Dosłownie sekundy dzieliły mnie od wyjścia z tego przeklętego miejsca tortur jakim jest szkoła. Mam ten dość duży talent do wyłapywania wszystkiego co tłumaczą nauczyciele, dzięki czemu nie muszę potem spędzać godzin nad książkami, wiedzą przyswaja mi się automatycznie. Nie zmienia to jednak faktu, że każda minuta mojego życia spędzona w tym budynku przyprawia mnie o mdłości.
Dzwonek rozbrzmiał w całym budynku a ja zerwałam się niesamowicie szybko ze swojego miejsca. Chwilę po wyjściu z klasy zwolniłam i zaczęłam się napawać wizją następnych kilku dni, które będę mogła spędzić na nic nie robieniu. Po krótkim spacerze na korytarzu podeszłam do swojej szafki w celu odłożenia książek, których nie muszę zabierać ze sobą na weekend. W momencie jak zamykałam szafkę, zobaczyłam obok siebie Sylvie, która dość skrupulatnie pisała coś na ekranie swojego telefonu.
- Z kim ty tak piszesz? - Zadałam niby proste pytanie, jednak nie widziałem nigdy w życiu, żeby Sylwia z az takim skupieniem z kimś pisała.
- Streszczam Markowi i Felicji dzisiejszą lekcję historii, żadne z nich nie przyszło, a bardzo mnie o to prosili. - Odpowiedziała, że skupieniem Sylwia, która nawet na moment nie przestała pisać. - Oraz wyjaśniam im, jak będzie wyglądać impreza - Dodała, ale w tym samym momencie wyrwałam jej telefon z ręki.
- Nie ma mowy - Odpowiedziałam i zablokowałam urządzenie. - Chyba dość jasno się wyraziłam, że nie planuje żadnej imprezy, nie mam zamiaru powtarzać tego, co było rok temu. - Dodałam i oddałam telefon Sylvii.
- No weź przestań, nic się przecież wielkiego nie stało. - Powiedziała Sylvia i ruszyła za mną w kierunku wyjścia ze szkoły.
- Zresztą, rodzice Noela nie mieli do nas urazu, za tą skręconą kostkę, a twoi sąsiedzi podobno bawili się całkiem dobrze kiedy pomagali ściągnąć Felicję z dachu! - Odpowiedziała Sylwia i wyprzedziła mnie szybko idąc do tyłu.- Za dużo do siebie bierzesz, każdy bawił się wspaniale. - Dodała i zmusiła mnie do zatrzymania się.
- Tu nie chodzi o to, że ktoś mógł bawić się źle, chodzi o to, że same urodziny jak dobrze wiesz, nie są dla mnie fantastycznym dniem do świętowania. - Odpowiedziałam.
- Jestem przekonana, że będziecie bawić się świetnie, ale ja nie będę. Po prostu. - Dodałam jej i delikatnie pchnęłam w przód, w celu kontynuowania drogi do samochodu.
- Jestem pewna, że uda mi się Ciebie przekonać. Nie będziesz miała wyjścia. - Odpowiedziała Sylwia i resztę drogi do samochodu spędziłyśmy w ciszy.
Problemem nie jest kwestia tego, że w moje urodziny wydarzyło się coś strasznie złego, czy na przykład problem z byciem w centrum uwagi. Ja po prostu nie lubię swoich urodzin. Bez żadnego głębszego dna. Jestem w stanie, a nawet uwielbiam, świętować urodziny innych osób, tylko nie swoje. Jeszcze jak żyli moi rodzice, w którymś momencie przyzwyczaili się, że moich urodzin nie świętujemy. Zaakceptowali to i skupiali się tylko na urodzinach mojego brata. Jednak w zamian, rok w rok, dzień po moich urodzinach zabierali naszą całą czwórkę na ciasto cytrynowe. W Portland jest miejsce, gdzie podają najlepsze. Teraz po śmierci rodziców, w dniu swoich urodzin jadę tam z Sylvia lub innymi przyjaciółmi, natomiast standardowo , następnego dnia jeżdżę tam z bratem. Ta tradycja jest lepsza niż świętowanie samych urodzin.Dojechaliśmy z Sylvia do małej kawiarni, która z zewnątrz wyglądała jak standardowy kwadratowy sklepik, z wyjątkiem charakterystycznych zasłon za oknami, które emanowały kolorem limonkowym. Po wejściu do środka natychmiastowo uderza w nas zapach świeżych wypieków, ledwo co zmielonej kawy i mocno dojrzałych owoców. Ta kawiarnia stoi tu od lat i za każdym razem zapach jest ten sam.
W środku ustawione są nierównomiernie stoliki nakryte białym obrusem, natomiast w misach na stolikach powkładane są świeże cytryny i inne owoce, które można sobie swobodnie zjeść w oczekiwaniu na ciasto, które wypiekają specjalnie dla ciebie.
Razem z Sylvia zajęliśmy miejsce przy naszym ulubionym stoliku, z widokiem na ulicę. Kochałyśmy akurat ten stolik z tego powodu, że miałyśmy dobry widok na całą kawiarnię i część miasta, która widać zza okna, natomiast jednocześnie z zewnątrz nikt nie mógł nas zobaczyć. Zamówiłyśmy to co zawsze i zabrałyśmy się za jedzenie pomarańczy, która była na stoliku.
- Skoro kwestię urodzin mamy za sobą - Zaczęła Sylvia i włożyła sobie ust cząstkę pomarańczy - To została nam kwestia Maxa. - Dodała i przełknęła owoc.
- Wiem, ale już z nim o tym rozmawiałam, on dalej twierdzi, że wszystko jest w porządku, nie widzi nic złego w tym co się teraz u niego dzieje. - Odpowiedziałam i spojrzałam jej w oczy.
- Ma już wyprany mózg. - dodałam.
- Nie jestem pewna czy można to nazwać wypranym mózgiem, Max był dość pewny tego co mówi, kiedy wypytywałam go możliwość spotykania się z nami częściej. - Zaczęła dalej Sylwia i odwzajemniła spojrzenie.
- Jeżeli jego rodzice twierdzą, że więcej nauczy się w tej szkole, to nie nam zostało to oceniać. - Powiedziałam biorąc po ust kolejny kawałek.
- No nie do końca się z tobą zgodzę, chłopak spędza dnie i noce w obcym miejsce z obcymi ludźmi, urywa prawie wszystkie swoje kontakty z dnia na dzień i w momencie kiedy spotykasz go na mieście, udaje, że cię nie zna. - Odpowiedziała mi Sylvia - Do tego powiedz mi w jakiej szkole "prawniczej" - Dodała Sylvia robiąc cudzysłów palcami - uczniowie chodzą cali zadrapani i okryci siniakami. Myślę, że w żadnej. - Skończyła i spojrzała się w stronę ulicy.
- To prawda, ale jeżeli sam Maks nie widzi w tym nic dziwnego, to niestety, ale my też nie możemy z tym nic zrobić. - Dodałam i odsunęłam ręce ze stołu, ponieważ pojawiły się nasze ciasta. Od razu zabrałyśmy się do jedzenia.Po skończonym jedzeniu oddałyśmy się jeszcze rozmowie przy kawie. Udało nam się ustalić wstępne plany na weekend i dokładnie przedyskutowałyśmy jeszcze raz temat Maksa. Maks to nasz przyjaciel, głównie mój, bo znam go od dziecka, ale kiedy Sylvia się do nas przeprowadziła, bardzo szybko znalazła z nim wspólny język. W momencie jak poszliśmy do liceum, Maks zmienił szkołę. Nikomu nic wcześniej nie mówiąc. Po kilku tygodniach okazało się, że porzucił również kontakty z innymi osobami. Nie koniecznie podając jakikolwiek powód. Tylko z nami ma jeszcze cokolwiek wspólnego, przez to, że my nie odpuszczamy. Dziwne w tym wszystkim jest to, że nikt nie chce nam powieziec do jakiej dokładnie szkoły chodzi Maks. Za każdym razem twierdzą, że jest to jakaś prywatna szkoła przygotowująca do studiów prawniczych. Bez podania konkretnej nazwy. Do tego Maks bardzo często chodzi w siniakach i zadrapaniach. Zapytany o to, co się stało odpowiada, że to na siłowni. Znam go jednak na tyle długo, że wiem ile siły trzeba by włożyć, żeby namówić go na siłownię. Natomiast nie mamy tutaj za dużo do gadania. Jak na razie zostało nam zaakceptować te informacje, które nam przekazuje.
Zajelam się dopijaniem kawy i w chwili jak słuchałam kolejnego wywodu Sylvii o problemie z paznokciami, kątem oka zauważyłam na drugiej stronie ulicy kobietę, która stała prosto i się nam przyglądała. Odłożyłam kubek po kawie i skupiałam die bardziej na kobiecie niż na Sylvii. Teraz byłam już bardziej pewna, że ona nas obserwuje. Z daleka nie wyróżniała się jakoś uroda, zresztą nie jestem za bardzo w stanie zobaczyć jej twarzy. Widze tylko, że ma piękne i bujne czerwone włosy, ubrana jest w czarne, obcisłe spodnie i różowa bluzkę. Na nogach oczywiście piękne obcasy. W tej samej chwili jak analizowałam jej postawę, Sylvia za pstrykała mi palcami przed oczami.
- Halo czy ty mnie w ogóle słuchasz? Wyłączyłaś się J. - Powiedziala Sylvia.
- Co? Tak, przepraszam - Odpowiezialam i poprawiłam się na miejscu. - Ale spójrz na ulice, ktoś się nam przygląda, a raczej tak to wygląda, bo nie może nas widzieć. - Dodałam i razem z Sylwią spojrzałam z powrotem. Tylko nikogo już tam nie było.
- Przywidziało Ci się, ktoś może próbowal przejść przez drogę, ale na kogoś czekał. - odpowiedziała Sylvia i wyciągnęła telefon.
- Nie wydaje mi się, stała tam dłuższa chwilę i jestem prawie pewna, że się na nas patrzyła. Miała rude włosy i różową koszulkę, wyglądała trochę jak bogini z daleka. - Powiedziałam i spojrzałam na Sylvie, która od razu po tym, jak opisałam jej nieznajomą, momentalnie zamieniła się w kamień, patrząc się tępo w ekran telefonu. Tym razem to ja pomachałam jej dłonią przed oczami, ale bez skutku. Nie wiem co takiego powiedziałam, ale nie widziałem nigdy Sylvii w takim stanie, jakby przerażonej.
- Wiesz co, muszę lecieć, zapomniałam jednej ważnej rzeczy - Powieziala Sylwia i szybko zaczęła się zbierać. - Odezwę się później, na razie!- Powiedziała i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć jej już nie było.
CZYTASZ
Kiss Of The Nightmare
FantasyJorgia po śmierci rodziców została sama bratem. Udało im się w miarę poukładać swoje życie i starają się spędzać je jak najlepiej. W pewnym momencie, nagle zniknięcie Sylvii, przyjaciółki Jorgi, rozpędza karuzele wydarzeń, których Jorgia nigdy się n...