W górę i w dół, w górę i w dół...
Po plecach wędrował dreszcz i ściskało w klatce, kiedy trwając w oczekiwaniu, próbowałam bezgłośnie łapać powietrze. Tak do końca to nie wiedziałam, co dokładnie wywołało ten atak paniki. Bałam się nieobecności ojca, wibrującego telefonu, odległych odgłosów burzy i energii, która, wydawała się trzeszczeć tuż za drzwiami. Igor był tylko przyrodnim bratem, pocieszał mnie i wbrew temu, co zakładałam, trochę się do siebie zbliżyliśmy, ale może właśnie ta inna i dziwna bliskość przerażała mnie najbardziej? Nie miałam w sobie tyle siły, by teraz z tym walczyć...
Nawet się nie starasz, tylko panikujesz!
Wtem rozległo się pukanie i poruszyła się klamka. Wydałam z siebie stłumiony pisk i wycofałam się na czworaka do sąsiedniego kąta. Tam chwyciłam się stojącego obok regału i udało mi się podnieść do pionu. Jak na złość, podłoga pode mną zaskrzypiała, zdradzając mój ruch i ponownie wstrzymałam oddech. Czekałam, aż się odezwie, ujawni jakieś zamiary, lecz czułam, że dłużej tak nie wytrzymam i zaraz zwalę się z nóg. Walcząc ze strachem, ruszyłam do okna, szybko je zamknęłam, a na koniec skuliłam się na materacu.
Coś mi to przypominało... Zamknęłam oczy, próbując odgonić strach i dopiero mnie olśniło. Z pamięci wychynęło pewne zdarzenie, choć zagadką było, jakim cudem wpasowało się w obecną sytuację. A stało się to kilka dni po tym, jak się tutaj wprowadziliśmy. Ojciec kupił ten dom w stanie surowym i jeszcze nie wszystko było wykończone. Od razu spodobało mi się to poddasze i zaklepałam je dla siebie. Z okien rozciągał się widok na las, za którym podobno znajdowała się nieczynna, zalana kopalnia węgla brunatnego. Pamiętam, że ojciec nie zdążył jeszcze wstawić wszystkich drzwi wewnątrz, a schody wyłożone były folią...
Tamtego dusznego, późnego wieczoru, rozpętała się burza i wyłączono prąd. Siedziałam na drabinie w starej koszuli ojca ubrudzonej farbą, mniej więcej tam, gdzie teraz ustawiam sztalugę i wypatrywałam przez okno jego powrotu. Błyskało i dudniło, lecz nie czułam strachu, a wręcz przeciwnie, uwielbiałam się temu przyglądać. Nieoczekiwanie między jednym grzmotem a drugim, dobiegł mnie inny hałas, dochodzący z dołu. Miałam przy sobie latarkę, ale nie byłam głupia, żeby zdradzać swoją obecność. Ktokolwiek to był, poruszał się pewnie i w ogóle nie przejmował tym, że robi jakiś hałas. Podkradłam się i stanęłam na wprost wyjścia na schody. Ciemność utrudniała widoczność, ale nigdy nie zapomnę tej chwili, gdy nagły błysk rozjaśnił poddasze oraz część przedpokoju tuż przed schodami. Czułam na sobie czyjś wzrok, choć sama widziałam jedynie ciemny zarys sylwetki. Cofnęłam się bardzo powoli, a potem skuliłam na starym fotelu matki, który stał mniej więcej w miejscu, gdzie teraz leżałam na materacu...
„Ten dzień, w którym spotkaliśmy się ponownie".
Musiał być tak samo zaskoczony, jak ja. Pamiętam jego szybkie kroki, kiedy się oddalał i ogromne uczucie ulgi na dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Ten obraz wwiercał mi się w głowę i nawet nie zauważyłam, kiedy wszystko ucichło. Chwyciłam poduszkę i zwinęłam się w kłębek.
– Debi śpisz jeszcze...?
Uchyliłam powieki i zauważyłam przez okno, że nastał wieczór. Przeciągnęłam się i zsunęłam z materaca. Zaspana i już uspokojona, podeszłam na boso do fotela, odsunęłam go na miejsce i przekręciłam klucz. Następnie wróciłam na posłanie i przyciskając do siebie poduszkę, czekałam bez słowa. Podda się, czy wejdzie?
Gdy ponownie zapukał, obróciłam się w stronę okna, wlepiając wzrok w niebo, które wciąż płonęło czerwienią od zachodu słońca.
– Wszystko w porządku? Mogę już wejść?
Wiedziałam, że milcząc, zachowywałam się niemądrze, a nawet dziecinnie, ale nie byłam w stanie się ugiąć i wydusić słowa. Gdy usłyszałam otwierające się drzwi, a potem skrzypnięcie podłogi i cichy szelest, nie wpadłam ponownie w panikę, tylko zwolniłam oddech i dalej leżałam jak kłoda. Coś mi mówiło, że nic już nie będzie takie samo. Zakołysało mną lekko, a plecy wygięły się w łuk. Poczułam na nich jego ciepło i mimowolnie zamknęłam oczy.
– Kutas ze mnie, wiem i bardzo cię przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć – szepnął i dotknął mojego ramienia, po czym powoli zsunął rękę i odnalazł moją.
Nie odepchnęłam jej, a właściwie to nie zrobiłam nic. Leżałam przez chwilę bez ruchu, mimo że w środku wszystko we mnie zaczęło wrzeć, pęcznieć i Bóg wie, co jeszcze. Całe ciało krzyczało i nie potrafiłam tego zatrzymać, bo to było o wiele silniejsze ode mnie. Po chwili odrzuciłam poduszkę i odwróciłam się w jego stronę. Utkwiłam wzrok w koszulce, żeby nie patrzeć mu w oczy. Długie, wilgotne pasma włosów, zostawiły na niej ciemniejsze ślady...
– Przypomniałam sobie ten drugi raz – odezwałam się w końcu.
Nic na to nie odpowiedział, tylko pogładził mnie po włosach i objął ramieniem. Przywarłam do jego piersi i wsłuchiwałam się w rytm rozpędzonego serca. Był spięty tak samo, jak ja. Czułam drżenie jego rąk, gdy masował mnie po plecach i coraz mocniej do siebie przytulał.
Chwilę potem, ułożyliśmy się wygodniej i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
Cdn...
CZYTASZ
Zła krew
RomanceW życiu Debory nic specjalnego się nie dzieje. Na pierwszy rzut oka mogłoby nawet uchodzić za sielankę. Zaradny ojciec, nowy dom z dużym ogrodem, pasje, którym dziewczyna się oddaje i wreszcie ukochany chłopak. Tak wyglądało do chwili, kiedy ojciec...