Otworzyłam oczy, czego praktycznie odrazu pożałowałam i zamknęłam je z powrotem. Natychmiastowo zaczęłam wymachiwać rękami szukając źródła tej okropnej agonii. W szale zrzuciłam kilka różnych przedmiotów, które w tym momencie były mi kompletnie obojętne i nie przejęłam się nimi zbyt mocno. Dopiero po kilku długich minutach udało mi się znaleść obiekt, który wywołał tą okropną walkę. W końcu zdobyłam swój telefon i z prędkością światła wyłączyłam budzik. Myśle, że każda żywa istota na świecie darzy ten dźwięk najgłębszym uczuciem nienawiści. Po wyłączeniu tej pieśni śmierci, zrzuciłam z siebie kołdrę i usiadłam na łóżku, patrząc się z mętnym wyrazem twarzy w swoje odbicie w lustrze, które stoi w rogu pokoju. Moje włosy były w kompletnym nieładzie, a ubrania w których spałam, zdecydowanie nie nadają się do snu. Wczoraj zdecydowanie zbyt późno wróciłam i po prostu padłam bez sił. Normalnie nie podniosłabym głowy aż tak szybko ze swojej mięciutkiej poduszki, ale dzisiejszy dzień będzie dosyć trudny, natomiast wieczór, będzie pełen ekscytacji, dlatego nie mogę marnować ani sekundy.
Dosyć szybko zajęło mi ogarnięcie się. Zwykle rano potrzebuje dwóch godzin na doprowadzenie się do stanu użytkowania. Jednej po to aby spędzić ja w łóżku przeglądając Twittera i inne portale społecznościowe, a drugiej po to, aby wziąć prysznic i wybrać odpowiedni komplet ubrań. Dzisiaj natomiast wszystko udało mi się zrobić w zatrważającym jak na mnie tępie. Po założeniu świeżo wypracowanych ubrań, spojrzałam jeszcze w raz w swoje odbicie lustrzane. Za każdym razem, kiedy tylko widziałam swoje oczy, dostrzegałam w nich swoją mamę, wyglądają praktycznie w 100% tak samo, jak jej. Od wypadku minęło już trochę czasu, lecz pomimo tego, że rana wykuta z tęsknoty zdążyła sie juz zabliźnić, to dalej mnie kłuła pod skóra.
Zeszłam powoli ze schodów, a moje nozdrza praktycznie odrazu wypełnił zapach świeżych tostów z miodem. Uwielbiałam czwartki, to właśnie w te dni mój kochany brat miał wolne i to właśnie w te dni mój ukochany braciszek szykował mi śniadanie. W resztę dni niestety rano muszę sobie gotować sama. Nie żebym nie potrafiła tego robić, po prostu, lepiej wychodzi to mojemu bratu, po jego gotowaniu kuchnia nie wyglada jak miejsce bitwy.
- Dzień dobry - Krzyknął mój brat, zanim jeszcze udało mi się przekroczyć drzwi do kuchni. - Nie spodziewałem się, że uda Ci się wstać dzisiaj o własnych siłach, wczoraj późno wróciłaś - Dodał zanim zdążyłam mu odpowiedzieć.
- No tak, sama jestem w nie małym szoku, ale mam dzisiaj za dużo planów, żeby dać się pochłonąć spaniu! - Odpowiedziałam mu i wzięłam tosta. - Przynajmniej dzisiaj. - Dodałam jeszcze z pełna buzią. Smak który rozszedł się po moim podniebieniu zachwycił mnie swoją delikatnością jak zawsze.
- No tak, dzisiaj planujecie imprezę, nie spodziewałem się, że aż do takiego stopnia będziesz chciała świętować swoje urodziny, to do ciebie nie podobne. - Powiedział Jared i spojrzał na mnie z kwaśna miną po tym, jak posmarowałam tosta jogurtem malinowym. Mój brat nie cierpi malin.- Masz racje, ja tez nie, ale w końcu 17 urodziny są dość ważne, zostanie mi tylko rok do osiągnięcia pełnoletności, to może być ostatnia szansa żeby spędzić czas z niektórymi znajomymi przed wyprowadzką. - Odpowiedziałam mu i zabrałam się za jedzenie. Jared tylko kiwnął głową i pobiegł do telefonu, który nagle zaczął dzwonić. Ja spojrzałam tylko jeszcze na zegar, po czym gdy upewniłam się, że jest dokładnie ósma rano, włączyłam stoper na 29 sekund. Moja najlepsza przyjaciółka Sylvia, przyjeżdża do nas codziennie, natomiast dokładnie o 8:29 pojawia się w moim domu. Robi tak już od tych dwóch lat, jak sama twierdzi, nie ma pojęcia dlaczego tak się dzieje.
W sekundzie w której odezwał się mój stoper, drzwi od domu się otworzyły z trzaskiem i wleciała do środka Sylvia. Rzuciła tylko krótkie cześć w stronę Jareda, który był pochłonięty rozmowa w drugim pokoju, i natychmiastowo dorwała się do tostów w kuchni, nie uraczywszy mnie nawet spojrzeniem.
- Widzę, że dzisiaj interesujesz się tylko jedzeniem?- Zapytałam będąc w szoku, kiedy wpychała w siebie już drugiego tosta.
- Nie koniecznie - Odpowiedziała mi z pełna buzią. - Ale jak dobrze wiesz nie mamy czasu J. - Dodała szybko i dokończyła już trzeciego tosta. J. To skrót od mojego imienia, wole jednak jak mówi mi Jorgia, nie cierpię skrótów.
- Dobra, brzuch pełny i szczęśliwy. - Odpowiedziała mi moja przyjaciółka patrząc się ze szczęściem w sufit. - A teraz lecimy do szkoły - Powiedziała i położyła szybko na blacie malutkie pudełko. - A to jest dla ciebie, pierwsza część prezentu - Złapałam powoli pudełeczko i otworzyłam je. W środku ku mojemu zdziwieniu była mała bransoletka, z malutkim diamencikiem. Bransoletka była praktycznie identyczna jak tak, którą na lewej ręce, nosiła Sylwia.
- Wszystkiego najlepszego J. - Dodała Sylwia z uśmiechem.
CZYTASZ
Kiss Of The Nightmare
FantasyJorgia po śmierci rodziców została sama bratem. Udało im się w miarę poukładać swoje życie i starają się spędzać je jak najlepiej. W pewnym momencie, nagle zniknięcie Sylvii, przyjaciółki Jorgi, rozpędza karuzele wydarzeń, których Jorgia nigdy się n...