Pierwszy tydzień minął zaskakująco szybko. Drugi również, ale w trzecim poczułam co to znaczy być w 3 klasie liceum. Ilość materiału była tak ogromna...i trudna. Jedynym przedmiotem, z którego nie musiałam się uczyć była historia, wszystko zapamiętywałam z lekcji, a przed sprawdzianem szybko powtarzałam.
Ach, ta cudowna historia...
Wyjaśnia wszystko co się dzieje! I ta pasja z jaką opowiada pan Thompson! Nie jak pani od matematyki...nie że nie lubię tego przedmiotu, ale chodzi o nauczycieli. To zupełnie inna skala! Niestety pan Thompson był jeden, nie jak pani Lawson...Spojrzałam na plan. Matematyka, język angielski i historia. Zostały tylko 3 lekcje. Jej?
Udałam się pod odpowiednią salę. Zaraz potem zjawiła się pani Lawson i obrzuciła nas surowym spojrzeniem. Czemu? A czemu nie!
Siadłam na swoim miejscu i zerknęłam w bok. Puste miejsce...Layla pewnie jest chora. Znowu. Albo nie chciało jej się przyjść na historię, której nienawidzi.
-Dzień dobry droga młodzieży, otwórzcie zeszyty i zapiszcie...
Matematyka dłużyła się niemiłosiernie, ale gdy w końcu wyszłam z sali udałam się pod odpowiednią klasę. Byłam porządną uczennicą, i wiedziałam, że nic tego nie zmieni. Pani od angielskiego trochę przedłużyła lekcje, ale zdążyłam na historię. Zajęłam swoje miejsce, wyjęłam zeszyt, piórnik i podręcznik. Ułożyłam wszystko ładnie przed sobą i rozglądnęłam się. Nauczyciel przeglądał jakieś papiery, a po chwili powiedział:
-dzień dobry, siadajcie.Zrobił się hałas, gdy uczniowie zaczęli przesuwać krzesła, ale po chwili nastąpiła cisza.
-Kto pamięta, co ostatnio przerabialiśmy?
Moja ręka wystrzeliła w górę. Pan Thompson się uśmiechnął i na mnie wskazał.
-Ostatnio przerabialiśmy I wojnę światową
-dobrze, dziękuję Ci Sophie...czy ktoś przypomni czym był traktat wersalski?
Zastanowiłam się chwilę, ale tylko chwilę. Znowu podniosłam rękę, i znowu zostałam wybrana. Oblizałam usta językiem i zaczęłam monolog, który nikogo nie interesował, oprócz pana oczywiście.
-28 czerwca 1919 roku w Sali Zwierciadłowej pałacu wersalskiego został podpisany traktat wersalski-połknęłam ślinę i kontynuowałam:
-był to najważniejszy dokument kończący I wojnę światową, podpisaną pomiędzy Niemcami a....zwycięskimi państwami ententy. Miał na celu ustalenie nowego porządku politycznego.
-Doskonale!! Czy skończyliśmy ten temat?
Już bez podnoszenia ręki powiedziałam:
-nie zdążyliśmy omówić wszystkich postanowień...
-traktatu wersalskiego, tak już pamiętam, dziękuję. Zapiszcie w takim razie pod tamtym tematem, główne postanowienia czyli...Całą lekcję słuchałam uważnie czekając, aż pan zada pytanie. Klasy jakby nie było, większość spała. Po lekcji szybko wróciłam do domu.
Było idealnie. No prawie...ale ja tak mogłabym spędzić już resztę liceum. Podobała mi się ta rutyna. Nie była nudna, tylko ciekawa. Nie chciałam żadnej zmiany, żadnych problemów. W tej chwili marzyłam tylko o skończeniu liceum w taki spokojny sposób.
W 3 środę września miał być sprawdzian z Historii. Mimo, że uważnie słucham na lekcji, i nigdy nie musiałam się zbytnio uczyć, gdy zobaczyłam zagadnienia...no kurde trochę tego było. Wzięłam się do nauki,przeczytałam wszytko o tych tematach i zrobiłam sobie fiszki i pytaniami. Gdy poczułam sie przygotowana przeszłam do zadań z matematyki, i biologi, z której miałam mieć niedługo test.
Gdy w środę weszłam do klasy, usiadłam na swoim miejscu, zobaczyłam jak wszytych piszą ściągi. „Tak też można"-pomyślałam, ale zdecydowanie wolę swój sposób.
-Nie robisz ściągi mała?-odezwała się ławka za mną, czyli Caleb. Brunet siedział sam, i uwielbiał do mnie zagadywać. Był mega przystojny, nawet trochę mądry, kiedyś myślałam o tym, żeby zgodzić się na propozycję randki, ale wtedy nachodziła mnie myśl „za wcześnie" skutecznie mnie to przekonywało. Chłopak jednak nie poddawał się. Obróciłam się, uśmiechnęłam i odpowiedziałam:
-Nie, nauczyłam się.
-niesamowite...ciekawe co jeszcze skrywasz-mrugnął do mnie, a ja odwróciłam się przodem do biurka pana Thomsona. Było zawalone papierami, a samej osoby nie było. Po chwili do klasy wtargnął nauczyciel, i rozdział kartki.
-Macie czas do końca lekcji, zapiszcie proszę dzisiejszą datę. Powodzenia!
Zapisałam swoje imię, nazwisko i datę. Sprawdzian miał obejmować tematy, które przerabialiśmy od września, więc niby nie jakoś okropnie dużo, ale były to lekcje ciężkie, z wieloma szczegółami i datami. Przeczytałam pierwsze pytanie:wymień przyczyny i skutki I wojny światowej. Prawie że prychnęłam. A oni robią ściągi? Następne 4 pytania również dotyczyły wojny, ale ni było w nich nic o trakcie wersalskim...dziwnie...test miał łącznie 10 zadań. Następne pytania były kolejno o kryzysie gospodarczym, polityce appeasementu, rozwoju totalitaryzmów, czym był komunizm, nazizm i faszyzm. Ostatnim zadaniem było opisanie jednej wybranej zasłużonej osoby z tego okresu, postanowiłam nie kombinować i napisać o Piułsudzkim. Skończyłam 5 minut przed czasem. Sprawdziłam arkusz jeszcze parę razy, a potem pan Thompson zebrał kartki. Jak mi poszło? Dobrze. Czy jestem pewna? Nigdy. Po lekcjach zabrałam się do biologi z której jak wspominałam miałam sprawdzian. Wynik miał być w piątek...Czwartek się dłużył. Nie działo się nic specjalnego, lekcje jak lekcje. W piątek zaczynałam za to od chemii. Na lekcji zrobiliśmy jakiś banalnie prosty eksperyment. Potem wf...lubię sport, ale najgorzej jak jest jedną z pierwszych lekcji, bo jest się spoconym cały dzień...no trudno. Po lekcji udałam się pod salę. Spojrzałam na zegarek. „Lekcja zaczyna się za 2 minuty"-pomyślałam. Gdy już cała klasa była pod salą, też trochę zdziwiona, ponieważ pan Thompson nigdy, przenigdy się nie spóźnił. Tak jak ja. Ponownie spojrzałam na zegarek. „Lekcja trwa już od 6 minut...".
Po około 10 minutach przyszedł pan od historii. W ręce miał mnóstwo papierów. O co chodzi?? Ciągle widzę te papiery...nie zastanawiałam się nad tym długo, tylko weszłam do klasy.
-Przepraszam za spóźnienie, ale coś mi wypadło. Sophie?
Popatrzyłam na nauczyciela.
-Tak?
-Rozdasz proszę sprawdziany?
Przytaknęłam i wstałam. Pierwszy sprawdzian był Caleba. 89%...dałam mu kartkę, a potem reszcie klasy. Moja kartka była ostatnia. Siadłam z powrotem do ławki i zaczęłam szukać oczami wyniku.100%
Uśmiechnęłam się, a po chwili zebrałam kartki od klasy. Nie zostało zbyt wiele czasu do końca, więc pan zadał coś do domu i pozwolił nam porozmawiać przez te 5 minut. Nagle ktoś złapał mnie za łokieć. Obróciłam się i ujrzałam bruneta.
-No co?-zapytałam.
-Nie ładnie patrzeć na wyniki innych...porozmawiajmy w łazience damskiej
-No chyba nie
-Muszę zapytać Cię o coś z histo.
-A o co?
-czym są te państwa entranty?
-Ententy...no dobrze
Uśmiechnął się podle i mnie puścił. Po lekcji pociągnął mnie do łazienki, a ja zaczęłam mówić:
-Jak wiesz Niemcy poniosły porażkę, nie jak...
-serio?-przerwał mi.
-Co serio?
-nie przyszłam to żeby gadać o historii...jak już coś to o biologii...
-Ale historia to wszystko wokół nas!
Przytkał mi palec do ust.
-Mówisz jak ten emeryt Thomson.
Otworzyłam szerzej oczy.
-Ej!
-W każdym razie...musisz ponieść karę za to, że podglądnęłaś mój wynik...co powiesz na kawę w Starbucks?
Chwilę analizowałam, co powiedział, ale w końcu gdy zrozumiałam sens jego słów odpowiedziałam:
-Ok
I wyszłam z łazienki.Spotkać mieliśmy się w sobotę . Dużo rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Było serio miło. Po godzinie postanowiłam już wracać.
————————————————————————
🫀
CZYTASZ
Lessons Of The Heart
Teen FictionSophie Nord, osiemnastoletnia uczennica trzeciej klasy liceum, zawsze była pilna i zorganizowana, ale to lekcje historii były jej prawdziwą pasją. Ukochany nauczyciel, pan Thompson, nie tylko zaszczepił w niej miłość do przeszłości, ale także stał s...