylko na mój pobyt, ani dnia dłużej- Powiedział przyglądając się jak twarz czarnowłosego si3 zmienia, chyba wątpił w to że brunet się zgodzi, co nie było aż tak dziwne.
-Postaram się by papierkowa robota ci zbytnio nie zawadzała, Porozmawiasz chwilę z profesorem i na pewno wystawi ci pozytywny test psychologiczny- Powiedział szybko stukając palcami w telefon. Wiktor zaczął sobie pluć w brodę że się zgodził jednak wiedział że jego neutralność źle by wpłynęła na jego rodzinę, nie wiedział czy się na nich nie uwezmą po jego odjeździe.
-Profesor mówisz?- powiedział do siebie, po czym się wyprostował  -Obstawiam że zajmie to z dwa dni ta? Postarajcie się do tego czasu zabezpieczyć co się da- Odszedł po tych słowach wiedział że czym szybciej załatwi podpis u psychologa tym lepiej, z trudem opuścił miejsce zbrodni, tłum ludzi oblegał rodzinę oraz okolice, każdy był zaskoczony i przerażony szokującym odkryciem, niektórzy zerkali na przechodzącego mężczyznę jednak on nie podnosił na nich wzroku.
Wkrótce dotarł do budynku któremu nie tak dawno się przyglądał.
Nowo postawiony budynek wyróżniał się nieco od reszty  był nowocześniejszy jego białe ściany i duże okna sprawiały że zdawał się on czysty i zadbany, w środku także taki był, podłoga wyłożona kremowymi płytkami oraz ściany pomalowany w jasny brąz. Korytarzem przechodziło się centralnie do recepcji z błąd włosa kobieta siedziała za biurkiem pośrodku stukając w klawiaturę laptopa. Podniosła na niego duże niebieskie oczy i uśmiechnęła się delikatnie.
-Dzień dobry panu, chciał by pan zarezerwować jakieś okienko?-Zapytała z przyjemnym uśmiechem.
-Tak- Opowiedział krótko jednak zanim zdołała powiedzieć wolny termin z biura po prawej wychylił się Michael, na widok Wiktora kiwną do niej głową.
-Zapraszam Wiktorze- Powiedział znikając w pomieszczeniu. Kobieta jedynie skinęła głową i wr9ciła do pisania na klawiaturze. Wiktor powolnym krokiem skierował się do biura po czym zamkną za sobą drzwi, Michael siedział już w fotelu który swoją czerwienią wyróżniał się na tle pokoju obalonego w brąz i czerń.
-Usiądź proszę- Powiedział wskazując na czarny fotel przed sobą. Wiktor podszedł niechętnie i usiadł od razu wyczuwając miękkość mebla, to pozwoliło mu choć trochę się zrelaksować.
-James uprzedził mnie, nie sądziłem jednak, że zjawisz się tak szybko- Powiedział biorąc do ręki notes i długopis.
-Ta dziewczynka była na przyjęciu, wielką strata że zginęła tak młoda dusza- Powiedział poważniejąc.
-Nie przyszedłem tu na terapię- Powiedział oschle Wiktor patrząc na mężczyznę który jak przedtem ubrany był w drogi garnitur.
-Musze mieć podstawę by wystawić ci podpis, jak na razie jesteś dla mnie tylko pustym naczyniem- Powiedział Michael obracając długopis w palcach.
-Musze trochę cię poznać, zbadać co kryje się w twojej głowie by wiedzieć że nie jesteś zagrożeniem dla mieszkańców miasteczka- Wiktor prychną pod nosem lecz szybko opanował się wiedząc że prowokacja może tu nie spełnić pożądanej roli. Jednak ta zmiana nie umknęła rozmówcy.
-Przy mnie możesz być sobą, zależy mi na uchwyceniu prawdziwego ciebie a nie osoby którą kreujesz- Uśmiechną się życzliwie po czym zapisał coś.
-Zacznijmy od czegoś prostego dobrze? Jak się dziś czujesz Wiktorze-
Zapytał szykując długopis do pisania.
-Zwyczajnie- Odpowiedział kurtki Wiktor.
-Zwyczajnie? Może rozwiniesz, to mi tylko ułatwi danie podpisy-
-Zwyczajnie czyli tak jak zawsze, jakby cała energia że mnie uszła- Michael znotował.
-Byłeś na miejscu morderstwa ? Co czułeś?- Zapytał widząc jak Wiktor na chwilę zawiesza wzrok na szklance z wodą która stała na stoliczku obok fotela.
-Czułem, rozczarowanie- Powiedział ciszej po czym już głośniej dopowiedział.
-Rozczarowanie bo zdołałem uwierzyć że dziewczynka żyje, przecież nie minęło aż tak dużo czasu od jej zniknięcia-Powiedział zerkając na to co robi Michael, ku jego zdziwieniu długopis nie drgną nawet.
- Na taką rozmowę liczyłem, mówisz to co myślisz nie to co powinieneś myśleć, to naprawdę bardzo dobry początek, niestety rozczaruje cię bo to nawet nie jedna czwarta testu- Wiktor przeklną pod nosem biorąc szklankę do ręki i biorąc łyk zimnej wody.
-Cóż, nie ma na co czekać czas na kolejne pytania-

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 14 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

GranicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz